sobota, 12 lipca 2025

krem Ruda Kita Słodka Pistacja | Migdał Pistacja Nerkowiec

Markę Ruda Kita widziałam w internecie już dawno i tylko zarejestrowałam fakt istnienia, szybko przeglądając ofertę. Zapisało mi się w głowie, że może kiedyś popróbuję jakiś ich czystych past, bo choć zainteresowały mnie czekoladowe, to gdy sprawdziłam składy, uznałam, że odpadają przez prawie na pewno za wysoką dla mnie słodycz. Minęło wiele miesięcy i jakoś przewinęli mi się na Instagramie z nowością. Uznałam, że chyba nadszedł na nich czas. Kupując, wybrałam też oczywiście pastę, która wcześniej rzuciła mi się w oczy. Połączenie nerkowców i pistacji od razu wydało mi się kuszące, jednak zasmucił mnie skład. Po co to dosładzać?! Mimo lekkiego sceptycyzmu, czułam też zaintrygowanie. Zwłaszcza, że miałam już Olini Masło z nerkowców i pistacji.
Nie jestem ani za dodawaniem soli, ani za bezsensownym słodzeniem past orzechowych, ale skoro ta bazowała na migdałach i pistacjach, które w takiej formie lubią iść w wytrawna stronę, może miało się to wszystko ładnie wyważyć? 

Ruda Kita Słodka Pistacja | Migdał Pistacja Nerkowiec to krem z prażonych migdałów, pistacji i orzechów nerkowca; słodzony.

przed i po uporaniu się z olejem
Po odkręceniu poczułam intensywny zapach migdałów i pistacji w tłuszczu o grzybowym charakterze. Od razu przyszły mi do głowy "chlebki borowikowe" (Bruschette Maretti smak grzyby w śmietanie - dawno temu latami uwielbiane przez Mamę) oraz borowikowa oliwa z oliwek. Słodycz też była obecna i najpierw wydała mi się bardzo wycofana. Trochę odważyła się po zlaniu oleju, a te wytrawniejsze motywy z kolei się uspokoiły. Nerkowce niemal zupełnie się ukrywały.
Zapach niezbyt mi się podobał, zwłaszcza, że w odniesieniu do nazwy odczuwałam dysonans.

Na wierzchu wydzieliło się bardzo malutko oleju - starałam się zlać wszystko, bo lekko płynna, tłusta pasta ewidentnie go nie potrzebowała. I tak było to nawet nie pół łyżeczki - coś na czubeczku dosłownie. Mieszając krem, trafiłam na miękkość i półpłynność, mimo że nie był strasznie rzadki. Gęsty jednak też nie. Widać w nim kropeczki, ale nawet nie drobinki, a także tłustość. Krem trochę się ciągnął.
W trakcie jedzenia potwierdziła się wysoka, trochę oleista tłustość kremu. Był miękki i lepki, a rozpływał się w tempie umiarkowanym. Cechowała go raczej pewna chropowatość, ale nie miazgowość. Czuć w nim nie tyle orzechowe kawałeczki, co proszkowość i punkciki, które jak się potem okazało, były w dużej mierze drobniutkimi kryształkami cukru i kropeczkami orzechów. Miał rzadkawe skłonności, jednak nie był bardzo rzadki. Najlepiej jego strukturę oddaje chyba słowo "luźna", a do  tego trochę gumiasta i żujna. Wyszedł nawet do pewnego stopnia dość konkretnie, acz nie ciężko. Gdy gryzłam masę, lekko trzeszczała.
Drobinki były w większości kryształkami cukru rozpuszczającymi się wraz z masą, więc w ustach po tym, jak krem zniknął, w sumie nic nie zostawało. Dało się na siłę wyłuskać jakąś orzechową, skórkową drobinkę, ale to element marginalny.

W smaku pierwsza rozbrzmiała wysoka słodycz. Miała wręcz rześki, ale jednocześnie karmelowy charakter. Splatał się z łatwością z... nerkowcami? Wycofanymi i nieśmiałymi, a dopiero nabierającymi mocy. Nerkowce już po chwili czułam wyraźnie. Wciąż wpisywały się w słodycz i... wraz z nią utworzyły obraz karmelowo-maślanej białej czekolady.

Słodycz rosła, idąc częściowo w orzechowym kierunku. Do nerkowców dołączyły pistacje. One też zaczynały od delikatnego poziomu, ale nasilały się o wiele prędzej od nerkowców. Na chwilę podsunęły mi wizję pistacjowego marcepanu.

Rześkawa słodycz... i w sumie część słodyczy ogółem, nagle zdawała się przechodzić jakby na bok. Pistacje pokazały się bowiem z wytrawniejszej strony i przywołały borowikową nutę wspomnianych już "chlebków grzybowych" i grzybowej oliwy. Przed tym słodycz czmychnęła, ale nie słabła, a po prostu... trwała obok. Wytrawność ta nie była wprawdzie silna, ale dziwnie odstawała i gryzła się ze słodyczą.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach wytrawność pistacji wyraźnie podbiły migdały, które wkradły się poprzez marcepanowy ton. Ogół jawił się jako średnio mocno prażony, a migdały przez pewien czas starały się zapewnić harmonię między słodyczą a wytrawnością, ale w końcu zrezygnowały. Wróciły wyraźniejsze pistacje, a ja wyobraziłam sobie pistacjowy marcepan w maślanej, białej czekoladzie.

Migdały pokazały się jako prażone i sporadycznie lekko solone, chyba w solonym karmelu. Zagrały na siebie, a że były intensywne, niemal zupełnie przygłuszyły nerkowce. Te w zasadzie przeszły do roli jedynie maślanego echa. Pistacjom łatwiej szło doklejenie się do migdałów, ale też nie były już tak intensywne, a jakby nieco rozmyte. Czasem przy migdałach subtelnie zaznaczały się ich skórki. Dzięki nim końcowo raz jeszcze przebiła się silniejsza wytrawność, po czym...

Karmelizowane i solone migdały z pistacjowo-grzybowym echem okryły się bardzo, aż niewiarygodnie wysoką i zasładzającą (przez kontrast?) słodyczą. Ta utrzymała karmelowo-rześki charakter, dzięki czemu nie było ciężko ani za jej sprawą, ani za sprawą tych konkretnych nut.

Po zjedzeniu został posmak pistacji, osnutych mało słodką, maślaną białą czekoladą o jakby nerkowcowym charakterze, a także prażono-karmelizowanych migdałów ze szczyptą soli (w posmaku słoność wydawała mi się aż nieadekwatnie do smaku wysoka). Słodycz była wysoka i rześkawa, ale czułam też echo jakby oliwy pistacjowo-borowikowej, wytrawnego wypieczenia, wyprażenia ni "chlebkowego", ni migdałowego. Nerkowce nieśmiało próbowały się przebić.

Krem nie podszedł mi, ale zjadłam - w porywach nawet udało mi się czerpać z tego przyjemność, acz nie wielką. Pistacje idące w wytrawnym, wręcz oliwowo-grzybowym kierunku i migdały prażone jakby karmelizowane i lekko solone dziwacznie wyszły z tą wysoką, karmelowo-rześką i zarazem biało czekoladową słodyczą tuż obok nich. To nie była "słodka pistacja", a "pistacja oraz słodycz". Ten rozdźwięk mi nie pasował kompletnie. Wolałabym, by nerkowce z migdałami zamieniły się miejscami. Podobnie półpłynna, trochę miękko-oleista konsystencja i kryształki zamiast miazgowości mi nie pasowały - wolałabym coś znacznie gęstszego i miazgowego. Wydaje mi się, że lepiej by było, gdyby dano więcej pistacji, a zrezygnowano zupełnie z soli i może części migdałów. Wtedy było by bardziej harmonijnie słodko, tak czuję. Czasem niektóre składniki, gdy doda się ich za mało, w czymś, jakiejś większej całości potrafią iść w dziwne nuty - mam wrażenie, że to właśnie stało się z pistacjami tutaj. Dobrze, że sól nie pozwoliła sobie na więcej (ale jej groźba cały czas gdzieś tam wisiała).

Krem trochę skojarzył mi się z Basia Basia Dolce Kita Krem z orzechów włoskich Orzech włoski + nerkowiec + daktyl - coś teoretycznie słodkiego, ale jednak nie zupełnie, a ze zgrzytem.


ocena: 6,5/10
kupiłam: rudakita.pl
cena: 38 zł (za 200g)
kaloryczność: 562,8 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: migdały prażone 56%, pistacje prażone 20%, nerkowce prażone 12%, cukier kokosowy, sól

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.