poniedziałek, 5 maja 2025

Nestle Damak Gece 55 % kakao ciemna z pistacjami

Dzisiaj przedstawianą czekoladę dostałam od ojca - acz sama zaznaczyłam, że mogę ją dostać. Czekolady Nestle kojarzą mi się z niską jakością, ale jednak pistacje skusiły. Poza tym, kombinowałam, że takie maleństwo w górach, nawet jakby baza miała być bardzo kiepska, jakoś pójdzie. Wszak to wciąż była ciemna, a takie prawie zawsze w górach jakoś idą. Gdy tak już zaczęłam iść ku dołowi z Banikov, widoki wciąż zachwycały. Czerwony szlak i grań była przewspaniała! Bardzo podobały mi się wymagające sekwencje z łańcuchami, choć nie miałabym nic przeciwko, by skały akurat nie były oblodzone. Minęłam szczyt Spalena i zaszłam na Salatyn, gdzie zatrzymałam się na chwilę, by zająć się ostatnią zabraną ze sobą czekoladą. W zasadzie, wg mapy to był punkt między Małym a po prostu Salatynem, ale jedyny z tabliczką. Ciekawe, czym kierują się przy decyzji, gdzie tabliczki dają, a gdzie nie. 

Nestle Damak Gece 55% kakao Antep Fıstıklı Bitter Çikolata to ciemna czekolada o zawartości 55 % kakao z pistacjami.

Po otwarciu poczułam mocno palony zapach i ziemię z mokrymi kamieniami. Mieszało się to ze słodyczą wanilii i liśćmi tytoniu, palonymi liśćmi ogółem. Pod nie podpięły się całkiem wyraziste pistacje. Jeśli prażone, to minimalnie. Przemknęła mi przez myśl też skóra, skórzana odzież.

W dotyku tabliczka wydała mi się bardzo tłusta. Przy łamaniu niby była masywna i twarda, ale trzaskała średnio głośno. Miałam wrażenie, że trzaski - czy raczej chrupnięcia - podbijały krucho łamiące się wraz z czekoladą pistacje. Jak się okazało, dodano ich sporo - głównie całych, ale też trochę średnich i małych kawałków.
W ustach czekolada rozpływała się ochoczo i gładko. Okazała się bardzo tłusta i mazista. Miękła jak ciepłe masło, ale też zdradzając wodnistość. Pistacje wyłaniały się z niej po pewnym czasie, ale bardzo długo otulała je czekolada.
Wolałam gryźć pistacje na koniec, gdy czekolada rozpłynęła się, ale na próbę raz pogryzłam je obok czekolady.
Gryzione pistacje okazały się miękkawe, chrupiące bardzo delikatnie. Powiedziałabym, że są surowe. Na niektórych ostała się brązowa skórka, która z nich w ustach schodziła.

W smaku pierwsza rozeszła się słodycz wanilii. Podążało za nią niedookreślone echo - jakiś aromat? Rosła coraz szybciej, mimo że dała o sobie znać lekką cierpkość.

Słodycz wydała mi się lekko duszna, co przypieczętowała wyraźna, maślano-mleczna nuta. Czekolada zahaczyła o śmietankę.

Gorzkość rozchodziła się wolniej i nie tak odważnie. Była trochę ziemista, trochę palona. A jednak też... Wydawało mi się, że wgryza się w nią cukrowa słodycz, dyktując jej jakby cukierniczy wydźwięk. W nim ujawniło się odtłuszczone kakao w proszku.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa cierpkość wspięła się na wyżyny. Przemknęła jakby wilgotna ziemista ścieżka z mokrymi kamieniami - prawie nieuchwytna, chyba że robiłam kęsa po pistacji ze skórką. Była w bazie pewna... Wodnistość?

Kakao w proszku pokierowało myśli w stronę palonych liści. Silna, wręcz duszna słodycz dopowiedziała liście tytuniu oraz skórzano-zamszową, cierpko-słodkawą w "poniuchu", odzież.

Pistacje, gdy już mocno się wyłoniły, zaczynały pobrzmiewać bardzo subtelnie, ale rozpoznawalnie. Syropowy, przesłodzono-cierpki motyw mieszał się wtedy z masłem i mlecznością, po czym układał się w mocno maślano-śmietankowy, słodki krem pistacjowo-czekoladowy do tortu właśnie w tym wariancie. Taki, w którym przesadzono z masłem.

Końcowo przyszło mi do głowy jeszcze przesłodzone mleko pistacjowe i bita śmietanka pistacjowa o ciężko-dusznej słodyczy. Słodycz była bardzo bliska przesady, ale nie drapała i nie przytłaczała. Jednak mało brakowało.

Do gry wchodziły bowiem pistacje. O wiele lepiej zostawić je na koniec i wtedy cieszyć się pełnią ich smaku. Były boskie - prażone minimalnie, niektóre jakby wręcz surowe. Naturalna słodycz mieszała się z neutralno-goryczkowatym motywem skórek. Te trafiały się sporadycznie. Pistacje ogólnie świetnie tonowały słodycz bazy, a na koniec odciągały od niej uwagę.
Jednak gdy na próbę pogryzłam pistacje obok czekolady, słodycz i niedookreślony aromat je tłamsiły.

Po zjedzeniu został posmak pistacji naturalnie słodkich, ale wymieszanych na równi z jakimś słodkim aromatem (mleka?) i cukrowością. Słodycz po zjedzeniu trochę przeszkadzała, mimo że wyległa na wierzch też cierpkość - jakby syropu / sosu kakaowego i jakiegoś tortowego kremu z kakao w proszku.

Mimo paru wad, np. trochę natarczywego aromatu i przesadzonej słodyczy, silnej maślano-mlecznej nuty, wyszła smacznie. Głównie za sprawą wybitnych pistacji, których nie przeprażono i nie zrobiono z nimi w sumie nic, co mogłoby im zaszkodzić. Baza jako tako stanęła na wysokości zadania i w sumie była względnie uniwersalną, właśnie całkiem ok, bazą. Pozytywnie zaskoczyła mnie nieprzesadzoną słodyczą. Fakt, miała w sobie pewną ciężkość, ale nie była wysoka (35g "w tym cukry"). Szkoda tylko, że w jej miejsce postawiono na taką maślaność, a nie na gorzkość miazgi.
Większość zjadłam w górach, ale czekolada przeszła też pozytywnie weryfikację odczuć w domu!


ocena: 8/10
kupiłam: ojciec kupił w Dealz
cena: 6 zł (za 60g; jak wyżej, ale dopytałam)
kaloryczność: 543 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, pistacje 15%, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone kakao w proszku, lecytyna słonecznikowa, naturalne aromaty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.