niedziela, 23 czerwca 2019

baton Bombus Raw Energy Peanuts & Dates

Wielokrotnie pisałam już o tym, że słodycze inne, niż czekolady mnie nie kręcą, ale czasem nachodzi mnie, by dowiedzieć się, jak dana rzecz smakuje. Kiedyś dochodziła do tego jeszcze ochota na to czy na tamto, obecnie wydaje mi się, że to już za dużo powiedziane. Dziwne to, ale tak mam. W tym przypadku miałam dodatkowo nadzieję, że wyjdzie masłoorzechowo, wiecie  "sztabka z masła orzechowego", podobnie do Kompasa (lubianej przeze mnie marki Zmiany Zmiany) o podobnej bazie. Bombusowi ufałam z kolei dzięki genialnemu, na maksa kakaowemu, Bombus Cocoa & Cocoa Beans.


Bombus Raw Energy Peanuts & Dates to "baton owocowy" z daktyli i orzeszków ziemnych.

Po otwarciu poczułam zapach surowych fistaszków i głęboką słodycz daktyli, a także odległą sugestię suchawego masła orzechowego 100%. Dominowały jednak orzeszki - same w sobie, lekko posolone orzeszki.

Baton nie był tłusty, nie plamił, nie lepił się. Przy jakimkolwiek dzieleniu odznaczał się pozytywną twardością, zwartością.
W ustach okazał się umiarkowanie twardy, acz raczej zwarty i konkretny. Zawierał sporo dużych kawałków, połówek i prawie całych orzeszków, a daktyle były mocno przemielone.
W trakcie jedzenia raczej rozchodził się na grudki, no, może na grudkowatą, suchawą masę (niestety nie stawał się "daktylowo-masłoorzechową papką").

W smaku najpierw uderzała silna słodycz daktyli, do złudzenia przypominająca miód.
Rozchodziła się szybko, otwierając drogę orzeszkom.

Po paru chwilach to one dominowały całkowicie. Trafiając na wielkie sztuki, to je oczywiście czułam przede wszystkim: świeże, surowe i naturalnie gorzkawe fistaszki.

W trakcie memłania masy orzeszki przez moment mignęły masłem orzechowym, ponad słodycz wybijało się jako takie delikatniejsze, bardzo naturalne, suchawe... i jako np. warstwa korzennego chlebka / ciasta pełnego miodu.

Miodowa słodycz powiodła kompozycję ku obrazowi masy makowej z mnóstwem orzeszków. Zrobiło się bardzo słodko, ale zaskakująco mało daktylowo.

Po wszystkim pozostał posmak fistaszków, skojarzenia z masą makową i chlebkiem korzennym pełnymi miodu, a więc także poczucie bardzo silnej, ale nie przesadzonej słodyczy.

Baton był bardzo smaczny, to fakt. Wyszedł  monotonnie, ale podobało mi się skojarzenie, jakie budził. Nie na tyle jednak, bym chciała do niego czy nawet podobnego wrócić.


ocena: 8/10
kupiłam: Tesco
cena: 3,99 zł (za 50 g; promocja)
kaloryczność: 442 kcal / 100 g; sztuka 50 g - 221 kcal
czy znów kupię: nie

Skład: daktyle 54,9%, orzeszki ziemne 45%, sól 0,1%

PS A jak komuś mało czekolady, zapraszam do aktualizacji recenzji Luximo Premium 70 % z solą morską. Ciekawa rzecz się okazała... I Wieliczki zwiedzać nie muszę.

18 komentarzy:

  1. Kiedyś jadlam batona z daktyli i orzeszków ale to była dobra kaloria. Nie przypadł mi do gustu bo konsystencja nie moja i w ogóle nie czulam zapowiadanego masla orzechowego, dlatego nie ufam takim batonom które niby mają tak smakować :D ale masa makowa brzmi o wiele lepiej niż jakieś tam masło orzechowe (kocham kocham kocham mak!). Nie obrazilabym się jakby kiedyś ktoś zrobil takiego raw bara z masy makowej... Mmm <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadłam kokosowego Dobrej Kalorii i był niesmaczny (jest recenzja).
      Tego polecam - może się przekonasz?

      Podoba mi się Twój pomysł! Takiego bym kupiła, mimo że ostatnio wszystko, co nie jest czekoladą mnie nudzi.

      Usuń
    2. W sumie niedużych i niedrogi jak na zdrowego batona, więc czemu nie? :) zawsze to jakieś urozmaicenie od codziennych, sztucznych slodyczy :D

      Usuń
    3. Otóż to. Lubię czynnik "przynajmniej zdrowe". :D

      Usuń
  2. Daktyle, miód i naturalne fistaszki podkręcone do potęgi - to pasuje do moich odczuć. Też uważam, że jest pyszny, ale monotonny. Sądziłam, że nigdy do niego nie wrócę, jednak podczas polowania w Lidlu na Alesto łapię za każdy wariant. Najwięcej jednak ładuję do koszyka marakujek i kokosów z kakao. https://www.instagram.com/p/BtqNmRSA6i4/ https://www.instagram.com/p/BvHSv-VAOjq/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Twoje zdjęcia łowów / zapasów bardzo lubię, bo widzę, że nie tylko ja mam tak z niektórymi czekoladami i sklepami.

      Usuń
  3. Krótko i na temat, uwielbiamy tego batona ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentowałam ten wpis i widze, że nie ma mojego komentarza ;/

    Jadłam go - dawno. Tyłka nie urwał. Był ok. Makowiec? Nie pamiętam czy czułam w nim makowca ;) Bardziej smakował mi fistaszkowy od Zmiany Zmiany - nazwy nie pamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ale i Sztanga smakował lepiej

      Usuń
    2. Nie wierzę... naprawdę? Sztanga to według mnie jakaś porażka. Swoją drogą, jesteś przyzwyczajona do białkowych rzeczy?

      Usuń
    3. Nie jestem... nie jem ich, zresztą stacjonarnie nie mam gdzie kupić. Ale też Sztangę jadłam dawno - jestem ciekawa jak odebrałabym jej smak po tym okresie. aż jestem ciekawa.
      A co Ci w niej nie pasowało? Konsystencja?

      Usuń
    4. Głównie białkowo-mączny smak.

      Usuń
    5. rzeczywiście był taki mączny -sypki... pamiętam ze rozpuszczał się na piasek? a ze śliną tworzył "bagienko" - nie był żujny

      Usuń
    6. Konsystencję mogłabym znieść, ale ja o smaku takim piszę.

      Usuń
    7. w przyszłym tygodniu być może będę w Zamosciu a tam kiedy widziałam batony od Zmiany Zmiany... nawet na przecenie za 2zł - jak trafię to kupię bo jestem ciekawa jak teraz odebrałabym ich smak

      Usuń
    8. 2 zł? O, to rzeczywiście niezła okazja. Aczkolwiek do Sztangi bym nie wróciła, nawet gdyby mi ktoś za to zapłacił.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.