poniedziałek, 30 grudnia 2019

Tabliczka Arachidowa orzechowa z kawałkami orzeszków arachidowych i chrupkami ryżowymi

Czasem kupię coś i potem żałuję, gdy mi nie odpowiada, czasem nie kupię i żałuję, gdy czytam o tym same dobre słowa... To chyba normalne. Są jednak złe rzeczy, których zakupu nie żałuję i są dobre, których żałuję. Teraz trochę wyjaśnień w kwestii tych drugich. Pewnie nikt oprócz mnie nie kojarzy tabliczki Chałwowej Light Sugar. Była obrzydliwa, ale z aspiracjami do tak "obrzydliwej, że aż smacznej". Niemniej, nie żałuję, że ten twór spróbowałam. To w sumie nie czekolada, niestety producent wszędzie pchał tekst "z miłości do czekolady". Zjechałam, nie żałuję ani kupna, ani krytyki. Jakiś czas temu kupiłam dwie kawolady Pralusa i... żałuję. Przekonałam się bowiem ostatnio, że kawowe słodycze mi nie leżą. Te prawdopodobnie są dobre, ale żałuję, że je mam. W kwestii dzisiaj przedstawianej... cóż, długo się zastanawiałam, czy w ogóle próbować. Kupiłyśmy ją z Mamą, bo ona ma słabość do rzeczy fistaszkowych (śmiejemy się ze wszędobylskich "peanutów" - no bo... jak brzmi np. "Jeżyki Peanut"?!), a słodycz jej nie straszna. Ja postanowiłam, że oj tam, nie umrę jak zafunduję sobie takie przejście od Chałwowej do Pralusów. W sumie... mogło to być dobre, nikt nie udawał, że to czekolada, więc spoko. Swoją drogą: niespoko i to wyjątkowo wydało mi się określenie "chrupka ryżowa".

Tabliczka Arachidowa to tabliczka orzechowa (analogicznie do białej czekolady, tylko nie z tłuszczu kakaowego, a orzechów) z kawałkami orzeszków arachidowych i chrupkami ryżowymi (zbożowymi), produkowana przez P.W. SPOMET. Pojawiła się jako pojedynczy rzut w Biedronkach latem 2018.

Pierwszą myślą przy powąchaniu było "orzeszki w lukrze", ponieważ poczułam splot wyraźnie arachidowy i mdląco-słodki. Było w tym mnóstwo margaryny, co kojarzyło się trochę z Pierrotem, w wersji białej oraz tanim masłem orzechowym z margaryną i cukrem. Po dłuższym czasie doszukałam się też wręcz słodko-cukierkowego motywu. Gdy się nad tym zastanowić, to jakby fistaszkowy, cukierkowy olej. Sama dziwna arachidowość mogła by być smakowita, jednak całość (gdy porządnie się rozeszła), wydała mi się zbyt obrzydliwa. Do tego stopnia, że za kolejne czynności zabrałam się niechętnie.

W dotyku tłuste to i gładko-śliskie, jakby zaraz miało topić się w palcach, jak tablica z oleju i masła, dziwna. Przy łamaniu jakby trochę krucha, ale wciąż tłusta. Przekrój ujawnił sporo kawałków orzeszków średniej wielkości.
W ustach rozpływało się to gładko... Szybko znikało, ale w sumie masa szybko się nie rozpływała. Długo pozostawała właśnie zbitą masą, zlepiającą dodatki. Tłustość tego graniczyła między grudą masło-margaryny, a olejem. Jakby ta pierwsza opływała drugim, choć... i wodnistości w tym sporo.
Orzeszki to chrupiące, zacne sztuki. Średnio lekkie chrupki ryżowe cechowała świeżość, dzięki czemu chrupały przyjemnie, nawet zostawione na koniec.

W smaku już od pierwszej chwili prym wiódł cukierkowy olej. Sztucznawa słodycz wprawdzie nie była zbyt silna, ale wyraźnie zaznaczyła się już na początku.

Oleistość, smakowa tłuszczowość czy raczej bezsmak tłuszczu zaraz ruszyły w kierunku coraz bardziej fistaszkowym. Wyraźnie czułam arachidowość, która mieszając się z margaryną przypominała tę z nadzień różnego rodzaju batonów (Pierroty itp.). Orzeszkowy smak był stłamszony i duszno-stępiony... jakby wyprany, choć był. Brakowało mu charakteru, nie kojarzył się np. z masłem orzechowym. Miałam wrażenie, jakbym jadła coś pierrotowatego w białej polewie. Nie, nie czekoladzie. Słodka mdłość wydawała się smakiem wiodącym. Mimo że w sumie nie był to nawet cukier w cukrze... ale oprócz niego kiepsko było o cokolwiek.

Przy rozgryzaniu dodatków poczucie margarynowej nijakości paradoksalnie nasilało się. Słodycz trochę słabła gdy gryzłam orzeszki. To zacne sztuki, pełne smaku. Prażone nieprzesadnie, niektóre mocniej, inne leciutko. Raczej bez cukrowej otoczki, choć w tej słodko-oleistej toni trudno stwierdzić. Ogólnie były jednak w całości jedynym pozytywnym elementem - naprawdę mi się podobały.

Chrupki ryżowe wydawały się nie mieć smaku własnego... Choć może neutralnawo-słodkawe były? Ok, przy zjedzonej przeze mnie ilości w sumie gdybym nie wiedziała, że tam są, mogłabym je smakowo po prostu przeoczyć.
Na pewno nie wniosły soli.

Całość wydała mi się paskudna. Oleista do bólu i słodka... dziwnie. Słodziuteńki tłuszcz i niepewny smak fistaszkowo-margarynowy. Owszem, podbijany orzeszkami przy nich samych, ale też nijaki i tyle. Genialne były same orzeszki, ale... co z tego, jak przez resztę nie dało się jeść?
Tłuste, śliskie, ulepkowato-najeżone, do chrupania, bez błogiego rozpuszczania się o smaku... żadno-słodkim... coś. Bleh. Prawie całość trafiła do Mamy. Zgodziła się ze mną, że jedynie orzeszki były smaczne. "Ale ten tłuszcz wokół nich..." - i tu pokręciła głową. Fu.


ocena: 2/10
kupiłam: Biedronka (Mama kupiła)
cena: 2,99 zł (Mama zapłaciła)
kaloryczność: 546 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: odtłuszczone orzeszki arachidowe, cukier, tłuszcze roślinne: olej kokosowy, olej rzepakowy), 20% orzeszki arachidowe, 10% chrupka ryżowa (mąka ryżowa, cukier, kasza kukurydziana, mąka pszenna, ekstrakt słodowy jęczmienny, sól), lecytyny sojowe

8 komentarzy:

  1. A mi z kolei smakowała! Nie czułam jakoś bardzo tłuszczu, była dla mnie jak zastygłe masło orzechowe, pychota <3 jakby gdzieś jeszcze była to bym chętnie kupiła, szkoda że zniknęła z Biedry :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masło orzechowe? Właśnie pełni smaku fistaszków tu brak! Widząc odtłuszczone (wtf?!) mnie to nie dziwiło.

      Usuń
  2. Lukru nie odnotowałam. Maślano-margarynowy pierwiastek miała, to prawda. Była tłusta, jak to tabliczka z tłuszczu i orzechów. Czego się spodziewałaś? Ciemnoczekoladowego kamienia? :P Mnie smakowała, a mama zadzwoniła z zachwytem po zjedzeniu połówki (albo mniejszej części), którą jej zaniosłam.

    Co jest nie tak z chrupką ryżową?

    Tabliczka była nie tylko w Biedrze, bo także w sklepach sieci Społem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się masła orzechowego albo takiej "fistaszkowej chałwy". :P

      Po prostu nie lubię tych chrupek, bo np. jak tu - nic w smaku nie wniosły. A gdyby dać porządne orzeszki - może właśnie miałabym to swoje masło orzechowe. A i wyszło takie coś do chrupania - ja wolę, jak się czekolada rozpływa, więc też - jestem zwolenniczką zrobienia lepszej miazgi z orzeszków. Zamiast je odtłuszczać, zostawić i margaryny nie dawać.

      Usuń
    2. "Swoją drogą: niespoko i to wyjątkowo wydało mi się określenie "chrupka ryżowa"" - o to pytałam. O określenie ;> Chrupka w rodzaju żeńskim to poprawne słowo. Chrupki (l.mn.) są w r.ż.

      Usuń
    3. Aa, że poprawna to wiem, ale po prostu mi się nie podoba. Tak jak odmiana liczby mnogiej "tatów", odmienianie nazwy sklepu "Aldi" itd. Albo jak nazwisko dyrektora z mojej podstawówki. Nazywał się Ulko. "Nie ma (pana) Ulki" - no masakra, ale poprawna.

      Usuń
    4. Ja bym nie odmieniała nazwiska Ulko, bo nie pochodzi z polski. A jeśli już, to raczej nie ma pana Ulka.

      Babcia mojej siostry odmienia 'tato' w celowniku... tatowi :'D

      Usuń
    5. Poruszałam sprawę tego nazwiska potem z ciekawości w liceum z prawdziwym specem od polskiego i ponoć właśnie "nie ma Ulki". Oczywiście się nie kłócę ani nic, bo... ekhem, ja i moje "mousse'y" i inne różne formy językowe, które po prostu odpowiadają mi i koniec.

      Babcie w ogóle posługują się fajnym językiem. "Włóż tyn swetr!"

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.