piątek, 25 lipca 2025

Beskid Chocolate Peru Piura Blanco Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 97 % Kakao ciemna

Beskid jest obecnie chyba jedyną marką, której ciekawią mnie wciąż także setki. Nie kuszą mnie co prawda tak jak inne czyste ciemne, ale jednak zawsze i je kupuję. Gdy zobaczyłam dzisiaj przedstawianą nowość, bardzo się ucieszyłam. Idealnie oddaje mój pogląd, że kakao, by stać się pyszną czekoladą, jednak odrobiny cukru mimo wszystko potrzebuje, ale ewidentnie nie jest to propozycja bardzo słodka. Co do kakao Piura Blanco często mam małe zastrzeżenie: czekolady z niego wychodzą w moim odczuciu za łagodne. Pomyślałam więc, że dobór zawartości, by jednak kakao miało szansę pokazać, co potrafi, było tu przez Beskid bardzo przemyślane. Dla przypomnienia: kakao to jest uprawiane w dolinie Alto Piura w północnym Peru przez około 5000 rolników zrzeszonych w spółdzielni Norandino. Kooperatywa ta od 2008 roku realizuje program rekultywacji odmiany Piura. Ten szczególny szczep, należący do grupy genetycznej kakao "Nacional" (uważanej za jedną z najstarszych odmian kakao na świecie), był bowiem do niedawna bardzo zagrożony wyginięciem. 


Beskid Chocolate Peru Piura Blanco Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 97 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 97 % kakao Piura Blanco z Peru.

Po otwarciu poczułam zapach słodkich owoców, w których przewodziły ciemne, bardzo słodkie jagody leśne i snuły się nieco mniej wyraziste maliny. W tle przewijały się kwaskowate, choć bardzo nieoczywiste czerwone i chyba banany... dżem bananowo-brzoskwiniowy? Ostatnie odpowiadały za wyższą słodycz. Z tych czerwonych... może była to suszona żurawina lub sok żurawinowy? A do tego wędzone śliwki. W słodkiej strefie pojawiła się wanilia i lekko solony, nie za mocno palony karmel. Za nimi rozchodziły się kwiaty, przekładające się na łagodząco-kojący wydźwięk łagodności tam obecnej. Mieszała się z nią lekko kwaskawa maślanka. Pod wędzoność śliwek podchodził też motyw gorzkiego dymu, przekładającego się na obraz kamiennego, ziemistego paleniska.

Tabliczka była bardzo twarda, w konsekwencji czego głośno trzaskała. Wydawała się przy tych krucho-skalista.
W ustach rozpływała się powoli i kremowo. Była bardzo tłusta w maślano-oleisty sposób. Długo zachowywała zbitość i zwartość, ale jednocześnie roztaczała wszędzie budyniowo-soczyste fale. Mimo soczystości, wydawała się ciężka i konkretna. Pod koniec lekko ściągała.

W smaku pierwszą poczułam słodycz chyba kwiatów. Tak, po chwili kwiaty zrobiły się wyraźne - odpowiadały za wręcz kojący, łagodzący charakter tego czekoladowego wstępu. 

Zaraz za nimi zaznaczyła się delikatna, ni maślana, ni już maślankowa nuta. Z czasem, ze względu na drobny kwasek, przeważyło to drugie.

Odnotowałam jakby przygaszone czerwone owoce. Trudno było je od razu nazwać, ale postawiłabym na coś żurawinowego. Suszoną żurawinę i sok żurawinowy? Wystąpiły w towarzystwie soku malinowego i malin, chwilowo przechodzących w puder. Słodycz wzrosła za sprawą owoców, choć nie żałowały też kwasku. Maliny robiły się coraz kwaśniejsze.

Słodycz kwiatów z kolei wzbogaciła się jeszcze o odrobinę wanilii, a w oddali zaczęła czaić się gorzkość.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślanka zostawiła masło w oddali i sama przełożyła się na wzrost kwaśności. Mieszała się z trochę jogurtowym tonem. Owoce z ochotą to podchwyciły.

Obok kwaśności szybko wzrosła gorzkość, oddająca szary dym z także wpisaną odrobinką kwasku oraz kamienne palenisko. Palenisko z okopconymi kamieniami, zrobionego na charakternej, czarnej ziemi.

Ziemia i palenisko wydobyły z owoców charakterniejsze, wędzone śliwki. Kwasek owoców rósł, acz nie miał imperatywnych zapędów. Śliwki pozmieniały trochę w owocowej strefie - osłabiły znaczenie czerwonych owoców, a dodały im jagody. Te połączyły w sobie słodycz z kwaśnością i... cierpkością?

Do głowy przyszły mi cierpkie, niedojrzałe banany. Wpisane częściowo w... dżem bananowo-brzoskwiniowy? Jagody jednak odciągały od tego uwagę.

Słodycz nie odpuszczała, ale i dym miał wiele do powiedzenia, co zaobfitowało w motyw palonego, solonego karmelu. Karmel ten zmieszał się w końcu z owocami na zasadzie kontrastu, a ziemia robiła im za tło.

Wróciły kwiaty z wanilią, ale wydawały się przygaszone, onieśmielone.

Po zjedzeniu został posmak kwaskawych, ciemnych owoców, kwaśnych malin i żurawiny.. suszonej i soku? A do tego maślanka i lekko maślany, solony karmel. Trochę wszystko łagodziły. Do tego czułam dym i ziemiste, kamienne palenisko.

Czekolada była bardzo głęboka, ale nie złożona. Nuty trzymały się pewnych konkretnych motywów. Kwaskowato-słodkawe owoce czerwone i potem ciemne miały w zasadzie jeden klimat. Żurawina, maliny, wędzone śliwki i odrobina bananów wystąpiły obok dymu i ziemi, kamiennego paleniska. Kwiaty, wanilia i solony karmel lekko to dosłodziły, a maślanka zharmonizowała w łagodności, mimo że wcale tak łagodnie nie było. Kwaskawo, gorzko, ale jednocześnie nie siekierowo. Ciekawa, wyrazista, ale przystępna kompozycja.

Kwiaty, pewna mleczność, jogurt czułam w Beskid Chocolate Peru Piura Blanco light roast 70 %, ale owocami bardzo się różniły. W obu czułam maliny, ale reszta owoców kompletnie rożna. Banany w 70% były słodziuteńkie, a tu cierpkie. W niej więcej było żółtych owoców.
Maliny, banany, kwiaty i mleczno-maślane nuty z Beskid Chocolate x Sekrety Czekolady Peru Piura Blanco 75% Secret Roast też nie przypominały dziś przedstawianej. W tej za dużo było kompletnie innych nut np. kaki, sandałowiec.


ocena: 9/10
kupiłam: Beskid Chocolate
cena: 20,30 zł (za 70 g; dostałam rabat)
kaloryczność: 464 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarno kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.