czwartek, 1 marca 2018

Zotter Mousse au Chocolat "Piura" 82 % ciemna z Peru nadziewana kremem czekoladowym z peruwiańskiego criollo

Ostatnio Zotter wkurzył mnie zasadniczymi zmianami składów niektórych czekolad. Gdy wreszcie miałam zamówić klasykę z ciemnoczekoladowym musem, okazało się, że w obecnie produkowanej dają mniej kakao. Pewnie ma to związek z jeszcze bardziej kakaową nowością, ale i tak mnie jakoś zirytowało. Kupiłam je, by porównać, a przez ową (chwilową) irytację zaczęłam właśnie od nowości. I dlatego, że opakowanie ładniejsze.


Zotter Mousse au Chocolat "Piura" 82 % to ciemna czekolada o zawartości 82 % kakao criollo z Peru nadziewana musem czekoladowym również z peruwiańskiego criollo (mus to 60 % całości).

Po tym, jak rozwinęłam papierek, zachwycił mnie ziemisto-orzechowy zapach mający charakter trufli czekoladowej, w której nie brak dymnych akcentów i w której można doszukać się akcentu owoców i czegoś alkoholowego. Po przełamaniu do głowy przyszła mi myśl: "owoce w dymie". Były to owoce soczyste, ale dość konkretne - cytrusy (i "śliwko-porzeczka"?).

Przy łamaniu zdziwiłam się, napotykając na opór, a w końcu słysząc chrupanio-trzask. Była bowiem strasznie twarda. Taki też wydał mi się mousse, ale w ustach...
Sama czekolada okazała się kremowa, ale i lekko sucha, zaś mousse... autentycznym mousse'em i to takim z efektem napowietrzenia / roztrzepania, mimo że był zbity i tłusty (jak na mój gust nieco za tłusty, ale do przyjęcia, zwłaszcza gdy patrzy się "całościowo").

W smaku była ogromna różnica, czy przegryza się przez całość, czy dzieli czekolada-mousse.

Czekolada jakby trochę "pogrupowała" niektóre nuty zapachu. Witała subtelną słodyczą w towarzystwie siarko-cytryny, którą leniwie okrywał ziemisty dym, wydobywający się z ciemnej gleby... Mokrej od soku cytrusów. Tak te smaki zagrały, że od razu do głowy przyszedł mi dojrzały słodko-gorzki grejpfrut. Całość wyszła wyraziście, ale i naturalnie. Pod koniec czułam jeszcze naturalną gorzkawość orzechów. (Wydała mi się bardziej siarkową wersją Labooko Peru "Criollo Cuvee" 82 %.)

Sam mousse z kolei wydał mi się słodki w naturalny sposób jak świeżutkie orzechy (np. laskowce), bardziej kakaowy niż czekoladowy i... zaskakująco grzybowy. To, jak i maślany posmak, trochę mi nie pasowało, ale tylko gdy próbowałam go oddzielnie. Czekolada narzuciła mu nieco inną drogę (smaczniejszą).

W połączeniu najpierw to czekolada dominowała, lecz ziemista nuta niemal od razu kojarzyła się bardziej z mokrą glebą i grzybami właśnie. Orzechowa słodycz w połączeniu z odymionymi cytrynami i grejpfrutami przywodziła na myśl słodkie, dojrzałe pomarańcze i ich skórki. Słodka maślaność nakręcała i słodycz owoców (wymienionych, ale raz i drugi mignęła mi też jakby suszona śliwka). Zadziałało to jednak tak, że na zasadzie kontrastu powoli rozpuszczająca się czekolada wydała mi się jeszcze bardziej siarkowo-dymna. Przy tym pojawiała się lekka pikanteria, znacząco rosnąca pod koniec.

Właśnie wspomniana ostrość wraz z gorzkawością i słodyczą cytrusów oraz, już tylko odrobinę dymnym, smaczkiem kakao pozostawała w posmaku.

Całość była więc wyraziście: cytrusy (cytryno-grejpfruty i pomarańcze) osnute dymem, cała ziemistość, ale i... słodko-maślanie. To jednak też wyszło tak "naturalnie", leciutko truflowo, a powagę całości napędzało chili, którego nie pożałowano (ale nie było tak bardzo ostro, co tu przypadło mi do gustu, bo nie zagłuszyło smaku criollo).

W normalnej tabliczce ta maślanośc by mi przeszkadzała, ale biorąc pod uwagę, że to nadzienie, które tak się wkomponowało w resztę, naprawdę nie mam do czego się przyczepić (choć ja i  tak eksperymentowałabym raczej z bardziej maślano-sojowym lub mlecznym musem czy coś).
Suchawy efekt czekolady natrafiał na tłusty mousse i w połączeniu było jak najbardziej ok, a smak sprawiał, że miałam poczucie soczystości. Gdyby było nieco mniej tłusto, a sam mousse nie kojarzył się ani trochę maślano-grzybowo, dałabym 10.


ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 473 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, masło, tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy z cukru inwertowanego, chili "Bird's eye"

13 komentarzy:

  1. No nie, jeszcze soi tu brakowało xD Masło to dla mnie clou musu czekoladowego i cieszę się, że na nim nie oszczędzano. Chociaż ta wydaje mi się strukturalnie bardziej tłusta niż klasyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja ogólnie masła nie lubię to... :P Słodycze z nim muszą być naprawdę dobrze zrobione, by mi posmakować tak bardzo-bardzo.

      Usuń
  2. Widać, że nie pożałowali czekolady, gruba warstwa :) Na pewno kupię jak gdzieś zobaczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście. To udanego polowania na nią.

      Usuń
  3. Orzechy w musie jak najbarrdziej na tak, ale grzyby? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta grzybowa nuta intryguje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A my teraz nabrałyśmy ochotę na mocno czekoladowe trufle :) Chili nas trochę odstraszyło ale ostatecznie i tak byśmy ją spróbowały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, spoko, ono tu tylko dla podkreślenia ewidentnie było, a nie żeby "czekolada z chili".

      Usuń
  6. O taaak, konsystencja stworzona z myślą o mnie. Aż sobie ją wyobraziłam na języku. Tylko czekolada ciemna w wykonaniu Zottera = zło. Z mleczną wcale nie wyszłoby źle, patrz: tabliczka z kakaowym musem Rittera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak Ci ciemne Zottery mogą nie podchodzić. Dziś jadłam JD Gross 60 % i tak sobie pomyślałam, że chwilami, jeśli o konsystencję chodzi, do złudzenia przypomina Zottery, a nie powiesz mi chyba, że masz coś do JD Gross.

      Usuń
    2. Wczoraj i przedwczoraj jadłam Grossy z dodatkami: pomarańczą oraz karmelem. Jedno wielkie rozczarowanie.

      Usuń
    3. Z karmelem smakowała mi na szlaku, zakładam, że w normalnych warunkach wolałabym solony karmel, a z pomarańczą... niedługo otwieram (w przyszłym tygodniu). A rozczarowała Cię czekolada czy dodatki?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.