Nigdy specjalnie nie interesowałam się kulturą Indii, ale zawsze mi się w pewien sposób podobała. Z jednej strony kojarzy się od razu z odpustową biżuterią, kolorowymi strojami i kinem Bollywood, ale... z drugiej to właśnie to wszystko składa się na specyficzny klimat. Kultura, wierzenia i, co jest najbardziej kluczowe w tej recenzji, indyjskie smaki, tworzą integralną całość, która dla nas, Europejczyków, jest tym bardziej interesująca, bo kompletnie inna.
Dzisiaj nie pozostaje nam nic innego, jak przywitać się z indyjskim orientem, przepełnionym kadzidełkami i pikanterią, a więc... "namaste!", co znaczy po prostu: "dzień dobry".
Zotter Namaste India to biała karmelowa czekolada ręcznie czerpana wypełniona nugatem kokosowym z wiórkami i kremem kakaowym z indyjskimi przyprawami z dodatkiem alkoholu. Imbir, kardamon, kolendra, chili i cynamon w połączeniu z brandy z cukrowej trzciny... to już po prostu brzmi bosko. Pozostając w indyjskiej, nieco hinduistycznej, terminologii, założę się, że ten smak nawet najmniej otwarty umysł na świecie doprowadzi do wyzwolenia!
Delikatnie wyjęłam czekoladę z papierka z delikatnym, lecz pełnym wyrazu, zdobieniem. Odwinęłam jeszcze jedno, pozłacane, zabezpieczenie i ... do mojego nosa trafił smakowity, mleczny zapach z nutami bardzo maślano-karmelowymi. Był delikatny i zarazem wyrazisty, niezakłócony, a podkręcony przez korzenną, kardamonową nutę, z alkoholem. Do tego wrażenie wizualne: smakowita, jasna, karmelowo-złocista barwa tabliczki wręcz krzyczała: "zjedz mnie".

Oto biała warstwa, kokosowa, zaczęła się odsłaniać. Było jej mniej więcej tyle samo, co ciemnej, ale to ona pierwsza dochodziła do głosu. Wydała mi się tłustawo-rzadka, ona bardziej rozlewała się, niż rozpuszczała. Miała w sobie jeszcze więcej mleka, niż sama czekolada. Wydała mi się właśnie głównie z mleka zrobiona, któremu nadano kokosowy smak. To był głęboko mleczny smak z ogromnym dodatkiem kokosa, nie zaś po prostu "mleko kokosowe". Czuło się tu kokosową świeżość, wiórki, w ilości wcale nie małej, nie były prażone, chrupiące, czy suche, a właśnie lekko miękkie, chrzęszczące i jakby... naturalne, nie poddane przesadniej obróbce. Ich smak był silny, co spotęgowała jeszcze nuta kokosowego mleka, pochodząca bezpośrednio z samego kremu.
W pewnym momencie wychwyciłam tu nawet owocową, orzeźwiającą nutę ananasa, ale tylko w stopniu minimalnym. Nugat był bardzo słodki, chyba nawet słodszy od czekolady, ale nie zasładzał, ponieważ po chwili od umieszczenia kawałka w ustach, nadciągać zaczęły nuty ostrzejsze.
Mówię tutaj o pikantnym, korzennym smaku z kardamonem i imbirem na czele. Były to jakby przyprawy wiodące, z tego całego wachlarza. Szybko dołączały do nich kolendra i chili, a wtedy to dopiero zaczynało piec w gardle! Tabliczka nabierała w tym momencie dynamiki, w uładzoną, delikatną słodycz wgryzała się pikanteria, paraliżująca wręcz swym idealnym wyważeniem. To nie była po prostu paląca ostrość, a pikantność tak złożona, że każdą przyprawę dało się wyczuć.

Kiedy próbowałam warstwy osobno, stwierdziłam, że kokosowy nugat jest jeszcze bardziej mleczno-kokosowy, niż mi się wydawało. Nuta ananasowa też była silniejsza, kwasek był silniejszy. Już w tej części poczułam odrobinę korzennych przypraw. Niewątpliwie, jest to część bardzo słodka, chociaż słodycz nie zakłóciła w niej nawet najmniejszego szczegółu.
Warstwa kakaowa jest gorzko-słodka i bardzo ostro-alkoholowa. To tu znajduje się większość przypraw.
Okryte są bardzo słodką czekoladą, w której nuty palone są na niemal równym poziomie z mlekiem, a wierzcie mi - ta czekolada to niemal samo mleko.
Całość określiłabym jako wybuchową. Delikatna słodycz, wyraziście palone, karmelowe nuty, ogromna ilość mleka i wreszcie kokos po chwili zmienia się o 180 stopni; to czekolada podgryza konsumenta niezwykłym połączeniem przypraw. Kardamon, imbir, kolendra i chili stanowią jedność, ale każdą z nich czuć wyraźnie. Goryczka kakao także odnalazła tu swoje miejsce, a całość okrasiła spora ilość alkoholu.
W tej tabliczce ciągle się coś zmienia, aż dziwne, że podczas tak krótkiego czasu degustacji, w końcu ma ona zaledwie 70 g, można tyle wyczuć! Jestem pod wrażeniem, że Zotter umieścił tyle skrajności, które jak na ironię doskonale do siebie pasują, w czymś tak malutkim. Niepozorna, słodko-ostra, bomba.
ocena: 10/10
kupiłam: zamówiłam u dystrybutora
cena: 16 zł
kaloryczność: 473 kcal / 100 g
czy kupię znów: z chęcią
Skład: surowy cukier trzcinowy, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, mleko, masa kakaowa (9%), syrop fruktozowy-glukozy, wiórki kokosowe, mleko kokosowe, koncentrat z ananasa, ryż w proszku (ryż, woda, olej słonecznikowy, sól), słodka serwatka w proszku, imbir, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat cytrynowy, pełny cukier trzcinowy, brandy z trzciny cukrowej, proszek kokosowy (mleko kokosowe, maltodekstryna), sól , lecytyna sojowa, kardamon (0,1%), kolendra (0,1%), wanilia, cynamon, przyprawa do piernika, chili Bird's Eye, proszek cytrynowy (cytryna, skrobia kukurydziana) lecytyna słonecznikowa
Skład: surowy cukier trzcinowy, masło kakaowe, pełne mleko w proszku, mleko, masa kakaowa (9%), syrop fruktozowy-glukozy, wiórki kokosowe, mleko kokosowe, koncentrat z ananasa, ryż w proszku (ryż, woda, olej słonecznikowy, sól), słodka serwatka w proszku, imbir, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat cytrynowy, pełny cukier trzcinowy, brandy z trzciny cukrowej, proszek kokosowy (mleko kokosowe, maltodekstryna), sól , lecytyna sojowa, kardamon (0,1%), kolendra (0,1%), wanilia, cynamon, przyprawa do piernika, chili Bird's Eye, proszek cytrynowy (cytryna, skrobia kukurydziana) lecytyna słonecznikowa
Mieszanka przypraw tak mnie ciekawi (kocham korzennno-ostre smaki), że pewnie i na tą się skuszę, mino obecności alkoholu. Ostrość i łagodna słodycz z kokosem, no proszę cię. To tak jakby wywiesić na drzwiach kartkę z napisem "Darmowa czekolada i kotki do przytulania"
OdpowiedzUsuńGdyby to była kartka na szklanych drzwiach, pewnie bym przez nie wlazła, nawet nie tracąc czasu na otwieranie ich!
UsuńMoże to jest właśnie tabliczka, dzięki której inaczej spojrzysz na alkohol w słodyczach? Koniecznie trzeba spróbować!
Ta tabliczka prezentowana wcześniej już przez Basię wzbudziła we mnie zachwyt.Chciałam ją zamówić lecz jej nie mieli :(. Ten kokosowy nugat mnie zabija! Ogólnie ta gama przypraw świetnie się ze sobą komponuje.
OdpowiedzUsuńOstatnim zdjęciem wbiłaś mi nóż w serce :P (zazdro) :D
Następnym razem może się uda. ;)
Usuńhttp://theobrominum-overdose.blogspot.com/2015/05/zotter-namaste-india-biaa-karmelowa.html Wczoraj o niej wspominałam przy recenzji Indii 62%, a dziś jest u Ciebie - co za zgranie! :D Porównując zdjęcia naszych Namaste India widać, że partie Zotter Handscooped nie są identyczne, co jeszcze wzmaga ich magię. To była dla mnie jedna z lepszych zotterowskich nadziewańców, niesamowita bomba smaków.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Podczas jedzenia można mieć wrażenie, że właściwie je się tabliczkę jedyną taką na świecie.
UsuńWygląda nieziemsko. Te uderzenia - trochę bym się ich obawiała (nie przepadam za chilli w czekoladach), ale ten alkohol mnie zachęca ;D
OdpowiedzUsuńPowiem tak... tu wszystko jest po prostu spójną całością, więc nie ma co się tu chili bać. :P
UsuńPo pierwsze niesamowity wygląd czekolady i opakowania
OdpowiedzUsuńPo drugie na pewno niesamowita konsystencja
A po trzecie to bogactwo smaków!!!:D
Czyli ideał pod każdym względem!
UsuńChciałabym taką czekoladę, tylko minus ostrość i minus wiórki (gdyby były uprażone w sposób, jaki toleruję, to niech sobie będą, ale trudno to ocenić po samym czytaniu). A co do Indii, też się nimi nie interesuję, podobnie jak Japonią czy rdzennymi mieszkańcami "Indii", czyli Indianami Kolumba. Niemniej wszędzie tam chciałabym zapodróżować. Na kulturoznawstwie tylko się o nich nasłucham, że potem chodzę smutna po naszych mało kolorowych uliczkach.
OdpowiedzUsuńTe wiórki... hm, do czego by Ci je tu porównać? Trochę jak w maśle orzechowym Primaviki, zupełne przeciwieństwo Bounty'ego.
UsuńCzekoladę opisałaś cudownie aż chcę się w nią wgryźć z dziką rozkoszą :)
OdpowiedzUsuńBiała? Karmel? Kokos? Jeszcze dajcie wanilię i stwierdzę, że wszystkie moje ukochane smaki zamknięte zostały w jednej tabliczce... <3 Obawiam się jedynie tych przypraw, bo ja przyprawy lubię aczkolwiek takie bardziej w stronę meksykańskich, pikantnych potraw, natomiast orientalne smaki korzenne - tu bywa różnie. Niemniej ona tak wygląda, że najchętniej bym zużyła ją niczym zaprawę i ulepiła sobie z niej chatkę niczym Baba Jaga. Takie wywołuje u mnie skojarzenia. :D
OdpowiedzUsuńWiesz... właściwie w każdej czekoladzie Zottera jest wanilia. :P
UsuńHaha, gdybym miała mieszkać w chatce z takiej czekolady.... szybko stałabym się bezdomną (i to zapewne z nadwagą).
Taka ciekawostka, 5 lat naszego życia to właśnie Indie i Bollywood :D W gimnazjum miałyśmy niezłego fixa na tym punkcie co przeniosło się na liceum i skutkowało tym, że nasza matura z polskiego była właśnie na temat Indii tylko każdej z nas w innym nieco kontekście :P Teraz aktualnie Korea nami zawładnęła ale do Indii nadal mamy ogromny sentyment i właśnie dlatego z chęcią spróbowałybyśmy tą czekoladę nawet pomimo obecności alkoholu w niej :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, w sumie to zupełnie inna kultura, inne wszystko, więc... jest się czym interesować.
UsuńCo do Korei... akurat tam moje zainteresowania nigdy się nie kierowały.
Zotter Namaste?! *.* Jeju, coraz to kolejne tabliczki a mój zachwyt nadal góruje. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się czekolady z tej firmy spróbować ;)
OdpowiedzUsuńo matko, a ta czekolada tak dobrze się prezentowała: biała karmelowa z kokosowym nugatem i kakaowym kremem... ale po co ten głupi kardamon i anyż! nie znoszę przypraw korzennych! Jak mogli, to mogła być poezja dla podniebienia... Ale Zotter i tak wymiata, patrze na jego produkty jak małe dziecko na ciastka na najwyższej półce w domu w kuchni :)
OdpowiedzUsuńBluźnisz! Jak można nie znosić przypraw korzennych?
UsuńHm, to porównanie... do mnie też pasuje, zwłaszcza, że jako dziecko byłam gotowa przelać krew (rozwaliłam sobie głowę do krwi, wspinając się do szafki z ciastkami) dla ciastek, haha. ;P
Można, nie znoszę, aż mnie skręca na sam zapach :< Może mam uraz przez pewne produkty...
UsuńOsz ty, byłaś niezłym gagatkiem, dałaś popalić swojej rodzince :D
Dalej jestem i do dziś daję im popalić (chociażby wysyłając linki tego, co chcę dostać, haha).
Usuńnie, no szacun, naprawdę, za każdym razem mnie to zadziwia :D Przynajmniej już szafek nie demolujesz :)
UsuńI takie nadzienia działają na wyobraźnię. Co prawda to kompletnie nie moje smaki, ale kurdę, kuuusi! :D
OdpowiedzUsuń