czwartek, 6 czerwca 2019

E. Wedel Korzenny Cookie mleczna z kremem korzennym z ciastkami korzennymi i herbatnikiem

Nigdy nie lubiłam Wedla, ale nie miałam problemu z przyznaniem, że i ten producent ma parę dobrych rzeczy. Obecnie uważam, że niektóre jego propozycje są hańbą dla pojęcia "czekolada", ale zdarzają się i smaczne. Nie lubię miękkiej tłustości i cukrowości tego producenta, ale seria Cookie wydaje mi się pod tym względem przystępna dzięki ciastku. Cheesecake i Orange-Mocha bardzo mi smakowały, więc kupiłam też dwa inne smaki. Dzisiaj przedstawiany początkowo wydał mi się świetnym pomysłem, ale że w tym roku korzenne czekolady jakoś mnie nie satysfakcjonowały, bałam się, jak będzie z tą. Przynajmniej jej forma mnie cieszyła: była czymś znanym i dalekim od Ambiente Truffle Chocolate Con Leche Speculoos z miazgą z cukru i ciastek.


E.Wedel Korzenny Cookie to mleczna czekolada o zawartości 29 % kakao z mlecznym nadzieniem korzennym (37%) z kawałkami ciasteczek korzennych i herbatnikiem (10%).

Od razu po otwarciu poczułam wyrazisty zapach herbatników w słodko-mlecznym, uroczym otoczeniu z zaznaczoną piernikowo-pierniczkową nutą. Po przełamaniu nasiliła się woń piernikowo-korzennych przypraw i dobrze wypieczonych ciastek, co od razu skojarzyło mi się z ciasteczkami korzennymi w wersji dla dzieci albo... z twardymi pierniczkami-ludzikami ozdabianymi przez dzieci. A do tego mleko i czekoladki dla najmłodszych, mniam! Cóż za dziecięca błogość. Szkoda tylko, że w trakcie jedzenia jeszcze jakby cukier puder wyłapałam.

Tabliczka już w dotyku była tłusta, ale zaskoczyła swoją twardością. Nic się nie kruszyło przesadnie, wszystko ładnie się trzymało. Dużo czekolady, odpowiednio dużo środka.

Czekolada w ustach rozpływała się w średnim tempie, nie była zbyt kremowa, mimo tłustawego zalepiania. Aż się skrzywiłam przez jej silną proszkowość, która z czasem nieco rozchodziła się w rzadszej mieszaninie mleka i oleju
Krem był bowiem tłustszy w kontekście mleczno-oleistym, gładszy, ale pełen sporych, sucho-chrupiących, dość twardych ciastek. One również były nieco oleiste, choć z racji rozmiaru, gdy tak to sobie jadłam, nie zwracałam na to uwagi.
Herbatniki okazały się solidnie wypieczone i świeże. Nietwarde, ale chrupiące, gdy w porę do akcji wkroczyły zęby. Ja jednak nie gryzłam, bo cudownie rozpływały się, mięknąc wraz z całością. Były tłustawe i zalepiające jak ciastka maślane, ale w sumie one ogólną tłustość jakby trochę przerywały.

W smaku czekolada już na starcie dobiła mnie cukrem. Do niego dołączyło mleko, zalatujące dziwną nutą. To takie trochę proszkowo-chemiczne, ale wciąż pełne i wyraziste mleko. To jednak nie był "piankowo-mleczkowy" smak ze wspomnień, za którego mlecznego Wedla nie cierpiałam. Obecna czekolada wydała mi się kiepska, ale przyjemnie przesiąknięta nadzieniem, bo już po chwili spod cukru do głosu doszła nieśmiała nutka przypraw korzennych.

Nasiliła się mleczność i niestety słodycz. Na myśl przyszedł mi cukier puder. Mleko jednak zagłuszone nie zostało, wprowadzając (wraz z ciastkami) lekką maślaność i margarynowość. Kojarzyło mi się to ze... skondensowanym mlekiem zagęszczonym cukrem pudrem do konsystencji łychostajnej?

Za maślanością poszły leciutkie przyprawy. Poczułam słodki cynamon i goździki, całą nie za mocno korzenną mieszankę i lekko chemiczną nutę niby-cynamonu. Wpisały się w ciepły klimat, nakręcany przez przypieczony akcent. Ta wypieczoność i w końcu smak ciastek korzennych, nasilał się wraz z odsłanianiem się ich kawałków. Gdy rozgryzałam kawałeczki ciastek "obok czekolady", wydawały się cukrowe, ale pojawiła się też wręcz rozgrzewająco-korzenna pikanteria. Wydaje mi się, że dobrze czułam imbir, jakąś goryczkę... Ciastka korzenne niestety również podbijały słodycz.

Także herbatnik dodał słodyczy, takiej swojej, ciasteczkowej. Wyszedł dość łagodnie i tanio, pszenicznie-słodko, niby-maślanie, bardziej margarynowo. Podpiął się pod przypieczoną nutę, nieźle wtopił się w mleczność. Osłabiał jednak poczucie ciastek korzennych.

Bliżej końca cukrowo-mleczno-maślaność zalewała przyprawy i ciasteczkowo-wypieczony smak, co przełożyło się na skojarzenia z chrupiącymi pierniczkami utopionymi w zacukrzonym mleku. Miało to swój urok... To taka pierniczkowo-dziecięca korzenność. Przesadnie słodka, ale wyraźnie ciasteczkowo-korzenna i tonąca w zdecydowanie za cukrowej, niesmacznej czekoladzie, ostającej się najdłużej (nie ma to jak odłupywanie nadmiaru z kostki, aby zjeść jej - fu - jak najmniej).

Szkoda tylko, że tak szybko to zasładza i pozostawia nieprzyjemną warstwę tłuszczu na ustach, a w ustach tanią chemię i korzenne przyprawy (gdyby chociaż odwrotnie...).

Całość... prawie mi smakowała. Może bez szału, bym miała całość sama zeżreć, ale na tyle, że kupna nie żałuję (i gdybym nie miała możliwości 2/3 tabliczki oddania Mamie, może jakoś bym więcej zmęczyła, żeby nie wyrzucać). Przesłodzone i bardzo tłuste to, ale jakoś trochę poprzełamywane, w sumie adekwatne do tytułu... Dobra limitka na zimę, bo wątpię, by ktoś rozpaczał po tym, jak zniknie albo chciał kupić więcej niż raz.
Wyszła słodko-mdło, za bardzo "po prostu ciastkowo", a za mało korzennie. Warstwa herbatnikowa mogłaby być z herbatników korzennych - oj, czuję, że wtedy to by mnie zachwyciła.

Dopiero w trakcie jedzenia uzmysłowiłam sobie, że w sumie była w miarę podobna do Chateau Winter Kipferl, ale Wedel miał tę przewagę, że miał "to coś" w rozumieniu jakiś określony klimat, charakter. To wciąż słodycz, mleczność, bo i mleczny krem, ciasteczka... ale właśnie i przyprawy (mocujące się z cukrem, ale jednak). Składowo niestety Wedel nawalił, co czuć w smaku.


ocena: 6/10
kupiłam: Carrefour
cena: 11,99 zł (za 290g)
kaloryczność: 523 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada mleczna 53% (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; aromat), cukier, tłuszcz palmowy, herbatniki (mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy, syrop glukozowo-fruktozowy, skrobia ziemniaczana, mleko odtłuszczone w proszku, substancje spulchniające: węglany sodu, węglany amonu, pirosiarczyn sodu; jaja w proszku, sól, ekstrakt słodowy z jęczmienia, lecytyna sojowa, mleko pełne w proszku, serwatka w proszku, ciasteczka korzenne 2,2% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy, syrop glukozowo-fruktozowy, przyprawa korzenna: cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, skórka pomarańczowa, kolendra, ziele angielskie, kwiat muszkatołowy, imbir, kardamon; wanilia, sól, substancje spulchniające: wodorowęglan amonu, wodorowęglan sodu; aromat, syrop cukru karmelizowanego), lecytyna sojowa, aromat

6 komentarzy:

  1. Chętnie bym zjadla bo takie lagodne przyprawy korzenne połączone ze slodką czekolada to cos dla mnie! Nie przepadam jak takie przyprawy są zbyt ostre :) no i wedel... Kocham Wedla! Szkoda tylko ze te cookie są głównie w dużych tabliczkach. Nigdy sobie ich sama nie kupuje, bo drogie to i ogromniaste :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W promocji idzie w miarę tanio kupić. No tak, sama dla siebie całej też bym nie kupiła. Mam jednak Mamę, która dzień w dzień swojej dawki cukru potrzebuje.

      Usuń
  2. Biorąc pod uwagę fakt, że to starcie Kimiko vs. czeko plebejska po całości, wynik rzeczywiście jest zadowalający. Natomiast z ciekawości wróciłam do swojej recenzji i... no nie, różnica jest ogromna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło być gorzej. Poniekąd ogromna, ale biorąc pod uwagę, jak skrajnie czasem coś odbieramy... Czy ja wiem?

      Usuń
    2. Dobra, cofam ogromną. Niech będzie spora - niżej nie zejdę, bo ja byłam zachwycona :P

      Usuń
    3. Mój potencjalny zachwyt uciekł ode mnie i poszedł do Ciebie. Złap go i mi oddaj! Czasem chciałabym, by mnie częściej plebejskie czekolady zachwycały.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.