niedziela, 15 sierpnia 2021

Chocolove xoxox Raspberries in Dark Chocolate 55 % ciemna z malinami

Swego czasu dostałam parę czekolad z USA, które niezbyt wpisują się w mój gust, sama bym ich nie kupiła - to tak dla przypomnienia, bo nie jest to sprawa szczególnie ważna. Jako że potencjalnie wszystkie wyglądały jak tabliczki niekręcące mnie, kolejność otwierania była mi obojętna. Po średniej Chocolove xoxox Almonds & Sea Salt uznałam, że drugą i ostatnią posiadaną tabliczkę "marki od listowych opakowań" zostawię sobie na koniec, bo... obstawiałam, że od tych z Wegmans będzie lepsza. Choć nie obstawiałam, bym zatrzymała ją sobie, myślałam, że pewnie do ojca trafi. Nie chciałam jednak zwlekać z nią za długo, by móc się jakoś odnieść właśnie do konkurencyjnej Wegmans Dark Chocolate with Raspberry Flavored Flakes, którą dobrze pamiętałam.

Chocolove xoxox Raspberries in Dark Chocolate 55 % Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 55 % kakao z malinami.

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam palono-margarynowy zapach. Jakby ktoś mocno przypalił czekoladowe ciasto na jej bazie oraz jadł je w towarzystwie niezłej, palonej kawy. Margarynowość z czasem zaczęłam postrzegać coraz bardziej jako ogólną tłuszczowość, może nieco doprawioną słodyczą wanilii. Wyszło to mdląco i nie pomogła słodko-kwaśna nuta malin w tle, które od razu skojarzyły mi się z kwaśnymi owocami zasypanymi cukrem. Nieprzyjemne kontrasty, które nieco mnie odpychały.

Twarda i gładka, brzydko i tanio lśniąca tabliczka głośno trzaskała. Była piekielnie twarda - odgryzanie kawałka dosłownie bolało, a mimo to za sprawą "napowietrzonych", malin zdarzało jej się kruszyć. 
Maliny wystąpiły pod postacią wielkich owoców liofilizowanych, pustawych w środku - trochę jak lekkie chrupki zbożowe. Dodano ich odpowiednią ilość: były fragmenty bez nich, nie najeżono nimi czekolady, ale na brak narzekać nie można.
W ustach czekolada rozpływała się tłusto i trochę maziście (jak smar?), plastikowo-opornie w tym. Kojarzyła się z zimnym masłem, niemal do końca zachowując kształt i formę. Udawała, że zaraz zmięknie, ale było to bardziej udawanie. Niechętnie wypuszczała z siebie kawałki malin. 
Te w pierwszej chwili były sucho-skrzypiące, wręcz chrupiące, jednak z czasem nasiąkały. Wtedy to robiły się miękkie. Sporo w nich... owoców! Co zaskoczyło mnie pozytywnie (bałam się, że jak w przypadku Novi Nero Nero 70% Extra Bitter chocolate with raspberries and almonds będę miała wrażenie, że dali same pestki, bez reszty owoców). Nieco gąbczasto-zmiękczone, ale wciąż soczyste maliny gryzione na koniec byłyby bardzo przyjemne, gdyby nie to, że i tak wydawało się, ze niemal połowa to twarde jak małe kamienie pestki. 

Od odgryzienia kawałka czułam wysoką słodycz, która tylko nakręcała się. Tylko w pierwszej chwili wydawała mi się czysto cukrowa. Zaraz zasnuła ją nutka wanilii, jakby nieco ją stopując. Mimo że wysoka, nie była straszliwa, bo w dodatku szybko przełamały ją inne nuty.

Poczułam kawę i maślaność. Jakbym jadła jakieś biszkoptowe ciasto kawowe, zrobione na bazie masła i margaryny, które ktoś nieźle przypalił. To jednak... nie było bardzo złe. Wyszło całkiem zadowalająco gorzko... gorzko-gorzkawo. Zaraz jakbym zapiła to kawą... kawą czarną, ale bardzo delikatną? Z pianką na pewno. 

Z pianką i z cukrem. Słodycz połączyła się z gorzkością, idąc w kierunku syropu lub likieru. Jakby tak nasączyć nim kawowe ciasto i zasłodzić kawę zupełnie. W kęsach z malinami (czyli w większości) nagle... pojawiła się nuta syropu lub nawet nalewki malinowej, oczywiście także bardzo słodkiej. Czekolada musiała częściowo przesiąknąć owocami, które miło się z nią zgrały. Jakby w tym cieście właśnie i maliny były?

Wraz z odsłaniającymi się owocami wyraźnie pojawiała się nuta słodkiego syropu malinowego, takiego naturalnego i z zaznaczonym kwaskiem. Nasilał się, bo wchodziła nuta słodko-kwaśnych suszonych malin. Gdy większy kawałek lub kumulacja kawałków spoczęły na języku, przeszyły kompozycję kwaskiem, a dopiero potem malinowo-kwaśnym, bardziej soczystym smakiem. Na zasadzie kontrastu uwypukliło to maślaność i tłuszczowość smakową, przez co baza straciła gorzki impet. Kęsy malin pozbawione lub z mniejszymi kawałkami potem wydawały się też bardziej cukrowe, te zaś z malinami - leciały w kierunku bardzo słodkiego syropu malinowego.

Bliżej końca czekoladowa gorzkawość jakby oklapła z sił, było bowiem maślano-margarynowo i bardzo słodko. Cukrowo, choć znów wrócił też waniliowy motyw. Smak malin zaś osłabł.

Gdy czekolada już zniknęła, zajęłam się dodatkami. Mimo że wcześniej ich nie gryzłam i tak miałam wrażenie, że zostały głównie pestki, a reszta jakby się rozpuściła. Odrobinka farfocli owoców smakowała kwaskawo, malinowo ogólnie, ale jakoś bez polotu. Skupiałam się na pestkach i ich smaku (?). 

Po zjedzeniu został posmak suszonych malin, cierpkawość kojarząca się z cukrowym likierem, waniliowe echo i posmak maślano-gorzkawego ciasta czekoladowego. Pestki po pochrupaniu na szczęście w zębach nie pozostawały.

Całość wyszła całkiem w porządku, ale raczej "można zjeść, jak już jest", a nie że jakoś na to specjalnie ochota nachodzi. Słodko, tłusto, a dodatek taki sobie (po prostu chyba nie jestem przekonana do liofilizowanych malin w czekoladzie... i w ogóle). Sama czekolada, gdyby dać do niej świetny dodatek, byłaby znośna. Jedzona czysta? Może też dałaby radę, ale maliny uwypukliły jej wady. One zaś... z dobrą bazą też by pewnie lepiej wyszły. Tu jednak wystąpiła kumulacja nudnej przeciętności i efekt był... bardzo przeciętny. Po zapachu, przyznaję, w ogóle spodziewałam się tragedii. A tak... Można zjeść, ale tylko jako coś niewymagającego. Ja nie widzę sensu jedzenia przeciętnych słodyczy, aby zjeść, więc po paru kostkach, gdy utwierdziłam się, że przeciętna czekolada z pestkami mi nie odpowiada, oddałam ojcu.
Zdecydowanie wygrała z Wegmans (recenzje: z 2016, 2021)! W sumie... nawet najgorsza malina wygrała by z cukrem o jej smaku. Irytująca struktura Novi też przełożyła się na to, że xoxox jawi się zadowalająco.
Bardzo ciekawi mnie jednak zajeżdżanie margaryną, której w składzie nie ma. Może przesadzili z lecytyną?


ocena: 6/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 517 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ciemna czekolada (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, wanilia), liofilizowane maliny

2 komentarze:

  1. Czyżby trafiony prezent od cioteczek? Opakowanie taaakie Twoooje, słiiit ;*** Wiedziałam, że oczaruje Cię już sam zapach. Pewnie nie mogłaś doczekać się pogryzienia tabliczki niczym paluszków, tak jak lubisz najbardziej. Chociaż wtedy nie mogłabyś się raczyć rozpuszczaniem na zimne masło, a to ogromna strata. Powinnaś tutaj dać kategorię nie "czy kupię", tylko "czy chciałabym zjeść ponownie". Wpisałabyś: taaaaaaaaaaaaaaaak <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, skąd wiedziałaś!
      Chyba próba odwiedzenia mnie od Vosges, które aż tak bardzo odnoszą się symboliką i smakami do Indii oraz Karmy, tamtejszych wierzeń. Próba pokazania, że masło i maliny to dopiero doznania wyższego stopnia zapewniają!
      Nie, "czy kupię" i tam, że razem z biletami dla siebie! W końcu dla tych tabliczek przeprowadzić się warto.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.