środa, 9 września 2020

wafelki Loacker Sandwich Dark Chocolate; Chocolate - z kremem z czekolady

Spotkałam się już z pytaniami na blogu czy od Mamy, dlaczego wciąż zdarza mi się próbować słodycze inne niż czekolady, mimo że odbieram je bardzo źle. Albo nawet czekolady tanie, gorsze, o których z góry można powiedzieć, że mi nie posmakują. Czasem lubię się utwierdzić, że nic mnie nie omija, że nic się nie zmieniło, ale też potem jeszcze bardziej doceniam te swoje czekolady. Mama w większości przypadków cieszy się z tego, co jej wpada, ale akurat z wafelkami mamy problem. Ona preferuje jasne kremy, a ja wolę ciemne (wyjątek stanowią chałwowe Familijne, na których Mamie z kolei brakuje czekolady). Z dzisiaj prezentowanymi, miałam nadzieję, że problemu nie będzie, bo paczuszki malutkie. A właśnie tych wafelków mimo swej niewafelkowości byłam ciekawa. Otóż czekolady Loacker postrzegam jako produkty firmy, która w kwestii słodyczy kaszany nie odwala, ale sama czekolada, jako papka z waflem, mi się nie podobała - gdy mowa o ciemnej. Orzechowa była już bardziej sensowna i konsekwentna. Obstawiałam, że wafelki bez czekolady, mogły im się udać. I byłam ciekawa, czym w ich mniemaniu się niby różni ciemna czekolada od czekolady, która na mleczną ni jak nie wygląda.


Loacker Sandwich Dark Chocolate to chrupiące wafle z (71%) kremem ciemnoczekoladowym.

Po otwarciu poczułam zapach dobrze wypieczonych wafelków, wyraźnego kakao i domieszkę słodyczy o jakimś szlachetniejszym wydźwięku. Była w tym dziwaczna nuta, która skojarzyła mi się z jakąś czekoladową miazgą / masą z daktyli i... orzechów?

Wafelki mimo iż wyglądają na twardo-sprasowane, okazały się leciutkie i niemal napowietrzone. Strasznie się kruszyły, ale nie rozwalały się w sposób niepożądany. Dzięki temu, jak świeże były, robiły to dopiero w ustach, jeśli im się pozwoliło.
Cechowała je bowiem nadzwyczajnakruchość i chrupkość, cudownie delikatna. Wydawało się jednak, że jest ich jakoś za dużo w stosunku do kremu, a całość wyszła sucho.
Dla kontrastu, krem odznaczał się lepką (w pozytywnym sensie), mazistą strukturą. Był tłusty, dość gładki, tylko trochę pylisty, a także rozpływający się i miękki. Jedząc miałam wrażenie, że to topiąca się czekolada. Zawilgacała wafle, oblepiała je, ale niestety dodano tej "czekolady" bardzo mało w stosunku do nich. Uważam, że krem mógłby być mniej rzadki, bo tak w życiu nie powiedziałabym, że jest go aż 70 %.

W smaku wafelek roztaczał wyrazisty, pieczony pszeniczny smak. Nie był zbyt słodki, wydawał się wręcz lekko wytrawny, co pasowało do kremu i poważniejszego wydźwięku. Niestety to on wydawał się tutaj dominującym motywem.
Kremu bowiem w całości jakoś mało czuć. Niewątpliwie był delikatnie słodki, adekwatnie do wydźwięku ciemnoczekoladowego. Jego ciemnoczekoladowość z mocno zaznaczonym cierpkim kakao wydała mi się niejednoznaczna. W jego gorzkości doszukałam się akcentu orzechów, choć kakao ewidentnie dowodziło. Kojarzyła się trochę z muliście cierpkim, ciemnoczekoladowym brownie. Żadnych kiepskich posmaków. Za to gdy jego smak mieszał się z charakternym wafelkiem, kojarzył się trochę z jakąś papką z orzechów i np. daktyli.

Po wszystkim pozostał cierpko-kakaowy posmak, podkreślony przypieczonym wafelkiem i słodycz... przez połączenie tamtych kojarząca się trochę muliście-daktylowo.

Całość wyszła jednocześnie za sucho i za tłusto. Szybko mnie to znudziło, ale w kwestii smaków (zwłaszcza osobno) nie mam do czego się przyczepić. Czuć ciemną czekoladę w wydaniu niebanalnym, a dobrym jakościowo. Wafelek również dobry. Tyle tylko że nie podobała mi się forma, bo proporcje wyszły dziwnie. Wydawało się, że dali za mało miękko-rzadkiego kremu, za dużo konkretnych wafli. Myślę, że lepiej by się sprawdziła opcja częściej spotykana czyli np. trzy płaty waflowe i dwie warstwy kremu.
Raczej do szybkiego schrupania, w towarzystwie herbaty, bo szybko to zapycha suchością... Bardzo to nie moje, 2/3 paczki i odpadam, bo nuda, sucho, tłusto... ale nie źle, fakt. Niestety jednak nie było w tym jakiegokolwiek elementu, dla którego warto by to jeść (przynajmniej w większej ilości; przy moim postrzeganiu słodyczy). U mnie bowiem nie ma czegoś takiego jak "szybkie pożarcie słodycza", a herbata mi jakoś za bardzo rozrzedzała smak kremu. Efekt? Trochę ponad przeciętny (bo z ciekawymi nutami).
Resztę oddałam Mamie. Jej w ogóle nie smakowały bo: "Kremu to ja tam prawie wcale nie czułam. A jak coś tam poczułam to... gorzko-czekoladowe takie, fu. Wafel też, sam wafel. Suchy, mocny taki".


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan (Mama płaciła)
cena: 1,50 zł (za 25g)
kaloryczność: 500 kcal / 100 g; paczka 125 kcal; 1 sztuka - ok 14 kcal
czy kupię znów: nie raczej (może w akcie jakiejś desperacji, kiedyś i w promocji?)

Skład: mąka pszenna, olej kokosowy, syrop glukozowy, cukier, kakao odtłuszczone, dekstroza, czekolada ciemna 8% w kremie (miazga kakaowa, cukier), mąka sojowa, słodka serwatka w proszku, mleko w proszku odtłuszczone, ekstrakt ze słodu jęczmiennego, substancje spulchniające (wodorowęglan sodu, difosforan disodowoy), orzechy laskowe, sól, lecytyna sojowa, laska wanilii Bourbon, przyprawy

-----------


Loacker Sandwich Chocolate to chrupiące wafle z (71%) kremem czekoladowym.

Po otwarciu powiedziałabym, że poczułam dobrze wypieczonego wafelka z kremem czekoladowo-orzechowym. Może nawet z nutką kakao, ale właśnie wzbogaconego o orzechy. Postawiłabym nawet na jakąś... fistaszkową papkę? Trochę pierrotową, jak baton Pierrot od Wedla ze wspomnień?

Wafle były identyczne, co w wyżej opisanym wariancie. Ten krem był jednak gęstszy i nieco bardziej gliniasty. Przypominał bardziej już zastygającą czekoladę. Poskąpiono go, jednak dzięki temu, że nie był tak rzadki, odgrywał nieco większą rolę.

Dobrze wypieczony wafelek i tu ustanowił nieprzesłodzoną bazę. W zasadzie dominował, ale ten smak wyszedł bardziej zgrany, jedno do drugiego (wafel i krem) było zbliżone (?).
Smak kremu odzwierciedlał bowiem słodką czekoladowość z orzechowo-prażoną zaleciałością. Było to trochę duszne jak fistaszki z czekoladą, a więc jakiś twór a'la Pierrot, zmieszany jednak z orzechami laskowymi. Słodycz była dość wysoka, ale utrzymana w ryzach. Krem skojarzył mi się z upierrotowionym kremem typu Nutella.

Właśnie posmak czekoladowo-ogólnieorzechowy, słodkawy pozostał po tym. Czułam oczywiście mocno wypieczonego wafelka, ale też leciutko cierpkie kakao.

Podobnie jak ciemnoczekoladowy był za suchy i za tłusty jednocześnie. Ten jednak, mimo że smaczny, wydał mi się jeszcze nudniejszy. Taki nieokreślony (trochę taki, trochę owaki, trochę... i w miejsce kropek można wstawić wszystko), przy czym nudny.
Do schrupania szybkiego, przy herbatce... mi tam 1/3 paczki wystarczyła - ot, nic, co by sprawiło, że chciałabym to jeść, ale jednocześnie zarzutów nie mam. Tylko proporcje znów mi nie grały.
Większa część poszła do Mamy: "Te już trochę lepsze, bo krem trochę słodszy".


ocena: 4/10
kupiłam: Auchan (Mama płaciła)
cena: jakieś 1-2 zł (za 25g)
kaloryczność: 505 kcal / 100 g; paczka ; sztuka około 14 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: mąka pszenna, olej kokosowy, syrop glukozowy, cukier, kakao odtłuszczone, dekstroza, słodka serwatka w proszku, czekolada 5% w nadzieniu (cukier, miazga kakaowa), mąka sojowa, mleko w proszku odtłuszczone, ekstrakt ze słodu jęczmiennego, substancje spulchniające (wodorowęglan sodu, difosforan disodowy), orzechy laskowe, lecytyna sojowa, sól, laska wanilii Bourbon, przyprawy

8 komentarzy:

  1. Ależ je smakowicie wspominam! Acz żeby dokupić dwa nowsze warianty (w tym jeden z zielonym prochem) do tej pory się zebrać nie mogę. Do Waszego duetu z mamuśką ewidetnie zabrakło mnie bym to wsjo dojadła ;D

    Ja bardzo lubię tak nieszablonowo podane słodycze, mnie to w jakiś dziwny sposób rajcuje i czerpię z tego dziwną przyjemność (no cóż... Różne są zboczenia i dlatego tak lubię o nich czytać w sferze jedzeniowej) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam te z zieloną herbatą. Doszłam do wniosku, że skoro lubię wafle nietypowe (np. chałwowe), to może i te do mnie przemówią? Poza tym, ostatnio oswajam się z matchą (niby jest spoko, ale dla mnie za łagodna) dzięki herbacie sencha z dodatkiem matchy. Pierwsza dodaje mi lubianą moc, haha.

      U mnie nieszablonowość musi iść w parze z dobrym (w moim odczuciu) efektem końcowym smakowym.

      Usuń
  2. pytanie nie nacechowane agresją czy czymś takim: dlaczego/po co dodajesz w nawiasie, że np. mama płaciła za tę czekoladę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie czekolada, ale... tak, wiem, że pytasz ogółem. Zawsze zaznaczam, kiedy coś dostanę, czy mam jakiś rabat, żeby potem nie było komentarzy "wydałaś x zł i ci nie smakowało, więc zjechałaś" albo "to po co kupowałaś jak nie lubisz...".

      Usuń
  3. Ja bardzo lubię tę wafelki, podoba mi się ich forma - taka inna niż wszystkich wafelków, i są takie urocze i malutkie :D ciemnoczekoladowy smakowal mi najmniej, bo właśnie za gorzki, ale ten w żółtym opakowaniu już był bardzo smaczny ^^ ale najlepszy był dla mnie (chyba) orzechowy, nie pamiętam bo jadłam je wieki temu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie i inność, i urok muszą iść w parze ze smakiem i konsystencją, które mi odpowiadają. I... nie przepadam za drobnicą.

      A na nowości polujesz?

      Usuń
  4. Wyrozumiale jak na Ciebie. Ja jestem nimi bezapelacyjnie zachwycona, podobnie jak tabliczką z waflem. Gliniasty i gęsty krem pamiętam (uważam, że był w każdym wariancie), wzorową kruchość wafelków też. Sztosik. Za suche i za tłuste? Nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wyrozumiale? Po prostu nie mają rażących wad, to normalnie je oceniłam. Nie jeżdżę po waflach za to, że są waflami, a nie czekoladą.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.