Willie Harcourt-Cooze wyruszył w podróż w daleki świat. Czego szukał? Nie mam pojęcia. Co znalazł? Plantację kakao w Wenezueli "El Tesoro", którą w końcu postanowił zakupić, rozpoczynając tym samym nową przygodę, związaną z czekoladą i jej produkcją. Jego firma, Willie's Cacao, produkuje czekolady właśnie stamtąd, a także z innych plantacji, położonych w różnych miejscach na świecie, w fabryce w Anglii.
Firma ta, a dokładniej jej czekolady, bardzo mnie zaciekawiły i postanowiłam je sprawdzić osobiście. Chciałabym spróbować wszystkie dostępne tabliczki, ale oczywiste jest, że... nie wszystko na raz. Znajomość z czekoladami Willie'go postanowiłam zacząć od białej, bo to wbrew pozorom po białych czekoladach, można oceniać różne manufaktury. Dlaczego? Według mnie, wykonanie dobrej białej czekolady jest trudniejsze niż wykonanie ciemnej. Nie oszukujmy się, średnia ciemna jest jak najbardziej zjadliwa, a średnich białych... sama nawet nigdy nie kończę.
Nie wiem, czy mój punkt widzenia przeplata się z Waszą opinią na ten temat, ale i tak zapraszam Was na dzisiejszy wpis.
Nie wiem, czy mój punkt widzenia przeplata się z Waszą opinią na ten temat, ale i tak zapraszam Was na dzisiejszy wpis.
Wilie's Cacao El Blanco Venezuelan 00 White Chocolate to biała czekolada, stworzona z zaledwie trzech składników. Są to masło kakaowe, mleko w proszku i surowy cukier trzcinowy. Żadnych dodatków, nic. Czysta biel. Zawiera aż 36 % masy kakaowej (tłuszczu kakaowego), czyli więcej, niż niejedna popularna mleczna tabliczka.
Kiedy otworzyłam biały, elegancko i nienachalnie zdobiony kartonik, wyjęłam tabliczkę, w złotko oprawioną. Rozerwałam je, aby ani trochę nie uszkodzić czekolady, po czym w moich rękach znalazł się całkiem grubawy, biały, kwadrat, z logo na samym środku. Zbliżyłam czekoladę do nosa i, przymknąwszy oczy, znalazłam się w krainie słodko-gorzkawo-kwaśnych zapachów kwiatów, porzeczek, zawartych w kakao. Otworzyłam oczy i wytężyłam zmysł węchu. Czułam bowiem ciemną tabliczkę, jak nic! Coś takiego przy białej czekoladzie zdarzyło mi się po raz pierwszy i muszę przyznać, że byłam straszliwie zaskoczona, nawet po recenzji Basi, którą czytałam już dłuższy czas temu.
Po takich dziwach, czym prędzej wgryzłam się w tabliczkę. Nie było tu oczywiście żadnego chrupnięcia, ale topienia się w palcach też nie. Rozdzielanie jej (czy to odgryzanie kawałka, czy łamanie), szło jak po maśle, z łatwością, jednak nie był to żaden miękki ulepek.
Kawałek rozpuszczał się powoli, z początku gładko i tłustawo. Myślałam, że zaraz przerodzi się to w konsystencję typowo kremową, ale nie. Natrafiłam na "nieugłaskaną" szorstkawość. Czekolada sprawiała przez to wrażenie bardzo naturalnej i wyrafinowanej. Nieznacznie obklejała usta, nie zaklejając zupełnie.
Cały czas pozostawała tłusta, co jednak ma w tym przypadku jak najlepszy wydźwięk. Była to tłustość świeżego, naturalnego masła i mleka, takiego prosto od krowy, które tylko co zdążyło wystygnąć.
O samym mleku można powiedzieć jeszcze parę rzeczy. Mianowicie, w tej tabliczce została zawarta jego słodycz i specyficzny smak, niepoddanego obróbce (odtłuszczaniu itp.).
Słodka nuta mleka została dodatkowo podkreślona przez cukier trzcinowy, który nadawał jej jeszcze bardziej surowy wyraz. Tak, jak powiedziałam, cukier podkreślał inne smaki, ale w nie nie ingerował, nie narzucał się. Czekolada sprawiała wrażenie bardzo mało słodkiej. Miałam wrażenie, że słodycz została tu spowita zasłoną dymną.
W pewnym momencie zaczęły się tu przebijać nutki odrobinkę kakaowo-owocowe. Myślę tu o czerwonych owocach, jednak... była to tylko mgiełka, opierająca się w dużej mierze na wyobraźni, pobudzonej przez boski, "ciemny" zapach. Łącząc się z wręcz śmietankowym smakiem tworzyły coś naprawdę niezwykłego.
Całość jest z pozoru delikatna i śmietankowa, jednak ta tabliczka po prostu łamie system, niszczy stereotypy. Dosłownie. Najpierw pokazuje nam swój wdzięk, żeby następnie zniszczyć wszelkie wyobrażenia i staje się dzika, surowa, szorstka. Przez naturalne i pełne mleko, czy masło, i wreszcie nuty żywcem wyjęte z ciemnej czekolady, wyraża swój charakterek, to, że nie dała się okiełznać człowiekowi. Jest to czekolada w pełni maślano-śmietankowa, nie ma w niej nawet cienia wanilii, dzięki czemu miałam wreszcie okazję poznać 100%-ową białą, niczym niezakłóconą (mimo, że wanilię uwielbiam) rozkosz. Może nie do końca moja bajka, ale lepiej na pewno nikt tego nie zrobi!
ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 12 zł (za 50 g)
kaloryczność: 612 kcal / 100 g
Ale zmówiłyście się z Czoko z tymi czekoladami :D. Co prawda prezentuje ona inny wariant smakowy :D
OdpowiedzUsuńCo do czekolady.Po recenzji Basi podbiła ona moje serce swoją naturalnością, lekkością, delikatnością.Szczerze nie jestem fanką białych wersji czekolad, ale ta jest bardzo kusząca,a po spróbowaniu białej Vivani z wanillią dało mi do zrozumienia,że biała czekolada może wykwintnie smakować.Śmiem sądzić,że prezentowany wariant nawet 100 razy lepiej niż Vivani.
Osobiście wolę Vivani, przez moją miłość do wanilii. Według mnie nie sposób ich porównać, bo ta jest "czysta", a Vivani traktuję jako czekoladę z dodatkiem.
UsuńZgadzam się, że biała czekolada też może być dobra. A już na pewno wykwintniejsza od wielu deserówek udających wykwintne.
Ale się zgrałyśmy z recenzjami xD Po wersji z solą tylko nabrałam apetytu na inne warianty, ta białaska też jest na mojej liście.
OdpowiedzUsuńTaak, skoro potrafią zrobić tak pyszną białą czy mleczną, ja już się ślinię na ciemne. :D
UsuńJestem ciekawa, gdyby zawiązać Ci oczy, to czy po zapachu potrafiłabyś stwierdzić czy to biała, czy ciemna czekolada...
OdpowiedzUsuńZakochałam się w niej! Urzekła mnie jej prostota, piękno, naturalność i niezwykłość. Bardzo chciałabym jej spróbować ^^
Po samym zapachu? Nie odgadłabym!
UsuńWarto zamówić. :D
Tak właśnie musi smakować niebo *-* Jak gdzieś spotkam, to chyba się skuszę.. Lepsza od białej Vanini?
OdpowiedzUsuńDla mnie lepsza Vivani, ale "bo wanilia", a ja po prostu kocham wanilię.
UsuńBiała jest najlepsza i jeszcze ta tabliczka taka piękna *.*
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kusi, zbyt jednolita. Ja muszę mieć krem albo coś, co sprawi, że czekolada rzuci mną o ziemię, gdy tylko ją zobaczę. Współczuję Ci za to (i sobie też) każdorazowego poczucia, że musisz przetestować całą serię. To często prowadzi do frustracji, bo wachlarz wciąż się powiększa, a ty poza jedną firmą masz do sprawdzenia jest sto innych.
OdpowiedzUsuńJesteśmy w jakimś ogromnym, niekończącym się wirze próbowania i tyle. Musimy z tym żyć. :D
UsuńNajwiększa frustracja jest przy Zotterach :P
UsuńCudownie, że chociaż niektóre białe czekolady, pełnoprawnie można nazwać czekoladą, bo te dostępne w supermarketach często nijak mają się do nazwy. Szkoda tylko, że trzeba zamawiać, no i za jakość trzeba płacić.
OdpowiedzUsuńTo prawda, a osobiście wolę nic nie zjeść, niż zjeść tanie paskudztwo. Te marketowe białe czekolady... na samą myśl o nich mam jakieś odruchy wymiotne.
UsuńTa jest właściwie bardziej czekoladowa, niż wiele pospolitych mlecznych i właściwie... to przykre, żeby było tak ciężko o dobrą czekoladę.
Czemu ja nie mam co takich czekolad dostępu *.* Jestem mega zaintrygowana :P
OdpowiedzUsuńWystarczy zamówić online. :D
Usuńha ha ha i ty to mówisz, mogłaś równie dobrze napisać: wystarczy podesłać linka najbliższym :D Już wyobrażam sobie twój szantażyk: Albo kupisz mi tą czekoladę, albo zapomnij o naszej znajomości xDDD
UsuńCo do czekolady, biała to moja słabość i najukochańszy zasładzacz <3 Biere w ciemno... ale komu linka wysłać!? :D O już wiem! Mikołajowi na Syberie :)
Haha, taak, mniej więcej. :P
UsuńPo skończeniu lodów, myślałem, że będzie lżej. Lżej oglądać. Dupa... No nic. Pomijam ocenę, pomijam tłuszczyk. Ona nawet kolor ma inny niż czekolady, które jadłem. Kiedyś muszę spróbować takiej hmmm, nazwijmy to "prawdziwej białej".
OdpowiedzUsuńNie ma porównania między tą, a zwykłymi białymi! To po prostu trzeba spróbować, a naprawdę... warto.
UsuńWspomnienia powróciły... To jest czekolada nie do zapomnienia. Umysł głupieje - niby jesz białą czekoladę, ale czujesz coś zupełnie nietypowego.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się jednak z brakiem waniliowości. Jak posmak wanilii wyczułam gdzieś pomiędzy kwiatową dusznością, no ale to w końcu bardzo subiektywne odczucia.
W Twoim przypadku zapomnienie o tej czekoladzie byłoby niemożliwe. W takich okolicznościach w końcu! Przyznam, że doskonale tę czekoladę dobrałaś. ;)
UsuńWanilii nie czułam, pewnie dlatego, że wciąż pamiętałam bardzo waniliową Vivani, albo... albo którejś z nas ten zapach i inne nuty namieszały w głowie.
Dzięki Tobie i Basi, dowiaduję się o markach czekolad o, których nawet nie śniłam :D Ta wygląda zachęcająco, a szczególnie jej kolor. Tylko ta cena...może wyjdę na dziwną, ale szkoda byłoby mi tyle zapłacić za 50 gramów...
OdpowiedzUsuńChyba ze 100 razy Ci pisałam jak lubię białe czekolady:) . Chętnie bym ją spróbowała:) a słowo El Blanco jakoś mnie mega pozytywnie nastawił do niej sama nie wiem czemu mi się tak podoba:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście ładnie brzmi.
UsuńJa zawsze mówię, że uwielbiam białe, mleczne, ciemne i... chyba po prostu kocham czekoladę. Każdy rodzaj. ;D
Ja deserowej nie lubię:)
UsuńA wolisz białe czy mleczne?
UsuńW samym opisie można się zakochać :D Teraz tak dla porównania kup białą od Milki :) Albo lepiej i nie, bo to by było zbyt brutalne :P
OdpowiedzUsuńO nie, to byłaby różnica tak ogromna, że chyba musiałabym dodać do skali ocenę ujemną. :P
UsuńO rany :o Chcę........ <3
OdpowiedzUsuń