Czekolady zamawiam zazwyczaj okazyjnie, a więc gdy do Sekretów Czekolady trafia dostawa tych ze stałej oferty, nowości / ciekawostek i takich "na prośbę". Zawsze towarzyszy temu poczucie, że być może to jedyna taka możliwość. Zawsze też muszę dokonywać selekcji, bo niestety nie mogę sobie pozwolić na kupienie wszystkiego, czego bym chciała. Kiedyś tak zrezygnowałam z marki Kuna, wychodząc z założenia, że mają malutkie, ekskluzywne tabliczki, a ja wybrałam więcej akurat takich bardziej moich (konkrety, wydające się charakterniejsze). Gdy po długim czasie znów miałam okazję na poznanie tej marki... jakoś przemówiły do mnie opakowania (dziwne, bo nie w moim stylu - takie eleganckie i kobiece) i zawartości kakao.
Kuna Finest Ecuadorian Chocolate 82 % Esmeraldas Rio Verde to ciemna czekolada o zawartości 82% kakao Nacional z Ekwadoru z prowincji Esmeraldas.
Po otwarciu folii poczułam bardzo intensywny i jednoznaczny zapach kremu czekoladowo-laskowoorzechowego na chlebie, a dokładniej zestawiony z przypieczoną skórką od chleba. Nieśmiało zakręcił się i jakiś mleczno-słodki, zwiewny akcent.
Tabliczka jednak była ciemna, jak tylko się dało - miałam problem z uchwyceniem koloru na zdjęciach. Mimo to, przy łamaniu trzask wydał mi się jakiś... kremowy? Jakby tabliczka była gęściutkim kremem. A mimo to nie można trzaskowi odmówić głośności, tabliczce zaś twardości.
W ustach również nie była byle czym, bo długo zachowywała zbitą formę, choć opływała. Skojarzyła mi się z rzadkim, gładkim sosem albo kostką lodu. Tłustości w niej nie za wiele, była na dalszym planie, a całość pod koniec wysuszała.
Od pierwszego kęsa czułam subtelną gorzkość. Najpierw cechowała ją wytrawność, a potem kakao przybrało formę... bardziej neutralną, pokazując orzechy laskowe i pieczoną skórkę od chleba. Momentalnie na myśl znów przyszła mi kromka chleba sowicie posmarowana kremem czekoladowo-orzechowym.
Podano do niej trochę mleka, coś gdzieś bardziej rześko-lekkiego się zaplątało, a pieczony motyw zaczął rosnąć w siłę. O ile w pierwszej połowie rozpływania się kawałka byłam pewna, że czuję coś a'la Nutella, tak bliżej końca po głowie zaczęły mi krążyć też inne, charakterniejsze orzechy, więc może też czekoladowe masło orzechowe? Na pewno jednak wciąż czułam słodkie smarowidło.
W pewnym momencie wytrawna gorzkawość robiła się bardziej cierpka. Była to cierpkość typowo kakaowa, ale i jakby nieco... siarkowa? Wychwyciłam sugestię cytrusów, ale to chyba jednak nie one. Naturalny kwasek orzechów? Tonęło to w słodkim czekoladowo-orzechowym kremie.
Pewna lekkość nie dawała spokoju i im bardziej cierpko się robiło, tym wyraźniej zaznaczała owoce - jakieś leśne: jeżyny i borówki. Bardzo odległe, ale jednak.
Posmak pozostał cierpkawy, w sposób lekko owocowy i mocno prażony. Było tylko trochę słodko, ale w sumie i nie za mocno gorzko (a kwasek to w ogóle raczej tylko sugestie).
Całość wyszła mocno orzechowo. Krem czekoladowo-orzechowolaskowy i jakaś tam mleczna słodycz świetnie wyszły z silnym prażonym smakiem. Początek należał do skórki chleba, ale potem... jeszcze bardziej orzechowo się zrobiło. Warto zauważyć, że czekolada nie wydała mi się ani trochę palona (czy np. dymna) - to ewidentnie prażenie / przypieczenie. Sugestie owoców nadały lekkości, ale nie powiedziałabym, że odegrały dużą rolę. Gorzkawość wyszła bardzo naturalnie, a więc przystępnie, a słodycz... może nie była przesadzona, ale chwilami mi się jakby za bardzo narzucała (taka jak z 70%, a ta tabliczka to jednak 82%).
Jej smak trochę kłócił mi się ze strukturą. Smak był gęsto-kremowy, a ta rzadkość sosu czy podchodziła niemal pod wodnistość.
To dobra i ciekawa czekolada, którą szczerze polecam, bo orzechowo-chlebowe nuty fajnie tu wyszły, smak ogólnie bardzo mi się podobał, ale jednak całość mnie nie porwała (struktura lodu i jednak ta silna jak na 82 % słodycz).
ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 9,50 zł (za 30 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 607 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Fajnie, że jest już recenzja, będę mógł zalinkować pod zdjęciami. Może tabliczki są małe, ale gdzieś o połowę tańsze od topowych Domori.
OdpowiedzUsuńTańsze czy nie, małych nie lubię, acz gdy okazują się nieszczególne, to wtedy mam satysfakcję, że "dobrze, że taka mała".
UsuńA jednak czasem kupujesz i takie maluchy. Smak fajny, konsystencja zaś ni ziębi, ni grzeje. Opakowanie rzeczywiście mało Twoje, ale ładne.
OdpowiedzUsuńOwszem, bo jednak jest szansa, że okaże się pyszny.
Usuń