Na mej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, gdy dzień po Czekoladzie Gorzkiej 72 % Belgijskiej od Baronie z Biedry (recenzje rozplanowałam trochę łamiąc chronologię) właśnie ta miała mieć swój dzień. Światowo, co? Zaraz jednak optymistyczniej pomyślałam, że tamtą też posądziłam o niesmaczność.
Das Exquisite Karamell & Meersalz Milchschokolade mit Gesalzenem Karamell-Mandel-Nougat to mleczna czekolada o zawartości 34 % kakao z karmelem z solą morską, a dokładniej solonym nugatem karmelowo-migdałowym.
W dotyku tabliczka sprawiała wrażenie dziwnie tłusto-suchej.
Przy łamaniu trzaskała, gdyż była dość twarda. Nie kruszyła się, mimo iż wtopiono w nią mnóstwo małych kawałków karmelu i mikroskopijnych drobinek... nugatu? Na oko trudno stwierdzić, powiedziałabym, że jest tam tylko karmel.
W ustach rozpływała się raczej łatwo, w tempie umiarkowanym i dziwnie z... poślizgiem. Była gładka, nie za mocno tłustawa i trochę pyliście-proszkowa. Wyszło, że jest strasznie najeżona twardo-ostrawymi kawałkami: mniejszymi i większymi.
Okazało się, iż drobinki migdałów znalazły się w karmelu. Jego kawałki były chrupiące jak grudki cukru. Minimalnie się lepiły, ale w żadnym stopniu nie przypominały tworu z Toblerone, a po prostu orzechy w ogromie cukro-karmelu. Znalazło się w nich także sporo soli. Karmel bowiem w zasadzie rozpuszczał się, tylko że bardzo powoli - a sól wraz z nim. Przynajmniej jej kryształki nie zostawały na języku samodzielnie.
Już robiąc pierwszego kęsa także w smaku poczułam słodką plastelinę.
Po ustach jednak jako smak wiodący rozeszła się słodycz. Cukrowo-niecukrowa, a zabarwiona... czymś dziwnym, sztucznym (najpierw do głowy przyszły mi jakieś tanie czekoladki "o smaku cappuccino / karmelu", a tak naprawdę po prostu nijakie).
Smak toffi nasilał się, gdy trafiałam na dodatki. One jeszcze bardziej podbijały cukrowość, ale... nagle atakowała sól. Nie pożałowali jej, co wyszło na jaw wraz z częściowym rozpuszczaniem się dodatku. Kawałki karmelo-nugatu smakowały więc do bólu słodko i słono jak lizawka dla konia. Kontrast był nie do zniesienia, ale nie odwrócił uwagi od smaku tychże chrupaczy.
W żadnym wypadku nie był to solony karmel. To raczej cukierki maślane / śmietankowe typu karmelki, ale właśnie z karmelem niemające wspólnego. To było jak tanie, sztuczne i słone toffi.
Gdy bliżej końca i na koniec gryzłam te kawałki, nasilał się smak sztucznych toffi-karmelków, soli i pojawiała się nutka migdało-orzecha (tak niejednoznaczna i delikatna, że można przeoczyć - w ciemno nie umiałabym powiedzieć, czy to orzech, czy migdał).
Po wszystkim został tandetny posmak plasteliny / ciastoliny, sztuczny i maślany. Czułam masło, ale właśnie i jakby "aromat masła", wzmocniony solą i solonym toffi.
Od razu pragnę zaznaczyć, iż nienawidzę masła, a u mnie karmel z zasady wygrywa z toffi. Być może więc, czekolada jest po prostu kiepską czekoladą, a to ja odebrałam ją jako aż tak skrajnie parszywą. Nie mniej jednak, trudno w niej znaleźć plusy.
Struktura czekolady przeciętna, ale dodatek zły - ot, jakby zatopić tam dużo bryłek cukru, w których niby miały być migdały, ale których prawie brak.
Paskudny zapach smród plasteliny i plastelinowo-sztuczna nuta w smaku to kwestie odpychające. Cukrowość przesadzona, jak tylko się dało, a do tego jeszcze taniość, sztuczność i masło. Nie wiem, po co tam ono. Karmel to nie karmel, a toffi złej jakości. A do tego wszystko to przesolone. Sól podkreśla... tak, zwłaszcza tutaj świetnie podkreśliła wady.
Tabliczkę postrzegam jako ohydną. Nawet połowie kostki nie dałam rady. W zasadzie gdyby nie blog, po powąchaniu bym jej nie ruszyła. Ocenę tak wysoką wystawiłam tylko dlatego, by te naprawdę zabijające trutki na wielbicieli słodyczy słodycze czuły się wyróżnione; a tu jednak silny był też pryzmat mojego "ja".
Reszta powędrowała do Mamy. Ucieszyła się, stwierdzając, że według niej smaczna (wystawiłaby 6/10) i podobało jej się, że "te solone to bardziej toffi niż karmel". Jak wypytywałam, czy czuła masło, odparła, że "raczej nie, ale wiesz, ja nie mam problemu z masłem, takiego jak ty" (lubi masło i rzeczy maślane).
Wprawdzie struktura chrupacza była o niebo lepsza niż w Toblerone Milk, ale całościowo np. z Toblerone Crunchy Salted Almonds (wersja amerykańska) przegrała z kretesem.
ocena: 2/10
kupiłam: Rossmann
cena: około 3 zł (promocja)
kaloryczność: 536 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, nugat karmelowo-migdałowy 13% (cukier, migdały, pełne mleko w proszku, masło, sól morska 3%, syrop glukozowy), miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, masło skoncentrowane, lecytyna sojowa, aromaty
Och, ależ mi się podoba wstęp. Mam ochotę rzucić się na książki i filmy o H.P. i wciągnąć wszystkie naraz. Mmm, ten zapach. Plastelina i sól w smaku to dla mnie oczywiste paskudy, niemniej cała reszta - nawet jeśli tania - wydaje się spoko. Odnoszę wrażenie, że - pomijając sól - konsystencja rozczarowałaby mnie bardziej niż smak.
OdpowiedzUsuńStruktura czekolady czy dodatku? Tragedii nie było, ale kiepścizna (znowu słowo czyjeś, a nie wiem czyje). Nie taka jednak potworna, więc... werdykt? Pewnie znów Twoja opinia byłaby między moją, a Mamy.
UsuńKonsystencja całokształtu. Ale z osobna każda część też na "nie".
Usuń