poniedziałek, 1 czerwca 2020

Ritter Sport Erdbeer-Mousse mleczna z mousse'em truskawkowym

Po mousse'owatych Grossach  Mousse au Chocolat: Orange, Blackberry (którego to wykańczałam na uczelni) i Lindcie Edelbitter Mousse Pflaume-Rum, wzięło mnie na podtrzymanie mousse'owej serii. Szukałam ofiary spełniającej następujące kryteria: niewymagająca, do zjedzenia w miarę szybko (lubię siedzieć z czekoladą godzinami, ale miała być na przerwy i wykłady, podczas których akurat zawsze jest sporo do notowania). W tym zimowym semestrze też jakoś tak wypadło, że w czwartki moja tolerancja na słodycz rosła. Pewnego dnia przed robieniem zdjęć czekoladom na uczelnię Mama nawijała mi, jak to nie pasuje jej skład truskawkowego Danio, robiąc mi tym samym ochotę na coś truskawkowego właśnie. No, trudno o lepszy czas dla tej czekolady!

Ritter Sport Bunte Vielfalt Erdbeer-Mousse to mleczna czekolada nadziewana musem truskawkowym (40%).

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam wyrazisty zapach mleka, zalatującego trochę takim w proszku. To nie przytyk, a po prostu efekt tego, że... było chyba bardziej mlecznie, niż przeciętna mleczna czekolada jest w stanie w sobie zawrzeć. A i słodziuteńkowości nie zabrakło. Od tego odchodziła nutka kakałkowa, a po przełamaniu, doszukałam się też nieśmiałej truskawki.

Już na dotyk tabliczka wydała mi się tłusta, aczkolwiek nie miękka. Łamała się, wydając przy tym ładne chrupnięcia. Przy bardziej szczegółowym podziale cały czas wydawała się w miarę konkretna. Wynika to pewnie z nienagannej grubości czekolady na wierzchu. Także mousse'u nie pożałowano. Sprawiał wrażenie zarówno napowietrzonego, jak i ciężkawego.
W ustach czekolada rozpływała się szybko mięknąc i zalepiając usta. Tłusta i kremowa, z minimalnie proszkowym efektem odsłaniała nadzienie, które... poniekąd ją przypominało. Też zalepiało w tłusty sposób, ale była to inna tłustość. Bardziej oleiście-śmietankowa, nie aż tak zalepiająca, a bardziej... "przylepiająca się" np. do podniebienia. Z jednej strony wydało mi się śliskawe, a zarazem trochę proszkowo-drobinkowe (drobinki truskawek?). Nie odrzucało jednak, dzięki temu jak spulchnione, niemal bąbelkujące było. Trochę jak ciężka bita śmietanka, tylko że z drobinkami, a więc i pestkami, truskawek. Ten mousse przypominał kakaowy z RS Kakao-Mousse, lecz był trochę bardziej gumiasty i... chyba krył lekką soczystość.

W smaku sama czekolada była przede wszystkim mlecznie-mleczna i zabójczo słodka. Słodka i dziecięco kakałkowa. Ogrom mleka nie dał się zagłuszyć, wydawał się tłem dla innych smaków. Tworzył wraz z cukrowością przejście do nadzienia.

To również sprawiało wrażenie głównie słodkiego. Zaraz po ustach rozchodziła się też delikatna mleczność i rześkość.
Oto przebił się soczysty kwasek cytrynowo-truskawkowy w towarzystwie... uroczo-zasładzającej truskawki. Wyszła niczym truskawkowy krem z jakiś czekoladek, mleko truskawkowe czy... w każdym razie coś o smaku truskawek dla dzieci, ale nie zapomniała o kwaśności. Chwilami (zwłaszcza trafiając na drobinki) wyłapywałam smak suszonej, naturalnej truskawki, a chwilami robiło się przesadnie cytrynowo kwaśno (ale soczyście i naturalnie; nie chodzi też, że smak był mocno kwaśny, a o to, że kwasek nie należał specjalnie do truskawki).
Truskawka była więc trochę przerysowana cytryną, trochę tak słodko-mleczna, że aż rozmyta... ale smakowita i niesztuczna! Nadzienie bliżej końca niestety zaleciało mi oleistym motywem, ale drapanie w gardle wywołane cukrem odciągało od tego uwagę.

Czekoladowa ramka dokładała mleczną słodycz i wygładziła smak nadzienia. Miałam wrażenie, że jem mleczny deser o smaku czekoladowym z truskawkową bitą śmietanką. Niestety zrobiony na bazie cukru.

Po zjedzeniu pozostało przesłodzenie, cukrowość i posmak truskawki soczyście-naturalnej oraz jako mleczny krem, acz przyjemnej. Cytrynowa kwasowość też pobrzmiewała. Czułam się też zatłuszczona, ale ogół wyszedł nawet wciągająco - gorsze efekty wychynęły dopiero na koniec. 

Całość zaskoczyła mnie tym, jak smakowicie wyszła. Mocno mleczna i wyraźnie, a jednak nienapastliwie / niesztucznie truskawkowa czekolada zacukrzała wprawdzie szybko, ale że kojarzyła się rzeczywiście z mlecznym mousse'em, jestem w stanie to jej wybaczyć.
Wydaje mi się na poziomie bliskim kakaowej, ale z personalnych względów uważam ją za mniej atrakcyjną. Szkoda, że wyszła aż tak przecukrzona, że musieli cytryną się wspomagać, ale... to i tak naprawdę miłe zaskoczenie. Ostatniej kostki wprawdzie już nie zmogłam i oddałam Mamie, która mimo że nie lubi truskawkowych słodyczy (i do czekolad z mousse'ami jest sceptyczna, bo wszelkie "chmurki" woli osobno albo np. w ciastach) bez przekonania uznała: "W sumie niezła, ale i tak w czekoladach to ja wolę te dawne nadzienia, czyli krem i żel, a nie te jakieś musy... bo to mus był? Dziwnie tak jeść w czekoladzie takie coś. Ale jak ktoś lubi... i to jeszcze truskawkowe, to pewnie się ucieszy".


 ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 4,99 zł
kaloryczność: 562 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz palmowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, bezwodny tłuszcz mleczny, laktoza, truskawki (1,5%), maltodekstryna, koncentrat soku cytrynowego, lecytyna sojowa

9 komentarzy:

  1. Rozumiem Twoją mamę także wolę mleczne nadzienie i żel :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna kusić mnie wizja kupienia, którejś z czekolad Mousse Rittera, bo wiele osób pozytywnie się o nich wypowiada. Świetnie, że w tej tabliczce truskawka wydaje się naturalna, bo teraz ciężko znaleźć w popularnych czekoladach smak prawdziwych owoców. Nie przekonuje mnie tylko ta nadmierna cukrowość, ale chyba każdego czasem nachodzi ochota na coś bardzo słodkiego. Może przyjdzie i mnie. Będę pamiętała, że w takiej sytuacji truskawkowy Ritter Sport Mousse jest niezłym wyborem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, ale jak masz ochotę na równie dobry mousse, a jednak smak ogólnie mniej zacukrzający, polecam wersję kakaową.

      Usuń
    2. Dziękuję. Wezmę to pod uwagę. Przeczytałam Twoją recenzje wersji kakaowej i myślę, że chyba rzeczywiście ona będzie bardziej mi odpowiadała. Podobało mi się, że określiłaś ją jako dziwną. O tak, rzeczy dziwne są bardzo w moim stylu.

      Usuń
  3. Twoje truskawkowe mleko dla dzieci to moje lody truskawkowe gałkowe z dzieciństwa. Truskawka nie była sztuczna, si. Chyba nazwałam moje lody naturalnymi, ale głowy nie dam. Cytryny nie czułam. Po degustacji i mnie było bardzo słodko, niemniej rozkosznie. Niczego nie straciłam, czekając z degustacją do końca żywota tabliczki, uff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby było śmiesznie... W dzieciństwie nie piłam ani mleka truskawkowego, ani lodów truskawkowych nie jadłam, haha. To jednak fajne wyobrażenia.

      Cieszę się, że miałaś to, co powinnaś! I taką świeżość powinno więcej słodyczy trzymać!

      Usuń
  4. Ja właśnie w słodyczach szukam tej iskry rożków o smaku truskawkowym. To czar dziecięcych lat i wspomnień spacerów z babcią ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję, że to wyjątkowo trudne przez wszechobecne w dzisiejszych czasach aromaty i syropy glukozowe. Już nawet nie mówię o czasach, gdy w ogóle tego nie dodawali, ale jeszcze parę lat temu, jak chyba dodawali ostrożnie... Szkoda.

      PS Nigdy nie jadłam truskawkowego rożka. Uwierzysz? :P

      Usuń
  5. Właśnie jakoś nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.