Dolfin Speculoos to mleczna czekolada o zawartości 38 % kakao z ciastkami korzennymi (speculoos / spekulatius).
Po otwarciu poczułam zapach tłusto maślanych ciastek korzennych z kryształkami cukru w towarzystwie mleka. Odebrałam to jako przesłodzone, ale wciąż w pewien sposób zachwycająco urocze.
Tabliczka przy łamaniu wydała mi się krucha, mimo że w sumie łamała się normalnie, jak zwyczajnie twardawa mleczna.
W ustach rozpływała się łatwo, powoli stając się gładko-kremową masą o odpowiedniej, mlecznej tłustości, skrywającą drobinki ciastek. Były to dosłownie drobinki-okruszki. Twardawo-chrupiące, trochę cukrochrzęszczące, a więc łatwe do obcowania z nimi, mimo że nie rozpływały się. Miałam wrażenie, że dodano ich całkiem sporo, ale nie na tyle, by uczynić tabliczkę najeżoną. Mimo ich obecności mogła rozpływać się bez problemu. Podobało mi się to (choć drobnym modyfikacjom bym je poddała).
Po dłuższej chwili z korzenno-cukrowej toni wybił się cynamon. Wybił się albo raczej... Wypłynął na jej fali, bo to był słodki cynamon. Czułam też jakby goździki. Korzenna pikanteria wydała mi się znikoma i bardziej niż z przyprawami, złączona z takim ciasteczkowo-pieczonym smakiem, podkreślonym dzięki kakao. Co więcej, korzenna słodycz raz i drugi zrobiła aluzję do "karmelowawego" miodu.
Część ciastek chrupnęłam "obok czekolady", część, gdy już czekolada zniknęła i z zaskoczeniem odkryłam, że smakują ciasteczkami.
Dopiero po którymś kęsie ogólna korzenna pikanteria (pojawiająca się bliżej końca rozpływania się kawałka) wydała mi się stać na całkiem niezłym poziomie (choć zdecydowanie słabsza niż np. w Dolfin Hot Masala). Najwidoczniej musiałam nieco tych ciasteczek zjeść. Potem ta korzenność już tylko się umacniała, ale niestety analogicznie z cukrem.
Ta tabliczka widziała mi się jako... czekoladowa, nienadziewana i nietłusta wersja Ritter Sport Spekulatius (tak jakby połączyć wyidealizowany mleczny krem, przyprawy i ciastka oraz kakao) z wyższej półki.
Wyszła o wiele lepiej niż Ambiente Speculoos Lait, którą lata temu jadłam i była pyszna, a jak wróciła w roku kolejnym, dostałam bardzo słodką tabliczkę z niemożliwie twardymi, jakby starymi i drażniącymi ciastkami. Dolfin, mimo że przesłodził, stworzył coś wartego uwagi, o wiele lepszego niż Rococo Gingerbread Spice, ale na pewno na chęć na słodycz i nie dla wszystkich.
ocena: 8/10
kupiłam: Smacza Jama
cena: 6,95 (dostałam rabat -50%) za 70g
kaloryczność: 547 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, ciastka speculoos 4% (mąka pszenna, cukier trzcinowy, oleje roślinne: palmowy i słonecznikowy; miód, mąka sojowa, proszek do pieczenia - wodorowęglan sodu, cynamon), lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy, naturalny aromat piernika
Gładka kremowa masa to bagienko? Początkowo trochę zniechęciła mnie pozorna kruchość przy łamaniu i umiarkowana ilość ciasteczkowych cząsteczek, ale koniec końców wyszło całkiem mojo. No i zasłodziłaś się, a to dla mnie dobry znak.
OdpowiedzUsuńWerdykt: zdecydowanie bym spróbowała, acz niekoniecznie kupiła.
Nie do końca, ale bardzo blisko. To takie mniej lepiszcze bagienko.
UsuńO tak, zasłodzenie też może być pozytywne, bo rozróżniam jeszcze przesłodzenie (czyli po prostu za dużo zasłodzenia) i zacukrzenie / przecukrzenie (a więc "poczucie torby cukru w gębie").
Powiem Ci, że gdybym była Tobą i ją gdzieś zobaczyła, kupiłabym.