czwartek, 15 sierpnia 2019

Scholetta Winter Schokolade a'la Vanillekipferl mleczna z nadzieniem waniliowo-mlecznym z ciasteczkami maślanymi

Strasznie podoba mi się moje wyobrażenie o ślicznych ciasteczko-rogalikach waniliowo-migdałowych vanillekipferl, ale przy rozczarowującej Chateau Winter Kipferl uznałam, że nie dość, że nie da się chyba wtłoczyć tego do czekolady, to jeszcze w rzeczywistości pewnie nawet takich tradycyjnych ciastek bym nie polubiła. A to, że mi motyw księżyca itd. się podoba, to... no cóż. Po dwóch smacznych Scholettach (a'la Spekulatius i Orangen Creme) uznałam, że jednak może i dla tego smaku jest nadzieja.

Scholetta Winter Schokolade a'la Vanillekipferl to "mleczna czekolada zawierająca 30 % kakao nadziewana kremem mlecznym (32%) o smaku ciasteczek waniliowych z kawałkami herbatników maślanych (3,7%)"; powiedziałabym, że po prostu z waniliowym kremem mlecznym... Stylizowana na waniliowe ciastka Vanillekipferl.

Już przy otwieraniu poraził mnie intensywny i jednoznaczny zapach waniliowego, a właściwie wanilinowatego, serka homogenizowanego. Taki śmietankowo-mleczny aromat o homogenizowanym, może też budyniowym wydźwięku z niemal cukrową słodyczą miał swój urok, muszę przyznać, mimo że zupełnie nie w moim guście.

Lśniąca tabliczka wydała mi się konkretna, co potwierdziły trzaski przy łamaniu.
Gdy jednak do zdjęć spróbowałam nadgryźć czy przekroić kostkę, zdziwiłam się. Pod twardą czekoladą kryło się bardzo miękko-maziste nadzienie.
O ile czekolada rozpływała się w tłusty, ale cudnie gęsto-śmietankowo-maślany, kremowy, odrobinę tylko proszkowy sposób, tak środek... Był tłusty w negatywnym sensie. Miękki i przypominający ciepłą plastelinę, upuszczał trochę oleistej rzadości i proszkowego efektu, pojawiającego się bliżej końca.
Całość szybko miękła, powoli, acz chętnie zalepiając usta i odsłaniając kawałki ciastek.
Dodatków było sporo. Wydały mi się stwardniałe. Chrupały jak to konkretne, naturalnie suche, ale jakby zawilgocone-utwardzone, tłusto-pszeniczne ciastka.

Czekolada roztaczała błogi, głęboko mleczny smak. Pełne mleko, niemal śmietanka, mieszkało się z czekoladową maślanością, łagodnością i silną słodyczą wanilii. Niestety, szybko zahaczyła o sztuczny aromat waniliowy (przesiąkła nadzieniem?), co skutecznie zepsuło cały efekt. Wszystko to nakręcało się wzajemnie, a nutka kakao jakby wystraszyła się.

Mleko i śmietanka nasilały się wraz z odsłanianiem się nadzienia. Sprawiło niestety, że i słodycz wzrosła do przesady, w dużej mierze za sprawą cukru i poczucia tandety. Wanilia zaczęła robić się coraz bardziej "o smaku", waniliowata, jakaś sztuczno wanilinowa (mimo że skład na to nie wskazuje). Poczułam smak z zapachu, a więc serek homogenizowany lub waniliowy budyń z torebki. Chemiczny aromat waniliowy w pełnej okazałości w pewnym momencie stał się smakiem głównym. Pobrzmiewała w tym wszystkim sztuczność i olej palmowy (wydaje mi się, że to on nadał wanilii tak sztucznego wydźwięku). Smak taniochy jak się wkradł, tak pozostał do końca. Przecukrzony, waniliowy serek homo / budyń zasładzał, drapiąc w gardle już po kostce.

Ciastka prawie nic nie wyniosły. Blade, niewyraziste, lekko tylko tlusto-pszeniczne. Nawet nie rozbiły słodyczy ani nic. Ot, dodatek nijaki do bólu.

Pod koniec waniliowa słodycz o przesadzonym wydźwięku wymieszała się z mdławą i zarazem słodką śmietanką, jak również ze słodką czekoladą, co wyszło zabójczo cukrowo.

To właśnie poczucie zbyt silnej, sztucznej słodyczy waniliowego budyniu czy serka homogenizowanego zostało w posmaku wraz z mleczną czekoladą i nijaką ciastkowością, a także oleistością na ustach i palcach. Miałam też wrażenie, że aromatu wanilii to się tak szybko (z ust, rąk i nawet chusteczki do nosa!), nie pozbędę.

Całość wyszła może i ciekawie, ale tanio-ciekawie. Jednoznaczny smak waniliowego budyniu / serka i mocno mleczna, nie mocno cukrowa czekolada byłyby cudowne, gdyby nie nawaliła jakość przejawiająca się we wszelkich nieprzyjemnych posmakach i za silnej tłustości. Wadą okazały się też kiepskie ciastka. Rozumiem jednak, że to smak "a'a ciasteczka waniliowe", więc jakieś musieli dać (szkoda, że nie lepsze).
Wanilia z aromatu bardzo mnie razi, zwłaszcza w tym połączeniu (nie wiem, coś tu musiało być, co się bardzo gryzło), acz uwierzę, że czekolada znajdzie wielbicieli. Ja, z racji przesłodzenia i tego, że to kompletnie nie moja bajka, odpadłam po niecałych dwóch kostkach, resztę oddając Mamie. Nadzienie jej smakowało. Przyznała, że zajeżdżało "waniliowatością", jednak przypomniała mi, że przecież ona lubi wszelkie serki waniliowe, np. Danio, dodając: "wiesz, ja do tego jestem przyzwyczajona". Podobały jej się też "te takie fajne chrupiące w środku" (mimo że jak usłyszała, że to ciastka, to się zdziwiła").

Bardziej niż Chateau Winter Kipferl przypominała Milka a'la Vanille Pudding. Była chyba jednak jeszcze bardziej cukrowa, bo aż się nie dało jeść, ale za to zdecydowanie wyraźniej waniliowo serkowo-budyniowa. Jakość bardziej podoba mi się Scholetty (mimo że też nie najwyższa), ale cukier... tu jednak no nie wiem, też mam problem z porównaniem przez ogromną różnicę w czasie.


ocena: 6/10
kupiłam: Aldi
cena: 2,79 zł
kaloryczność: 556 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, mleko pełne w proszku, tłuszcz kakaowy, tłuszcz palmowy, miazga kakaowa, słodka serwatka w proszku, mąka pszenna, śmietanka w proszku, masło 0,6%, laktoza, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy 0,2%, miazga z orzechów laskowych, skrobia pszenna, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, ekstrakt wanilii 0,1%, sól, substancje spulchniające (węglany amonu, węglany sodu)

6 komentarzy:

  1. Pewnie odebralabym ja podobnie jak Twoja mama. Lubię wanilię z aromatu i kocham serki typu Danio czy budynie, więc ta tabliczka brzmi jak marzenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje jedyne skojarzenie i zarazem doświadczenie z vanillekipferlami dotyczy tabliczki Rittera, która była obłędna i którą kupiłabym na sztuki, gdyby wróciła którejś zimy.

    Z ciekawości zjadłabym czeko z nadzieniem o smaku waniliowego serka homo - to mogłoby być sympatyczne. Sztuczna wanilia czasem mnie razi, czasem nie - bywa różnie. Dodatki o smaku bez smaku i ja uważam za pozbawione sensu. Werdykt: pewnie bym zjadła i odebrała lepiej niż Ty, ale nie zaśliniłam się podczas czytania, więc powiększać zbiorów nie zamierzam (gdybym w ogóle ją jeszcze znalazła). Chętniej wróciłabym do wspomnianej Milki, chociaż nie pamiętam, ile dostała chi. Aż sprawdzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzę tego RS i u mnie pozytywnych uczuć nie budzi. On wydaje się bardziej w Twoim stylu niż ta recenzowana. Wspomniana Milka też. Ale... I ta by Ci pewnie smakowała.

      Czekolada z nadzieniem o smaku serka homo? Boję się, że gorszej marki mogłaby zajeżdżać jakimś serowym aromatem, który mógłby wyjść jak skarpety.

      Usuń
  3. Dla mnie mistrzostwo świata, ogień, petarda. Mam jeszcze kilka kawałków w lodówce i MAM NADZIEJĘ, że w tym roku również będzie dane mi ją kupić :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko ta z tej serii Ci tak smakuje czy lubisz całą?

      Trzymam w takim razie kciuki za to, by znów były.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.