niedziela, 18 marca 2018

Pacari Andean Mint ciemna 60 % z Ekwadoru z miętą

Już po mini-wersji miętowa Pacari stała się jedną z moich ulubionych tabliczek z dodatkami. Kupiło mnie połączenie charakterystycznego smaczku marki i stopnia miętowości, więc tylko kwestią czasu było sięgnięcie po pełnowymiarową. W dodatku trafiła do mnie jeszcze jedna miniaturka, więc miałam możliwość porównania, jak odbiera się cienką, a jak grubą tabliczkę Pacari.

Pacari Andean Mint to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao (miazga + tłuszcz) z Ekwadoru z miętą andyjską.

Po otwarciu poczułam silny zapach mięty mającej cudownie naturalny wydźwięk, nakręcany kwiatową słodyczą czekolady. Sama czekolada również była wyraźnie wyczuwalna jako zdecydowana, wilgotnie ziemiście-cytrusowa baza. W połączeniu było to rześkie i wyważone.

Ciemna i twarda tabliczka wydawała pełny trzask przy łamaniu, a w ustach rozpływała się łatwo, lecz powoli. Nie była tłusta, miała w sobie coś lekko pylistego, co sprawiało, że nie była idealnie gładka (a mi wydawało się, jakby zawierała idealnie zmieloną miętę - choć to tylko wrażenie).

W smaku w pierwszej chwili urzekł mnie balans między gorzkością, a słodyczą. Dzięki dobrze dobranym proporcjom czekolada wyszła raczej wytrawna, ale lekka.
Gorzkawość, leciutko tylko palona, rozwijała się powoli, dzięki czemu wydała mi się stateczna.

Mięta szybko się wychylała, jednak wypływała jakby właśnie ze splotu tych smaków.
Przywodziła na myśl miętówkę - herbatę, napar - bardzo esencjonalną.

Początkowo ze względu na gorzkawość palono-ziołowych nut rysowała się przede mną wizja raczej suszonych liści gotowych do zalania, albo właśnie zalewanych.

W połowie rozpływania się kawałka słodycz... nie tyle rosła, co rozchodziła się na wiele czynników, bardziej zwracała na siebie uwagę. Typowy dla Pacari kwiatowo-roślinny charakter słodyczy przedstawił miętę jako roślinę żywą.

Sama czekolada również eksponowała swe wilgotnie-ziemiste cechyy i cytrusowe przebłyski, dzięki czemu nakręcała się soczystość, co znów sprawiało, że czułam raczej świeżą miętę i herbatę miętową, a nie tylko taką ziołową herbatę. O tej jednak nie dawały zapomnieć te bardziej palone, a wyłaniające się zwłaszcza na końcówce, nuty karmelowo-kawowe. Z miętą przeistaczały się w herbatę, która to degustację kończyła.

Ziołowa, miętowa herbata, miętowe orzeźwienie i ziemiste kakao (a także taki mglisty posmak - posmaczek właściwie - czegoś, na co w mojej głowie pojawiło się określenie "cytrusek") pozostawały w ustach na bardzo długo.

Pełnowymiarową wolę od miniaturki głównie ze względu na to, że z racji grubości rozpływa się dłużej, więc smaki rozchodzą się, przeplatają i przechodzą jeden w drugi wolniej (w miniaturce wszystko bardziej "skupia się w jedność"). Pełnowymiarowa wydała mi się głębsza i wytrawniejsza (kakao przybrało bardziej ziołowo-kawowy wydźwięk, niż ziołowo-orzechowy).


ocena: 10/10
kupiłam: pralineria Neuhaus (za czyimś pośrednictwem - dziękuję!)
cena: 19 zł
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarno kakao 48,84%, cukier trzcinowy 40%, esencja mięty 6%, tłuszcz kakaowy 4,96%, lecytyna słonecznikowa 0,20%

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się ta mięta u Pacari (u Zottera też), wydaje się bardziej ziołowa i nie taka sztuczna jak w większości czekolad.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie jadłam jednolitej czekolady miętowej, więc mogłabym spróbować. Brzmi fajnie, napar z mięty jest ok. Ziołowość - nope. Nie ukrywam też, że "mojszy" byłby krem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednolity (prawie) Baron z Biedry w sumie mi smakował. Tobie też by mógł.

      Usuń
  3. Ale nas bombardujesz tą miętą ostanio xD A dostałyśmy ostatnio od firmy odżywkę białkową o smaku czekolada-mięta i boimy się do niej podejść xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio coraz częściej smakuje mi mięta w słodyczach, a więc mam lekką ochotę na tą tabliczkę ;) Szczególnie ze względu na te piękne kostki!

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.