środa, 6 lutego 2019

Baron Luximo Premium Czekolada mleczna z nadzieniem o smaku piernikowym i kawałkami ciasteczek korzennych

Spojrzawszy na tytuł można by pomyśleć coś w stylu "no, recenzja na czasie", ale... właśnie nie. Czekolada zawitała bowiem do sklepów w zeszłym roku, a przeze mnie została zjedzona kilka miesięcy przed publikacją (na początku jesieni). Piszę o tym tylko dlatego, że w sumie nie wiem, czy w tym roku serię wznowiono, a jeśli tak, to czy czegoś nie pozmieniano. Wiem, że razem z nią pojawiły się jeszcze jakieś smaki, ale tata podarował mi tylko tę, stwierdzając, że pewnie za bardzo lubię miód, by kupić mi czekoladę z miodem. Wyszedł pewnie z założenia, że coś takiego jak "złe ciastka korzenne" nie istnieje, ja jednak patrząc na producenta... postanowiłam nie nastawiać się negatywnie. Ha! Gdy za czekoladę się zabrałam, jakoś skojarzyła mi się trochę z Czekolaterię, tylko taką "bardziej zimową".

Luximo Premium Czekolada mleczna z nadzieniem o smaku piernikowym i kawałkami ciasteczek korzennych to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao z nadzieniem (50%) o smaku piernikowym i kawałkami ciasteczek korzennych, produkowana przez Millano-Baron dla Biedronki. Pojawiła się jako edycja limitowana zimą 2017 jako czekolada o masie 157,5g podzielona na 5 mini-tabliczek.

Gdy tylko rozchyliłam papierek, poczułam się skonfundowana, bowiem uderzył mnie zapach cukru i sztuczna nuta... czegoś słodkiego, ale mało spożywczego, a kojarzącego się z chińskimi kamiennotwardymi gumami do żucia o bliżej nieokreślonym smaku. Poczułam również ogrom wyrazistego mleka i słodziutkich ciasteczek korzennych. Cynamonu nie pożałowano, ale nawet on nie uprzyjemnił zapachu. Ten był korzenny i z dziwną, obrzydliwą nutą.

Już w dotyku minitabliczka była tłusta, ale przy łamaniu wykazała się twardością. Nadzienie przełożyło się na lekką kruchość.
Czekolada rozpływała się leniwie, ale bardzo łatwo z racji silnej, maślanej tłustości. Stawała się mocno proszkowym bagienkiem, odsłaniającym zbite, ale szybko przybierające na plastyczności plastelinowo-margarynowe nadzienie wypełnione dość twardymi w ziarnisty sposób ciasteczkami. Z czasem trochę miękły, uwalniając oleistość.

W smaku już w pierwszej sekundzie po zrobieniu kęsa sama czekolada poraziła mnie cukrem i chemią. Obok wyrazistego smaku pełnego mleka, który rozszedł się nieco później, trwał cukierkowo-owocowy, bliżej nieokreślony aromat (czuję go w każdym mlecznym Baronie).

Po pewnym czasie aromat ten zaczął dominować, choć z pseudo owocowego zrobił się na chwilę bardziej jak jakieś "żelki o smaku coli" (moje wyobrażenie), potem nieco pseudo cynamonowy.

Słodycz i mleko kontynuowały panoszenie się także kiedy to nadzienie wyszło na pierwszy plan, ale wtedy poczułam też coś lekko autentycznie cynamonowego.
Wnętrze okazało się sztuczne, ale właśnie cynamonowe. Zaserwowało ogrom cukru, ale takiego... Z którym pewna mdłość margaryny próbowała rywalizować, z racji czego wyszło za słodko, ale nie aż tak morderczo cukrowo.
Korzenno-cukrowa słodycz mieszała się z bardziej mlecznym, ale nadal lekko cukierkowym smakiem.

Ciasteczka wydawały się nie mieć wyrazistego smaku, ale trochę podbijały smak cynamonu (normalnego). Chyba jednak i słodycz wzmacniały. Gdy pod koniec zebrało się ich więcej, wydały mi się raczej kartonowo-zbożowe.

Po czekoladzie pozostał korzenny posmak w całej mieszanie sztuczności, słodyczy i margaryniastości.

 Całość wyszła w sumie korzennie, ale też bardzo słodko i sztucznie, na pewno nie piernikowo. Nadzienie było mdłe, nijako-mleczne z nijakimi ciastkami.

Nie smakowała mi, aromaty Barona znów mnie wykończyły po małej ilości (nie podołałam trzem kostkom), choć obiektywnie nie była to czekolada wyjątkowo zła, a trochę poniżej przeciętnej. Właściwie mój największy zarzut dotyczy samej czekolady (okropnie naaromatyzowana, samo nadzienie to po prostu przeciętniak).
Przypomniała mi się straszliwie tłusta Ritter Sport Spekulatius, która przynajmniej miała zadatki na coś dobrego, ta Luximo to po prostu kiepska, mało wyrazista nuda.


ocena: 4/10
kupiłam: dostałam (ale kupiona w Biedronce)
cena: -
kaloryczność: 566 kcal / 100 g; mini-tabliczka (31,5g) - 178 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz roślinny w zmiennych proporcjach (palmowy, shea), mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku odtłuszczone, miazga kakaowa, kawałki ciasteczek korzennych 2% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy, syrop glukozowo-fruktozowy, przyprawy, sól, subtsancja spulchniająca: węglany amonu, naturalny aromat cytrynowy, substamncja spulchniająca: węglany sodu; karmelowy syrop cukrowy), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii, naturalny aromat cynamonowy, naturalny aromat

14 komentarzy:

  1. Kurcze, chyba wiem o jakiej sztuczności w smaku mówisz, bo tym się odznaczają tanie czekolady. Ja w podstawowce czesto takie dostawalam w jakichs konkursach czy coś, więc zjadłam ich kilogramy :D przez takie mile wspomnienia sztuczne czekolady z jednek strony mi nie smakuja, a z drugiej moglabym jesc po kilka tabliczek... Bo jednak w jakims stopniu są dla mnie pyszne! :D ale to raczej niezbyt obiektywna ocena :) w tej czekoladzie podoba mi się ten podzial na mini batoniki, to dosc praktyczne ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena chyba nigdy nie jest w pełni obiektywna, więc się nie przejmuj.
      Ja właśnie nie lubię tego podziału. Niby praktyczne, ale... Nigdy nie wiem, jak je podzielić, gdy są smaczne, wolałabym 100 g, zwykłą tabliczkę i bym takiego problemu nie miała.

      Usuń
  2. Twoja i tak wygląda niczym nówka... Ja moją trzymałam pod łóżkiem i przypominała kawałek rozpadającego się tyłka zombie :D Ponowiłabym testy (tym razem na świeżo) gdyby wróciły, ale na razie pozostaje mi figa z makiem... Choć czy to tak źle? Mak lubię, figi także ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nie wygląda NICZYM nówka. Po prostu recenzja trochę spędziła w kolejce. Czekolady pilnuję, by się za długo nie leżały. Obecnie wyjadam te z datami do maja i boję się o nie, żeby zdążyć nim zdziadzieją.

      Usuń
  3. Bardzo żałuję, że ich nie kupiłam. Kolejna osoba pisze, że ble, ale kurde, coś mnie do nich przyciąga :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem lepiej uwierzyć na słowo, naprawdę. No ale ja tam wierzę, że i za rok będą, więc może trafisz.

      Usuń
  4. Czaję się na te czekolady Luximo już od dawna, ale jeszcze żadna nie trafiła ostatecznie do mojego koszyka. Dobrze przynajmniej, że nie ta :) Za piernikowym smakiem w takich produktach zwykle zresztą nie przepadam, bo zawsze daje on taki charakterystyczny posmak. A próbowałaś innych smaków? Czy wszystkie są takie do kitu i to kwestia samej czekolady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie próbowałam i nie mam zamiaru. Czuję, że wszystkie z tej linii są na tym samym, niskim poziomie. To producent, którego nie cierpię - Millano. Zawsze coś sknoci.

      Usuń
    2. Coś w tym jest. Próbowałam może ze dwóch czekolad Milano (tych zwykłych) i z tego, co pamiętam, wszystkie były średnie.

      Usuń
    3. Według mnie, na podstawie tego co próbowałam, większość jest po prostu tragiczna. Nieliczne (z miętą oraz z solą) smaczne.

      Usuń
  5. Już miałam żałować,że nigdy jej nie widziała,ale po przeczytaniu recenzji uff dobrze,że nie spotkałam jej

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest czekolada z 2017, nie 2018 roku.

    Haha, rzeczywiście środek smakuje colą. Co do niektórych szczegółów się zgadzamy, jednak odbiór całokształtu okazał się diametralnie inny. Mnie tabliczka smakowała, choć też bym do niej nie wróciła. Millano stać na duuużo więcej.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.