czwartek, 29 listopada 2018

Dolfin Noir Gingembre frais ciemna 60 % z imbirem

Byłam pewna, że po Dofinie Brownies souffles zjem zupełnie inną tabliczkę, ale podczas niedzielnej czekoladowej sesji zdjęciowej, kiedy robiłam zdjęcia "zwyklejszym na tydzień", smaki tak się dobrały, że padło na Dolfina skrajnie innego, niż myślałam. Ten mi jakoś bardziej pasował na zbliżające się deszczowe dni. Był to także czas, gdy opublikowałam recenzję niezbyt satysfakcjonujące Pacari Ginger & Chia.

Dolfin Noir Gingembre frais to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao ze świeżym imbirem.

Od razu po otwarciu poczułam ciemną czekoladę o dymnych, może też trochę kawowych zapędach. Wraz z dymem osnuwała ją mglista, mydlana słodycz świeżego imbiru.

Ciemna tabliczka okazała się twarda, głośno i zachęcająco trzaskała, a do tego nie kruszyła się, nie trafiłam również na żadną ciągnącą kostkę dodatku.
W ustach okazało się, że dodatek występuje pod postacią drobinek, chwilami takich już sproszkowanych, ale trafiło mi się kilka nieco większych - kamienno twardych. Nie wyszło to jednak jak imbir jako przyprawa, a jakby nie do końca ususzony i przemielony. Sama czekolada z kolei, oprócz dodatku, była raczej gładka, kremowo-tłustawa i rozpływająca się łatwo i powoli.

W smaku przywitała mnie wykwintną, nie za mocną słodyczą. Od razu pomknęła w kierunku słodko kawowym, że oczami wyobraźni zobaczyłam jakieś kawowe ciasto lub... kawę podaną do mocno czekoladowego, wilgotnie-biszkoptowego piernika, któremu towarzyszyły również nuty dymu.

W tle zaznaczył się imbir o świeżym smaku. Jakby zamglona, niepełna słodycz, którą nazywam mydlaną (świeży imbir tak mi się kojarzy i kropka - to nie negatywne określenie) wydała mi się niemal kwiatowa. Chwilami imbir przybierał soczyście słodką postać, ale mimo to, w oddali czułam leciutkie ciepło. Przy drobinkach jego smak oczywiście nasilał się.

"Piernik" wydał mi się bardzo nieśmiało przyprawiony, był bardziej biszkoptowo-czekoladowy, acz dymne nuty bardzo zacnie się wokół niego roztaczały. To, jak i kawa, budowało lekko palono-ciepłe poczucie, które splatało się z imbirem. Dym mieszał się z mydlaną kwiatowością. Nie za mocna słodycz podkradała się do wszystkich nut, sprawiając, że powychodziły słodko-wytrawnie i jedynie gorzkawo, nie zaś gorzko.

Końcówka była bardziej kawowa i słodko-piernikowa oraz słodko kwiatowo-imbirowa. Czułam delikatne ciepło. Ono pozostało także po zjedzeniu, wraz z posmakiem ciemnej, ale głównie słodkiej czekolady i imbiru. To nie była pikanteria, a jedynie jego smaczek.

Całość wyszła smacznie, spokojnie, delikatnie, a więc przystępnie i niewątpliwie głęboko. Czekolada nie była za słodka, dzięki czemu mimo braku większej gorzkości, wciąż miała coś do zaoferowania: smakowicie dymno-kawowe nuty. Jej piernikowość była złożona - płynęła poniekąd z niej, ale imbir na pewno ją napędzał. Zarówno piernik jak i imbir cechowała jednak delikatność. Pikanteria została jedynie zasugerowana, choć nie mogę powiedzieć, że wcale jej nie było. Takie kwiatowe wydanie imbiru ma swój urok, a z racji, jak wyważone i zgrane to było, nie nudziło.
Ja jednak nie ukrywam, że wolałabym kompozycję bardziej kakaową i z imbirowym kopem.


ocena: 8/10
kupiłam: Smacza Jama
cena: 6,95 (dostałam rabat -50%) za 70g
kaloryczność: 526 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, imbir 1,5%, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy

3 komentarze:

  1. Powoli przekonujemy się do imbiru, więc mogłybyśmy spróbować tej czekolady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byłaby świetna czekolada na przekonanie się do niego.

      Usuń
  2. Piernikowawe biszkoptowe ciasto super, ale imbir - zło. Kolejna czekolada, z której nie chciałabym nawet rządka.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.