wtorek, 3 sierpnia 2021

Spar Natural Extra Dark Chocolate 72 % ciemna

Nie w głowie mi szukanie nowych sklepów i zwiedzanie ich. Przez pandemię ograniczyłam się do odwiedzania marketów, w których mogę kupić wszystko, co mi potrzebne i to wtedy, gdy muszę. Raz jednak, gdy przyszło mi w deszczu czekać na tramwaj, zaszłam do sklepu, który moim zainteresowaniem się nie cieszyłby... gdyby nie perspektywa moknięcia. W środku z kolei... zobaczyłam czekolady marki własnej. I znów - nie zainteresowałyby mnie jakoś szczególnie, gdyby nie była to "zdrowa półka". Tak się złożyło, że właśnie marketowe eko / bio bardzo mi w większości przypadków smakowały. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że... czekolada jest wyprodukowana dla Piotrów i Pawłów - myślałam, że ta sieć już upadła! (Tak, jako ona padła.) A przecież czekolady z niej (Gorzka 74 % czy Deserowa z Solą Morską) właśnie marki własnej bardzo mi smakowały. Stąd i decyzja o zakupie.

Spar Natural Extra Dark Chocolate 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao; jako producent i dystrybutor jest wypisany "Piotr i Paweł" S.A. w restrukturyzacji, a miejsce produkcji to Szwajcaria.

Po otwarciu zapach zaskoczył mnie swoją delikatnością. Mimo to, poczułam wyraźną, paloną - niemal węgielną - nutę należącą do kawy i karmelu. Słodycz wydała mi się wysoka i zespojona z soczystością cytrusów. Oczami wyobraźni widziałam dojrzałe mandarynki. One i karmel zdawały się aż lśnić, a ja zaciągając się, doszukałam się jakby plastikowo-polewowego motywu (prawie nieznacznego).

Tabliczka z wyglądu podpadła mi niezdrowo lśniącym, jakby wypolerowanym i plastikowym połyskiem. W dotyku wydała mi się bardzo tłusta, a łamana jakby pełnotłusta. Była zwarta, zbita i twarda z racji tego. Potrafiła wydać głośne chrupnięcie, gdy odgryzałam kęs - a jakże! - ale czasami miałam wrażenie obcowania z tablicą z masła.
W ustach rozpływała się właśnie bardzo maślanie, jak ocieplające się od czegoś ciepłego masło, a więc takie... jakby spływające rzadko z zasadniczej części (moje wyobrażenie w oparciu o "internet", np. zdjęcia kosteczek masła na kukurydzy / stekach / tostach / pancake'ach - mnie takie brzydzą). Dość szybko jak na ciemną czekoladę (i to tak gęstą w odbiorze), acz obiektywnie raczej wolno i jakby sugerując, że zaraz bardzo przyspieszy. Wydała mi się przez to ciężka, mimo że chwilami robiła jakieś wybiegi ku soczystości. Kończyły się raczej na... oleistych falach.

W smaku od początku słodycz i gorzkość wydały mi się bardzo wyważone. Zaprezentowały się jako intensywne, ale nienachalne.

Niemal natychmiast przed nie, na pierwszy plan wskoczyły orzechy laskowe. Słodkawo-prażone, chwilami niemal nugatowe i... kumulujące wokół siebie słodycz. Pomyślałam o orzechach w palonym karmelu. Słodycz ogólna wzrosła. Należała do karmelu przede wszystkim, ale do głowy przyszedł mi też mdławy nugat, bardzo łagodzony maślanością samą w sobie. Z czasem rozeszła się od niego też wanilia i... jakaś kolejna łagodząca nutka... kwiatów?

Za słodyczą rysowała się lekka, ale całkiem wyrazista gorzkawość... chwilami nawet gorzkość. Z racji mocnego palenia i kawowej nuty, kojarzyła się z rozmoczonym węglem. Węglem... zasypanym potem zwykłym, cierpkawym kakao? Przewijało się, acz umiejętnie mi umykało.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa łagodność ta i kwiaty wniosły rześką soczystość. Orzechy laskowe z maślanością wpisały się w łagodną czekoladowość, a ja pomyślałam o... plastrach i skórkach pomarańczy właśnie w przesłodzonej czekoladzie skrytych. Czekoladzie lub polewie czekoladowej? Odnotowałam słodycz cytrusów. Była na tyle wysoka, że w głowie miałam raczej drobne i dojrzałe, soczyste mandarynki. Pomarańcza... jedynie się snuła.

Z czasem wywalczyła trochę cierpkości. Podkreśliła tym samym paloną nutę. Polewa kakaowa czy coś... nie zdążyło mi nawet mignąć, a już zalała to kawa. Czarna, ale nie siekiera.

Maślaność i słodycz bliżej końca zdawały się łagodne (w wydźwięku), a jednak przesłodzenie dawało się już we znaki (drapało w gardle po zjedzeniu paru kostek). Trochę jak... słodka, maślana bułeczka z orzechami, po której spływa karmel (może taka jak jakieś kombinowane cinnamon roll?). Karmel zasłodził też kawę zupełnie, ale na paloność przymknął oko i zostawił ją sobie. Tę, trochę cierpką, czułam do końca.

Pozostała też w posmaku, łącząc słodziutkie cytrusy (bardziej pomarańcze?), maślano-czekoladową bazę i wyraźnie orzechową nutkę. Czułam, że słodycz znalazła się na granicy przesadzonej, a tłustość... niestety przegięła. I o ile w trakcie jedzenia po prostu było za tłusto, tak po został nieprzyjemny efekt tłuszczu na ustach i w ustach, mimo minimalnej pyłkowości (bardziej iluzorycznej, niż realnej chyba).

Czekolada w zasadzie mi smakowała. Połączenie tak wyraźnych orzechów laskowych i karmelu było przyjemne. Mandarynki były fajne, a nuta owoców ciekawie się "wtopiła" w czekoladę ogólnie mało owocową. Także odrobina węgla czy kawy przypadła mi do gustu, acz te akurat wolałabym o wiele silniejsze. Złagodzenie ich maślanością (i kakao w proszku), sprawiło że to kompozycja smakowo dla mnie za łagodna, a z konsystencji aż z elementem obrzydliwości, co odbierało mi radość z jedzenia.
Szkoda, bo gdyby nie to (co ewidentnie jest winą producenta), mogło być tak pięknie...

Niestety nie dorównała Piotr i Paweł Czekolada Gorzka ciemna 74 %, która też była maślana, ale nie tak "czysto maślana", a jak maślane słodkości-wypieki i o wiele bardziej owocowa (też cytrusy, ale i np. śliwki - jako twory "w czymś").


ocena: 8/10
kupiłam: Spar
cena: 6,99 zł (możliwe, że przeceniona z 7,99)
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, kakao w proszku, ekstrakt z wanilii

6 komentarzy:

  1. Piotr i Paweł, dżizas. Kilka lat niewidzenia tych sklepów wydaje się wiecznością. Z Almą mam to samo. Niebawem dołączy do nich Tesco. O Plusie już w ogóle na co dzień nie pamiętam. // Mnie bardzo podoba się widok kosteczki masła spływającej po rozgrzanym toście, pancake'u etc. Poza tym tost z roztopionym masłem jest absolutnie kozacki. Akapit o bułeczce z orzechami - złoto dla mej wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jako że dla mnie Alma czy Piotr i Paweł zawsze były sklepami tajemniczymi i rzadko odwiedzanymi, tylko gdy do ojca przyjeżdżałam, chyba jakoś mocniej je zapamiętałam niż ci, dla których mogły być codziennością. Obecnie i ja o nich nie myślę, ale czy to dziwne? Raczej nie myślimy o tym, co już znika.

      Fu, no rozumiem masło tam, gdzie jest potrzebne, ale do pankejków? Po co... normalnie nie smażą na tłuszczu, tłuszcz do samych placków dodają... Po co go pchać pod każdą możliwą postacią?
      Tosty z topiącym się masłem? Odrzucają mnie od zawsze, nigdy takich nie jadałam, ble. W ogóle pieczywo z masłem do mnie nie przemawia.

      PS Teraz sobie pomyślałam, że
      być może stąd też często nie dogadujemy się, gdy chodzi o opisy konsystencji. Nigdy nie myślę o topiącym się tak ciepłym maśle (jak właśnie np. na ciepłych tostach). W moim słowniku skojarzeniowym nie występuje, a Ty... jak porównuję coś do masła, pewnie o takim myślisz?

      Usuń
  2. Kingo,

    które filmy Tarantino lubisz najbardziej ? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam rankingu, wiele jest u mnie na jednym, najukochańszym poziomie. Można jednak powiedzieć, że utożsamiam się z Kill Billem, do tego stopnia, że praktycznie na pamięć znam ścieżkę dialogową. Jednak Pulp Fiction, Nienawistna Ósemka i, no nie, w zasadzie większość, są mi tak bliskie, że i z nich bez problemu większość fragmentów przytoczę. W zasadzie wszystkie mogę oglądać co jakiś czas.

      Usuń
    2. Ja odkryłam Tarantino niedawno. Najpierw obejrzałam przypadkiem Pewnego razu w Hollywood, lecz nie znałam wtedy jeszcze specyficznego stylu T. Zaciekawił mnie.
      Potem z uwagą i fascynacją zobaczyłam prawie wszystko inne (zostawiłam jeszcze na koniec Pulp Fiction, bo opinie mówią, że jest prawdopodobnie najlepsza.
      Jestem oczarowana! Zwłaszcza Django, Nienawistna 8... Bękarty Wojny to też wg mnie niesamowity film. Jestem też zachwycona Lucy Liu w Billu, choć sam film jest dla mnie jakoś trudny, nie wiem, dlaczego, smuci mnie. Smuci mnie też Nienawistna 8, postać Daisy...

      Usuń
    3. Ja praktycznie się na nim wychowałam, dorastałam z jego filmami.
      Nie lubię Lucy Liu jako człowieka w filmie, ale postać, zarówno wykreowana, jak i odegrana jest interesująca.
      Tak, jego filmy oddają wiele gorzkich kwestii z życia wziętych, a postacie są bardzo złożone.

      Pulp Fiction warto obejrzeć kilka razy. Nie jest chronologicznie, więc za pierwszym razem i tak się pełni nie zrozumie. To złożona produkcja, do której też w pewnym stopniu trzeba dojrzeć. Tam też jest wiele tragicznych postaci, które smucą.

      Gdy oswoisz się z "dziwnością", smutkiem etc. polecam też oglądać filmy po raz kolejny, wyłapując ciekawe smaczki i ukryte detale (kocham to). Wszystkie w pewien sposób do siebie nawiązują albo przynajmniej do pewnym "tarantinowych" elementów.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.