środa, 10 lutego 2021

Primavika masło z orzechów nerkowca prażone

Dawno temu współpracowałam z Primaviką, ale producentowi nie spodobało się, że nie chwaliłam wszystkiego. Przyznaję, że trochę się potem na markę obraziłam. W sklepach tęsknie spoglądałam więc na ich masło z nerkowców z dwóch powodów. Raz, że tej marki, a dwa... było smażone. A smażonych rzeczy po prostu nienawidzę. Nie rozumiem też, po co masło orzechowe, a dokładniej orzechy do niego, smażyć. Prażenie orzechów jeszcze rozumiem, ale smażenie? Pozwolenie, by się masa smażyła w swoim własnym tłuszczu czy jak? Nie podobało mi się to. Tym bardziej, że z migdałów mogli od razu zrobić prażone. W maśle z nerkowców to smażenie jednak trochę mi przeszkadzało. Nic dziwnego, bo jestem na ten posmak wyczulona. Podobała mi się natomiast wielkość słoików, dla mnie akurat. Gorzej z ceną. Gdy w końcu pojawiły się w Lidlu w przystępnej, kusząc pięknym napisem "prażone", musiałam je zdobyć.

Primavika masło z nerkowców prażone to krem ze zmielonych prażonych orzechów nerkowca z solą morską (1%); słoik zawiera 185 g.

Po odkręceniu słoika przywitał mnie wyrazisty zapach prażonych orzechów nerkowca, który obracał się głównie właśnie wokół samych orzechów. Przejawiały leciutką naturalną słodkawość, maślaność, choć także niezaprzeczalnie sól zarejestrowałam.

Na wierzchu wydzieliła się odrobinka oleju, którą zlałam. Przemieszawszy masę odkryłam, że gęstą na pewno nazwać jej nie mogę. Nie była jednak też specjalnie rzadka, ale już ciągnąco-miękka owszem. Słabo przemielona, dzięki czemu pełna drobinek i kawałeczków orzechów, nie wydawała się aż tak bardzo ciężko-tłusta, acz oczywiście tłusta była.

W smaku czułam od początku do końca przede wszystkim orzechy nerkowca. Były naturalnie słodkawe, delikatne, a jednak w pewien sposób charakterne.
Bardzo szybko zaskoczyła mnie sól. Jej bowiem nie pożałowali i co jakiś czas podkręcała smak nerkowców, specjalnie w nie nie ingerując.
Ich specyficzny posmak podkreśliło dość znaczące, ale nienachalne podprażenie.

Ja jadłam je m.in. z twarogiem, co do głowy mi przyszło po tym, jak przypomniałam sobie nernik z kokosowym "twarożkiem" jedzony w krakowskim Cakestrze. Nerkowce i twaróg to naprawdę fajna para, polecam. Muszę się jednak przyznać, że było tak wyraziste, słonawe... że nawet jako dziwna przekąska do łyżeczkowania zdało egzamin. Mi jednak właśnie twaróg zacnie wyważył sól (tak na ilość akurat w punkt w moim odczuciu). Wiadomo, że już jak i z czym jeść, to jak kto lubi, ale to masło orzechowe na tyle wbrew pozorom wyraziste, że świetnie sobie radzi, nie daje się zagłuszyć.

To zdecydowanie o wiele, wiele lepsza opcja niż ta stara smażona. Tu wreszcie przede wszystkim czuć nerkowce, nie zaś smażenie. Strukturę... może i wolałabym bardziej zbito plebejską i albo z większymi kawałkami, albo gładkie, bo coś pomiędzy średnio mi odpowiada.


ocena: 9/10
kupiłam: Lidl
cena: 14,99 zł (za 185g)
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak (kiedyś i też w promocji)*

Skład: prażone orzechy nerkowca 99%, sól morska

*Aktualizacja z 2022: Mimo że wciąż uważam to za bardzo dobry produkt, nie jest już dla mnie i nie wracam. Po prostu tak przeszkadza mi obecnie we wszystkim sól, że jej dodatek wyklucza to, że obecnie ta pasta by mnie cieszyła.

9 komentarzy:

  1. Zdecydowanie nie dla mnie. Kocham nerkowce, ale nie w otoczeniu soli. Nie pasuje mi to kompletnie ... jeśli już to same. Jadłam podobne połączenie od Basi Basi. Tzn próbowałam, bo cały słoik trafił fo mamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też sól do nerkowców zupełnie nie pasuje. Kocham same, nieprażone surowe nerkowce bez niczego. Ja jadłam nerkowcowo-kokosowe z solą od Basi i jest gorsze, bo znacznie słodsze w kokosowy sposób i słone. Primavika po prostu rządzi.

      Usuń
  2. Bardzo lubię nerkowce, nie przeszkadzałoby mi ich smażenie, ale prażenie brzmi o wiele lepiej ^^ i pewnie wiadomo co mnie kusi najbardziej... Sól! Cieszę się że ją tu wyraźnie czuć ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Obrażenie się tego typu jest mi znane, i to z obu stron. Jestem pewna, że jadłam i recenzowałam to masło, też właśnie w ramach współpracy. Pewnie było smażone, skoro miało to miejsce sto lat temu. Nie miałabym do czego stosować na co dzień, ale smak wspominam pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zupełnie nie mam do czego takich rzeczy stosować. Z jednej strony szkoda, bo są smaczne, ale z drugiej nie odczuwam specjalnie braku. Jak raz na jakiś czas zjadam to... głównie łyżeczką, ale posiłek to z dupy, ale czasaaamii oki.

      Usuń
  4. Pamiętam, że to masło bardzo mi smakowało, choć nie obraziłabym się, gdyby producent zrezygnował z soli albo przynajmniej dał jej mniej. Nerkowce lubię właśnie za ich delikatność i uważam, że nie trzeba ich niczym podkręcać, a samo prażenie już maksymalnie wydobyłoby z nich smak. Wersji smażonej nie jadłam i raczej nie chciałabym, bo podobnie jak Ty nie przepadam za rzeczami smażonymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bez soli... masła orzechowe nie wychodzą. Same nerkowce kocham właśnie zupełnie same, ale zmielone jako masło orzechowe, gdzie wydziela się olej, obawiam się, że mogłyby wyjść właśnie tłuszczowo rozmyte bez soli. Sama nie wierzę, że bronię sól, której nie używam w ogóle, ale tu wydaje się trafiona. Może nie niezbędna, ale trafiona.
      Prażenie... wydobyło ich smak do takiego tworu i w połączeniu z solą. Gdy chodzi o same orzechy - wolę je surowe, nieprażone, bo i prażenie potrafi nieco je... przygasić? Wydaje mi się, że sprawdza się - jak i sól - jedynie w smarowidłach.

      Usuń
  5. Odkąd dawno temu musiałam zrezygnować z czekolady (uzależnienie od niej przybrało niepokojące rozmiary), a nieco później z nabiału (stwierdzona alergia), moją „guilty pleasure” stały się masła orzechowe. Wybieram tylko te stuprocentowe, bez dodatków. Primavikę nerkowcową lubię, ale ten jeden procent soli jakoś mnie w niej uwiera. Zastanawiam się, czy smakowałaby Ci moja ulubiona holenderska Terrasana albo krem z orzechów nerkowca krakowskiej firmy Eoo Vita - choć ta najpierw wkurzyła mnie, że jej logo podszywa się pod produkt ekologiczny, którym nie jest (z daleka widać jakby „Eco Vita”), ale jak spróbowałam, to wybaczyłam - bo krem jest naprawdę dobry, pełen naturalnej słodyczy, i występuje w dwóch wersjach - gładkiej i crunchy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie nie solę niczego, ale w masłach orzechowych odrobinę soli uważam za potrzebną. Z tym, że w tym konkretnym... nie uważam jej ani za niezbędną, ani za "do wywalenia". Faktycznie, też jestem ciekawa, jak odebrałabym takie 100 % z orzechów nerkowca, choć jak już czyste orzechy to wolę jeść je tak po prostu, nieprażone. Stąd nie czuję potrzeby kupowania bardzo drogiego kremu, który mogę różnie odebrać. Na pewno nie źle, ale do 100 % mam nastawienie, że wolę same orzechy jeść. Może jednak jak znajdę stacjonarnie, tanio i bez ogromnej ilości wydzielonego oleju, to spróbuję któreś z przytoczonych.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.