niedziela, 6 lutego 2022

(Słodki Przystanek) Beskid Bean-to-Bar Chocolate RAW Colombia Tumaco Dark 67 % ciemna surowa z Kolumbii

Wydaje mi się, że jakiś dłuższy okres czasu temu czekolada tzw. surowa zrobiła się w pewnych kręgach modna, a potem z kolei pojawiła się fala głosicieli i uprzejmych donosicieli, jaka to ona jest szkodliwa, niebezpieczna i w ogóle to nawet nie surowa. Np. Zotter już lata temu temat trochę obśmiał przy Labooko Medium Raw 75 %. Chodzi bowiem o to, że ponoć nie ma czegoś takiego jak zupełnie surowa czekolada. Te surowe są po prostu z ziaren prażonych w o wiele, wiele niższej temperaturze niż normalnie. Surowe zupełnie ponoć mogłyby coś nie teges zawierać (mikroorganizmy? bo ogółem chodzi o to, by było higienicznie). Praca z (prawie) surowymi ziarnami jest trudna i kosztowna (słyszałam nawet o piecach na podczerwień, ale nie zgłębiłam tematu), bo trzeba bardzo pilnować zasad czystości, maszyny dosłownie ciągle czyścić. Stąd wśród degustatorów tacy, którzy boją się jeść surowe czekolady, nieufni, krytycy etc. To, że ma specyficzny smak to jeszcze inna sprawa - jej amatorów... nie wiem, czy jest wiele. Ja lubię, nie zagłębiam się w warunki jej tworzenia - po prostu kupuję tabliczki marek, którym ufam. Stąd gdy tylko zobaczyłam, że Beskid urozmaicił swoją ofertę o taką tabliczkę, zainteresowałam się. I słusznie! Bo ta marka się nie cacka i po prostu robi porządnie, a w małych ilościach. Jak sami piszą, to "całkiem nowe doświadczenie, na każdym z etapów produkcji. Twarde ziarno, trudne do śrutowania, sam proces rafinacji i konszowania zdecydowanie inaczej przebiegający, czekolada o dużo wyższej lepkości w porównaniu z prażonym kakao. Smak i aromaty zdecydowanie inne (...), nie wykształcony charakterystyczny aromat kakao, który powstaje podczas prażenia dzięki reakcji Maillarda oraz karmelizacji". A ja już zacierałam ręce, zachodząc w głowę, czy będzie to połączenie mojej kochanej Beskid Colombia Tumaco Dark 80 % z bardzo lubianym surowym kakao.

Beskid Bean-to-Bar Chocolate RAW Kolumbia Tumaco Dark 67 % to ciemna czekolada o zawartości 67 % kakao surowego z Kolumbii, z regionu Tumaco. 
Rafinowana i konszowana 72 godziny w kamiennych młynach.

Już otwieraniu towarzyszył zapach bananów: zarówno aż duszno-słodkich liofilizowanych, lekko pudrowych, jak i zwykłych, soczystych. Za nimi pojawiła się delikatna czarna kawa i jej lekka gorzkawość. Może za sprawą soczystości wzbogaciła ją czarna ziemia? Goryczka... zahaczyła o sezam / tahini, ale... tonęła w słodyczy. Dominowała ta duszna, z której z czasem wypłynęło trochę ciężkiego, półsłodkiego czerwonego wina oraz niepewnych, czerwonych owoców lub... pnących się, ogrzanych słońcem pomidorów malinowych (obstawiam raczej smak "pomidora drzewiastego", czyli tamarillo, które trochę pomidorowo smakuje). Po tym, jak pojawiła się alkoholowość, banany prędko otoczyły ją swoją słodyczą, co z kolei przełożyło się (choć już raczej w trakcie degustacji) na myśli o ajerkoniaku.

Twarda, ale lekko trzaskająca przy łamaniu tabliczka w ustach podtrzymała pewną twardawość, ale tylko do pewnego stopnia. To raczej swoista zwartość (twardawo-jędrnego owocu?).
Rozpływała się w średnim tempie, cały czas pozostając dość zbitą bazowo, ale trochę mięknąc. Wykazywała dziwną owocową śliskość jak lychee albo krem z moreli (w nadzieniach czekolad Zottera, np. Apricot Waltz). Chwilami ona dosłownie udawała ślisko-jędrne, zwarte, ale miękko-glutkowate lychee, które opływało coraz to kolejnymi soczystymi smugami. Była też trochę jak... smoothie? Mimo że chwilami pojawiało się poczucie złudnej oleistości, nie była tłusta, a coraz bardziej soczysta, aż na końcówce znikała w ogóle jak sok. 

W smaku pierwsza uderzyła słodycz. Mimo że podszył ją lekki kwasek, nie brała jeńców. Zaczęła od przytoczenia złocistych, słodkich suszonych fig. Mimo zwartości i wysuszenia na słońcu, miały soczyste środki. Wydały mi się niemal miodowe i prędko zasładzające. W soczystości odnalazły się także banany, choć z czasem przeszły na tor niemal ciężko-pudrowy. Zupełnie jak banany liofilizowane.

W tle nieśmiało zgłosiła swą obecność gorzkawość. Pomyślałam o kawie czarnej, ale delikatnej i orzechach... może włoskich? Sezamie? Mało jednoznacznych... przerobionych na jakiś krem / masło orzechowe? Zmielonych, oleiście-maślanych?

Leciuteńki kwasek, który podszył słodycz nieśmiało zasugerował nabiał... jogurt? Nikł pod naporem maślaności i pewnej budyniowości. Odnotowałam aż jajeczną nutę i słodycz otarła się o ajerkoniak, zabajone itd. Nutka alkoholu mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa rozgościła się w rosnącej słodyczy.

Przybyło więcej słodkich owoców, jedynie muśniętych, podszytych niemal jedynie domniemaniem kwasku. Do dominujących bananów i soczystych suszonych fig dołączyły... figi świeże? A zaraz lychee. Zrównały się z bananem tak, że przez pewien czas duet banana i lychee był nadrzędny i w zasadzie przygłuszający wszystko inne. Spod lychee z czasem wyczołgała się lekka cierpkość... jakby niezbyt dojrzałego kaki?

A jednak w tle kwasek wciąż walczył. Przeciągnął część słodyczy na czerwone, ale delikatne i słodkie wino... Czerwone owoce także pozostawały w tle, a ja odnotowałam coś cytrusowo-alkoholowego? Cytrusy okazały się jednak dość liche... a jednak kwaśność była. Z czasem wyraźnie bardziej egzotyczna... Marakujowo-ananasowa? Za jej i cierpkości sprawą weszła lekka ziemistość.

Z racji ziemistości oleiste orzechy nagle opuściły sezam, zostawiając go wraz z tahini na placu boju. Cierpka goryczka łączyła się w tym z maślanością i słodyczą. Zarówno tą naturalną sezamu, jak i dodaną, przesadzoną. Niczym tahini z miodem i gęsta masa... Toż to chałwa! Wyrazista chałwa przez pewien czas dominowała, zasładzając mimo goryczki.

Zasłodzenie i kwasek bliżej końca wróciły do bardziej soczystych stref, ale nie były mocne. Pomyślałam o figach i bananach, ale też o czerwonych owocach. Czerwonych figach? Wyobraziłam sobie też czerwone banany (choć nigdy ich nie jadłam). Z lekką ziemistością, roślinnością... "czerwoności" i kwasko-słodycz przełożyły się na ulotną myśl o pomidorach malinowych / tamarillo, a potem o... chałwie na bazie m.in. żurawiny (przypomniała mi się GJ GACA chałwy lniane, właśnie z dużą ilością żurawiny - ja jadłam wariant cytrynowy i z chili). Suszony owoc wrócił, zachowując soczystość. Ten motyw wykorzystały liofilizowane, pudrowe banany. Ogólnie jednak było tak słodko że aż mało jednoznacznie. 

W posmaku została przeogromna słodycz nieco aż pudrowa, bananowo-ajerkoniakowa, figowa i lekko soczysta... jak jednak soczysta ziemia? Owoce z ziemią czy coś... a także oleista cierpkość czy to sezamu (masy?), czy orzechów. Banany utrzymywały się bardzo długo, aż lekko ściągając jak te niezbyt dojrzałe (i jak takowe kaki?).

Całość była bardzo intrygująca, a wiele nut po prostu obłędna, jednak... trochę za słodka. Banany, figi i ajerkoniak, a potem chałwa - obłęd, tylko właśnie brakowało im odważniejszych motywów sezamu, kawy, ziemi, które czuć, ale jednak za słabo (przez proporcje cukru do kakao?). W końcu czerwonawe przebłyski wyszły smakowicie i... intrygująco (pomidory?).
Czuć pewne surowe motywy - kwaskawość podbijająca poszczególne nuty, oleistość, ale nie były pierwszoplanowe.
Przypominała bardzo Colombia Tumaco Dark 80 %, która jednak była bogatsza w kawę i orzechy, a zatem i gorzkość. Tamta była też dymna - a ta specyficznie... czystsza (maślana? oleista?). 

Czekolada ogółem smaczna, jednak nie była tym, czym mogłaby być, gdyby nie była tak słodka. Wprawdzie nie mogę nazwać jej przesłodzoną, bo jednak w swych nutach jakoś się tam wyważyła, jednak... widziałabym ją nieco inaczej, a wtedy zachwyt mógłby być pełny. Leciutki kwasek surowej czekolady był bardzo, bardzo niski i zespojony ze słodyczą. Bardzo ciekawie natomiast ze smakiem zgrała się struktura. Chyba pierwszy raz spotkałam się z czymś takim (zwłaszcza moment, w którym i smak, i konsystencja niemal 1:1 oddawały lychee).


ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 17,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 523 kcal / 100 g
czy kupię znów: raczej nie

Skład: surowe ziarna kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

2 komentarze:

  1. Chyba nic nie przebije Pacari Raw, tak myślę 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o tą: https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2017/02/pacari-raw-70-ciemna-surowa.html?
      Marka ostatnio mnóstwo czekolad bardzo zmieniła, więc jestem ciekawa, jak z tą.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.