poniedziałek, 8 stycznia 2018

J.D. Gross Ekwador 56 % ciemna z płatkami chili

Uwielbiam ciemne czekolady J.D. Gross - nawet w ich 60 %-owej (Amazonas) nie brakuje kakao, więc gdy tylko pojawiły się nowości, kupiłam je bez wahania. Chcąc dowiedzieć się, jak wielki zapas zrobić opisywanej dzisiaj, otworzyłam ją bardzo szybko (zazwyczaj zakupione czekolady leżakują sobie w mojej szufladzie parę miesięcy). W końcu... czekolady z chili ubóstwiam, a o naprawdę dobrą, trafioną z proporcjami trudno.

J.D. Gross Ekwador 56 % z płatkami chili to ciemna ciemna czekolada o zawartości 56 % kakao arriba z Ekwadoru z chili.

Po otwarciu poczułam bardzo smakowitą woń wyrazistego, palono-kawowego kakao w towarzystwie słodyczy karmelu i odrobinki śmietanki. Po przełamaniu poczułam nawet sugestię pikanterii chili.

A jakież to było przełamanie! Usłyszałam cudowny trzask, tabliczka była bowiem twarda (wydała mi się nieco grubsza od reszty J.D. Gross).
W ustach okazała się pełna, gęsta i idealnie kremowa, jakby zawierała dodatek śmietanki. Była tłustawa, ale w sposób przyjemny. Ucieszyłam się, że była gładka - chili to idealnie zmielone drobinki (choć właśnie i drobinki), nie zaś duże płatki.

W ustach rozchodziła się słodycz o karmelowym wydźwięku. Rosła, ale ani razu nie zrobiła się za silna.

Od początku bowiem rozwijała się także gorzkawa nuta o dość mocnym stopniu palenia (co też pewnie napędzało skojarzenie z karmelem). Niosła smak pysznej, palonej kawy, która z czasem przypominała nieco kawę ze śmietanką.

Szybko zaznaczała swoją obecność pikanteria - najpierw bardzo subtelna. Kiedy słodycz nabrała pewnej (kwiatowej?) lekkości, ostrość związała się z nią, eksponując smaczek papryczki chili. Zrobiło się niemal... soczyście.

Chili nie odpuszczało, dochodziło zewsząd i umacniało swoją pozycję w oparciu głównie o słodycz, co świetnie ją złamało (miałam wrażenie, że papryczka zajęła część miejsca słodyczy, dzięki czemu czekolada wcale nie była tak słodka, jak wskazuje na to zawartość kakao). Pikanteria zaczęła trochę przypiekać w gardle, w ustach podsycając tym samym gorzkawość kakao.

Ogólna silna, ale nie zabijająca reszty smaków, ostrość chili i palono-kawowe kakao cudnie zagrały na końcówce, pozostając także w posmaku, w którym czuło się również karmelowo-śmietankową słodycz.

Czekolada bardzo, bardzo mi smakowała. Pikanteria świetnie wpisała się w słodycz, uprzyjemniła ją, a kakao pokazało, co potrafi. Było trochę gorzkawo, choć przystępnie. Podobnie chili - było mocne, ale nie na tyle, by coś zagłuszyć. Uważam, że proporcje w tej czekoladzie dobrano genialnie (choć nie miałabym nic przeciwko większej zawartości kakao). Nie wydawała się tłusta, a kremowa.
Porównując ją do ogólnodostępnych tabliczek, uważam, że jest genialna i nie ma sobie równych. Weźmy takiego Lindta - ostatnio go sobie przypomniałam i odebrałam jako nieco za słodkiego i podchodzącego pod ulepek, choć wciąż dobrego jak na taką czekoladę (cena, dostępność). W J.D. Gross nie mam do czego się przyczepić.


ocena: 10/10
kupiłam: Lidl
cena: 4,99 zł (za 125g)
kaloryczność: 572 kcal / 100 g
czy znów kupię: tak (zapas już zrobiony)

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, papryczka chili 0,2%, lecytyna słonecznikowa, ekstrakt z laski wanilii

---------------

Aktualizacja z dnia 29.03.2019 (nowe opakowanie):
Tym razem, gdy zrobiłam kęs, w słodyczy szybciej pojawiła się ta lekkość, która wydała mi się wręcz soczyście-owocowa. Bosko się to zgrało z pikanterią. Jakieś parę miesięcy temu jadłam ostatnią z zapasu, jaki zrobiłam poprzednio (i fakt, data ważności była już blisko), ale jestem w 100%-ach przekonana, że tegoroczna jest soczystsza i równie obłędna.

Jakoś w 2020 czekolada weszła do stałej oferty i zmieniła opakowanie. Wydaje mi się, że od tego czasu przestałam w niej trafiać na płatki chili; że zaczęli dodawać je zupełnie na gładko. Nie czuję w niej wielkich zmian, jednak wydaje mi się nieco łagodniejsza, jeśli chodzi o samą bazę - jakby nieco bardziej maślana niż gorzka, jednak nie dam sobie ręki uciąć, że to zmiany producenta (może obecnie 56% to dla mnie zdecydowanie za mało?). Ocenę jednak podtrzymuję, bo w tej cenie nie znam lepszej z chili.

14 komentarzy:

  1. Chciałam ją kupić i spróbować ale Angelika powiedziała kategoryczne NIE xD Ona nienawidzi chili, więc nie miałabym nawet co z całą tabliczką zrobić ale wierzę, że była naprawdę dobra :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam, chyba przeszukam wszystkie wrocławskie Lidle, aby ją zdobyć. Jak znajdę, wykupię cały karton.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się śmiejesz, ja mam ochotę serio cały karton kupić.

      Usuń
    2. Tylko uważaj, bo celulozy się nie trawi.

      Usuń
    3. Dla takiego cuda nauczę się ją trawić.

      Usuń
  3. Uwielbiam czekolady tej firmy, ale niestety chili u mnie odpada :P

    OdpowiedzUsuń
  4. W moim Lidlu jej nie było... widzę, że Gross trzyma klasę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję. U mnie za to tej 90% nie było, ale zdecydowanie bardziej cieszę się z takiego układu.
      To fakt. Dobrze, że na rynku są takie pewniaki.

      Usuń
    2. 90% u mnie też nie było... nie dojechały te z ulotki - pozostały tylko te te stałej oferty

      Usuń
  5. charlottemadness8 stycznia 2018 19:56

    Oj tak! Zapasy warto zrobić! Lindt do niej wcale się nie umywa..Byłam bardzo mile zaskoczona ostrością, jaką zaoferowała mi ta tabliczka :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. I w ogóle, że przy tej zawartości nie jest tak mocno słodka, tłusta itp. Powinni wprowadzić ją na stałe!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.