Jakoś dziwnie poczułam się, gdy po tych wszystkich dziwnych czekoladach Zottera miałam sięgnąć po właściwie niezwykle prostą, bo "po prostu z czekoladowym kremem"... Jak się jednak nad tym zastanowić, wcale nie jawiła mi się jako taka prosta. Wszak zrobić dobry mousse czy krem czekoladowy nie tak łatwo!
Zotter BitterClassic Mousse to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao nadziewana musem czekoladowym, który stanowi 60 % tabliczki.
Po otwarciu poczułam delikatny zapach ciemnej czekolady w dymno-palonym kontekście i z wyraźnie zaznaczoną orzechowo-maślaną nutką. Wyszło raczej łagodnie, a po przełamaniu robiło się bardziej... pyliście-maślano i trochę niemal alkoholowo-truflowo (zakładam, że to chili tak zadziałało).
Przy łamaniu, ażeby wreszcie usłyszeć piękny trzask wierzchniej warstwy, musiałam użyć siły, bo tabliczka okazała się twarda, mimo że nadzienie dało znać o pewnej miękkości.
W ustach czekolada rozpływała się kremowo, powoli odsłaniając wnętrze. Tutaj nie uświadczyłam miękkości, a niemal napowietrzone, bąbelkowo-moussewe wrażenie, mimo że środek był tłusty i dość zbity.
Wierzch miał łagodny, mimo że wyraźnie gorzki smak. Do głowy przyszedł mi dym i kawa, a dokładniej cygara i zaparzona, nie za mocna kawa z pianką. Do dymu można dodać także słodycz palonego karmelu. Później moja uwaga zaczęła skupiać się (niezależnie ode mnie) na tejże właśnie piance, zrobiło się tak... gorzkawo jak w przypadku orzechów włoskich, czyli wciąż bardzo przystępnie.
Z czasem palonokarmelowa nutka zaczęła wydawać mi się niemal lekko kwaskowata.
Gdy do głosu dochodziło nadzienie, leciuteńki słodki kwasek trochę podchodził pod owoce... suszone morele? brzoskwinie? Na pewno jakieś żółte i delikatne. Może nawet i melony miodowe, ale powiedziałabym, że to bardziej smak kremu owocowego niż owoców - za dużo było tu słodyczy i maślano-orzechowych nut. Z czasem nuty orzechowe, palonokarmelowe i kakao zaczęło podkręcać delikatne ciepło chili. To spowodowało, że wspomniane owoce zaczęły przypominać bardziej... słodkie wiśnie? takie suszone...? i wciąż w towarzystwie moreli (też suszonych)
Pod koniec pikanteria rosła, a dzięki niej kakao wracało z bardziej palonym smaczkiem. Wszystko to, paradoksalnie, wzmocniło soczystość owoców.
W ustach pozostawał posmak pylistego kakao, trochę jak po dobrych truflach, poczucie wytrawności napędzone pikanterią, ale... wszystko złagodzone maślaną słodyczą. Nie, żeby było bardzo słodko czy bardzo maślanie - o nie!
Muszę przyznać, że czekolada była smaczna, jednak wolałabym, aby nadzienie było mniej tłuste. Nie, żeby było jakoś strasznie tłuste, ale po prostu nie pasuje mi taka ilość maślaności. I nie chodzi o to, że nie lubię masła (bo nie lubię), ale czuję, że te lżejsze nuty (np. owoców - ileż bym teraz dała za nadzienie o wyraźnie morelowych nutach z chili!) lepiej by wyszły przy czymś bardziej mlecznym.
Nie widzę też sensu posiadania w ofercie dwóch łagodnych czekolad z musem czekoladowym (criollo z Mousse au Chocolat "Piura" 82 % jest dość łagodne niezależnie od zawartości)... tę mogli więc zrobić jako mocno kakaową siekierę, skoro to "bitter".
ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy znów kupię: raczej nie, chyba że w okazyjnej cenie czy coś
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, masło, tłuszcz kakaowy, syrop glukozowy z cukru inwertowanego, chili "Bird's eye"
Osobiście nie wyczułam w niej owoców i próbując obok piury, smakowały zupełnie inaczej. Dla mnie ideał, chociaż jestem trochę zła, że zawartość kakao obniżyli.
OdpowiedzUsuńInaczej to taak, ale sama przyznasz, że dwie takie łagodne i... Jednak w pewnym sensie maślano podobne przez zawartość kakao. A ja nie wiem, czy cieszyć się, czy żałować, że na dawną się nie załapałam. Oj, dopiero bym żałowała zmiany chyba, gdybym znała smak dawnej. Poniekąd Ci zazdroszczę, ale i nie.
UsuńJa Ci zazdroszczę tej Black & White (czy jakoś tak). Wciąż okładałam zakup, aż zniknęła :(
UsuńTo współczuję. Czekolada niestety moich oczekiwań nie spełniła, ale gdyby mi takie opakowanie (normalnie je kocham) i sam fakt spróbowania umknęły, czułabym się okropnie.
UsuńWłaśnie na taką czekoladową czekoladę miałybyśmy teraz ochotę :) Tylko szkoda, że mus taki tłusty.
OdpowiedzUsuńNie był aż taki bardzo, bardzo tłusty, ale właśnie też żałuję.
UsuńNiby prosta, ale złożona. Nie martwię się, że nie wyszła siekiera, bo chyba i tak będzie mi smakowała, chociaż chyba "Piura" bardziej kusi.
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie!
UsuńTaka mocno kakaowa siekiera to by było coś ale ta tabliczka również brzmi smacznie ;)
OdpowiedzUsuńW końcu nie zawsze człowiek ma jakieś zapędy na drwala, delikatność czasem też potrzebna, prawda.
UsuńKobieta potrzebuje delikatności :)
UsuńAle bym się w nią wgryzła :D
OdpowiedzUsuńChilli zmarnowało efekt, zatem nope. Poza tym to ciemna czekolada, którą w wykonaniu Zottera, jak wiesz, wprost uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPo Ritterze z ciemnym musem, a nawet po odpowiedniku z Wawelu, wiem, że takie czekolady mi odpowiadają. Zjadłabym... może Milkę? W sumie Loffel Ei można uznać za odpowiednik. Wychodzi na to, że próbowałam już wszystkiego, co naprawdę mnie interesuje.
O, tego RS chcę upolować po raz drugi. Pierwotnie niby chciałam dać tylko jakieś 6/10 i "czy znowu kupię" było nie, ale jednak chcę na blogu, bo fajna. A na te bąbelkowe czekolady patrzysz tak, jak na musy czy dzielisz to na zupełnie inne kategorie? Tak mi teraz do głowy przyszły, bo Milkę wspomniałaś.
UsuńA ja nawet tego RS-a mam, bo koleżanka przywiozła mi z Niemiec :)
UsuńNie, bąbelkowa, ale STAŁA, to zupełnie co innego. Mus = nadzienie.
Zazdroszczę! I nie wierzę, że to piszę.
UsuńBo właśnie ostatnio odkryłam, że Nestle Aero składa się właśnie jakby z nadzienia, ale nie, nie, bynajmniej nie twierdzę, że jest musem (swoją drogą: fu).