Choć przy planowaniu degustacji naszło mnie na inną Zoto z tego zamówienia, przy sprawdzaniu recenzji Zoto El Castillero Nicaragua El Castillo, Rio San Juan 70 % Trinitario Blend Chocolate tknęło mnie, że nie mogę przegapić okazji na takie porównanie! Ten sam kraj, ale inny region. Także tym razem firma podała mnóstwo szczegółów. To ich pierwsza ciemna czekolada "single variety" - czyli nawet nie "single origin", chodzi o użycie tylko jednego konkretnego rodzaju kakao. Kakao Rugoso pochodzące z Bocay w Nikaragui fermentowało w skrzyniach przez 5 dni, było 2 razy mieszane. Suszenie trwało 7 dni na otwartym powietrzu na słońcu - ziarna leżały wtedy na drewnianych platformach. Prażenie odbyło się w 130 stopniach C i trwało 18 minut, a mielenie aż 48 godzin. Przepisując to, bardzo obrazowo sobie to wyobraziłam. Pytanie, co ze smakiem?
Zoto Rugoso Nicaragua 75 % Single Variety Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao Rugoso (70% miazga + 5% tłuszcz) z Nikaragui, z regionu Bocay (gór na północy kraju).
Po otwarciu poczułam intensywny zapach śliwek i czerwonych porzeczek, może z odrobiną truskawek, w wydaniu owocowej, duszonej masy o wysokiej słodyczy. Wyobraziłam ją sobie jeszcze gorącą i bulgocącą na ogniu. W tle przewinęły się też świeże owoce - bardzo ciemne jagody, cierpką aronię czułam na pewno, ale chyba i truskawki tam mignęły. W gorąc duszonej masy wpisała się też gorąca, palona melasa. Obok jednak łagodziły ją krówki - niby też trochę melasowe, ale bardziej urocze, a także orzechowo-pralinowy krem. Jego słodycz mieszała się ze słodyczą niemal lukrową, przekładając się na ogólnie dość wysoki poziom słodyczy całości. Wyobraziłam sobie mleczny lukier czy też raczej krem z cukru pudru i serka śmietankowego o nieco... chałwowym zabarwieniu? Mleczną chałwę, acz bez goryczki?
Czekolada była twarda w chrupki sposób. Nawet bardzo. Trzaskała adekwatnie głośno. Jak pozostałe Zoto, trochę się rozwarstwiała przy dzieleniu - na spodzie była jakby "doklejona" cieniutka warstwa.
W ustach rozpływała się gęsto i powoli. Zmieniała się w luźną, miękką, kremową masę. Zaserwowała tłustość i lepkawość. Z czasem zdobyła się na skąpą soczystość, którą wieńczyło cierpko-taninowe ściągnięcie jak po zjedzeniu cierpkich owoców.
W smaku najpierw poczułam słodkie owoce surowo-świeże z nieco kwaskawym echem - przewodziły słodkie truskawki, choć nie były to tylko one... Reszty nie mogłam uchwycić od razu, bo zaczął się prędko zmieniać cały wydźwięk owoców i nasilały się te kwaskawe. Jak się okazało, były to duszone czerwone porzeczki i śliwki. W tym owocowym wątku element duszenia robił się coraz istotniejszy.
Dalej, niezwiązana z nimi pojawiła się soczysta cierpkość aronii i jakiś bardzo ciemnych leśnych czy jagódkowatych w podobnym, a jednocześnie słodszym, tonie.
Po paru chwilach polała się też słodycz zgoła inna, łagodniejsza: krówkowa. Słodkie ciągutki wykazywały mleczność, a z czasem też pewną... paloność? Wyobraziłam sobie krówki melasowe, które powoli zmieniały się po prostu w melasę. Melasę z lekką goryczką.
Gorzkość zawitała do kompozycji poprzez paloność. Była łagodna, ale zdecydowana. Zaserwowała rozgrzaną ziemię i trochę drewna. Suchego drewna z kominka? Rosła spokojnie, ale było w niej coś... władczego.
Owoce spokojnie pobrzmiewały sobie obok. Cierpkość aronii zatonęła, zaniknęła w duszonej strefie. Przemykały, wyłaniały się za to słodsze truskawki.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa ciepło to zaczęło robić drobne aluzje do ostrości.
Melasa odcięła się od łagodnej słodyczy. Ten wątek miał się nieźle, mimo że krówki się zgubiły. Oto poczułam lukier... jakby chałwowy? Nie taki czysty lukier, a twór... bardziej mleczny... Krem mleczno-chałwowy na bazie cukru pudru? Myślałam o chałwie bez cienka goryczki, mimo że ogólnie gorzkość kompozycji stała na średnio wysoki poziomie. Przez chwilę myślałam, że słodycz zrobi się drapiąca.
Sezam jednak zmieszał się z nutką... zboża? Chmielu? A melasa w tym czasie przemieszała się z duszonymi, ciemno-czerwonymi owocami.
Łagodna słodycz znów wysunęła na przód krem... ale tym razem z kolei wyraźniej pralinowy. Pomyślałam o słodkiej, trochę mlecznej masie na bazie... orzechów laskowych? Kryły lekką goryczkę, którą zaraz podchwycił także sezam. Wreszcie i on dołączył się do gorzkości ogółu.
Owoce mieszając się z melasą zyskały...pikanterię? Zupełnie, jakby duszoną masę ze śliwek i porzeczek, może z odrobiną truskawek, doprawić ostrymi, korzennymi przyprawami z goździkami i anyżem na czele. Ich ciepło, rozgrzewanie zgrało się z gorącą ziemią, która nagle okazała się królować nad wszystkim, i drewnem.
Po zjedzeniu został posmak owoców: czerwonych porzeczek, śliwek, truskawek duszonych z przyprawami korzennymi - wyraźnie wręcz piekąco-gryzącymi goździkami i anyżem, które spójnie mieszały się z gorącą melasą. Ze względu na łagodność słodyczy, którą zapewnił krem orzechowo-sezamowy, wróciły też melasowe krówki. Charakterniejsza rozgrzana ziemia osiadła z goryczką w tle. Odnotowałam też coś a'la aroniowego, niby cierpkawego, ale nie do końca aronię.
Czekolada była intrygująca i bardzo smaczna. To, jak najpierw pokazały się świeże truskawki, a potem nadciągnęły owoce duszone (czerwone porzeczki, śliwki), końcowo w ogóle wzbogacone o korzenną pikanterię przełożyło się na dynamikę kompozycji. Podobnie słodycz, mimo cały czas łagodnego, podobnego charakteru, ciągle się zmieniała - od krówek przez lukier i krem chałwowy po krem orzechowo-pralinowy. Obok czuwała melasa, by nie zrobiło się za łagodniusio. Kwasek był znikomy, gorzkość średnio-niska, ale zapewniająca powagę i wytrawność. Ziemia i trochę drzew, zbożowość z mlecznymi akcentami wystąpiły w harmonii.
Złożona słodycz, która w Zoto El Castillero Nicaragua El Castillo, Rio San Juan 70 % Trinitario Blend Chocolate przytłaczała, w dzisiaj przedstawianej była nieco inna. Wspomniana to miód, chałwa, banany, winogronowa melasa, a więc nuty, które samo w sobie miały wiele dopowiedzenia. Dzisiejszej się tak nie rządziły. Goryczkowaty sezam, ziemia i orzechy włoskie wspomnianej jako tako przypominały nuty dzisiaj przedstawianej, tak jak pieczone winogrona kojarzyły się z duszonymi śliwkami i porzeczkami dzisiejszej. Słodkie gruszki, banany i kwiaty wspomnianej umocniły jej słodycz. W dzisiaj przedstawianej było mniej słodkich elementów, więc te charakterniejsze miały większe pole manewru.
ocena: 9/10
kupiłam: chocoladeverkopers.nl
cena: €6,95 (za 45g; około 30 zł)
kaloryczność: 616 kcal / 100g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.