sobota, 30 marca 2024

Beskid Chocolate x Sekrety Czekolady Peru Piura Blanco 75% Secret Roast ciemna

Gdy dowiedziałam się o tej czekoladzie, doznałam pozytywnego szoku. To bowiem współpraca Janka Woźniaka z Beskid Chocolate i... Piotra z Sekretów Czekolady, którego znam od lat i właśnie od niego kupuję sporo czekolad. Razem w Węgierskiej Górce wybrali ziarna i ich profil prażenia, kruszyli ziarna, odwiewali łuski. To, że Piotr kocha czekoladę wiem nie od dziś, więc czułam, że coś takiego to dla niego duża rzecz. Jak poczytałam, zdecydowali się na kakao Piura Blanco z Peru, od kooperatywa Norardino. Na opakowanie wybrali pięknego ptaka - przedrzeźniacza długosternego, który zamieszkuje okolicę, z której pochodzi to kakao. Premiera tabliczki odbyła się w październiku 2023 - pierwsza partia była bardzo limitowana, bo wydano jedynie 50 tabliczek. Jedna musiała trafić do mnie. Odkąd tylko ją zobaczyłam w internecie, byłam niezwykle ciekawa efektu. Tym bardziej, że słyszałam od Piotra, że to było dość dziwne, interesujące kakao...


Beskid Chocolate x Sekrety Czekolady Peru Piura Blanco 75% Secret Roast Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 75 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao Piura Blanco z Peru.

Po otwarciu poczułam słodki zapach bananów i kaki, mieszających się z kwiatami. Kwiaty przechodziły w dobre, damskie perfumy z wątkiem drewna sandałowego i czającym się owocowym akordem w tle. Odnotowałam słodkie maliny... może bardziej jako syrop czy sok? Słodycz kwiatów i owoców w harmonii mieszała się ze słodkimi, karmelizowanymi orzechami laskowymi. Za nimi snuł się lekki, cierpki kwasek, przywodzący na myśl jasne piwo. Może też z owocową nutą? I lekką, rozgrzewającą goryczką?

Tabliczka była średnio twarda, ale niewątpliwie masywna, a przy łamaniu trzaskała donośnie, trochę jak suche gałązki, trochę po prostu chrupko.
W ustach rozpływała się wolno, zmieniając się w gęstą, kremową maź. Była dość tłusta w maślany sposób, a także lepkawa. Mimo że zbita, wydawała się śmietankowo mięciutka. Też trochę jak miękki, soczysty, a także bardzo miąższysty owoc?

W smaku pierwsze przemknęło kaki, acz zawahało się, czy zająć pierwszy plan. Coś z oddali zrobiło aluzję do kwasku, jakby zasugerowało, że może znaleźć się w kompozycji, acz i on był bardzo niezdecydowany.

Wykorzystały to łagodne, maślano-orzechowe pralinki. Pomyślałam o nadzieniach bazujących na mleku i orzechach laskowych, które po chwili podkreśliły karmelizowane orzechy laskowe. Słodycz znacząco wzrosła.

Kolejne podbicie słodyczy zapewniły banany i kwiaty, które dołączyły do persymon. Te czułam i słodkie, bardzo dojrzałe, z których leje się sok, ale i takie jeszcze mniej dojrzałe. Niby słodkie, ale jeszcze cierpkie. Także kwiaty wyszły przez moment lekko cierpko.

Poprzez cierpkość do kompozycji podkradło się cierpko-kwaskowate jasne piwo. Pomyślałam o chmielowo-słodowej goryczce, mieszającej się z... goryczkowatymi przyprawami? Korzennymi? Teoretycznie ciepłymi, ale nie przekładającymi się na silne poczucie ciepła. Kwiaty zmieniły się w dużej mierze w słodkie właśnie w ciepły sposób, drewno sandałowe.

Temu na drodze stanęło więcej kwaskawych przebłysków. Należały do owoców - chyba cytrusów.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa nieco odważniej wychyliła się gorzkość skóry - obić, ubrań. Czy może jedynie gorzkawość? Skóra mieszała się z przyprawami i dosłownie odrobinką dymu.

Po wyłonieniu się tych konkretniejszych, acz i tak w sumie łagodnych, nut, kaki zostały już tylko mocno słodkie. Cierpkość oddaliła się od nich, dołączając do piwa. To jednak też nie była wiodąca nuta. W zasadzie piwo raczej tylko podążało jak cień za orzechami laskowymi. Orzechowość ogólnie chwilami się rozmywała, ale laskowce wracały raz po raz.

Słodycz rozbrzmiewała, niczym się nie przejmując. Jakby inne nuty jeszcze ją zmotywowały. Nie była jednak ciężka - owocowość miała w niej ogromny udział. Do głowy przyszły mi słodkie maliny... Acz soczystość coś hamowało... Może to maślano-mleczny krem? Z owocowych pralinek? Lub owocowo-orzechowych.

Pomyślałam też o malinowo-mlecznym shake'u i soku malinowym. Trafiwszy na kaki, przemieszały się z nim, przywodząc na myśl słodkie i gęste owocowe smoothie. Chyba też z bananami? Odnotowałam jeszcze suszone owoce, acz bardzo niejednoznaczne. Słodycz zaczęła zmierzać w ciężkim kierunku, co zwieńczyła odrobinka wanilii.

Nagle jednak przeszyła ją kwaskawo-cierpka suszona miechunka. Pomógł jej cytrusowy akcent, który na długo się zagubił, oraz cierpkość kaki. Miechunka zdominowała owoce, acz słodycz kaki i bananów wciąż do niej dolatywała. A jednak i tak pierwszy plan chwilowo należał do suszonej miechunki właśnie.

Wydawała się jednak mocno zmieszana z kwiatami czy raczej perfumami kwiatowo-waniliowo-owocowymi z lekką cierpkością. I drewnem sandałowym? Końcowo kompozycja wydała mi się bardziej dymna, nieco przyprawiona goryczkowato-cierpkimi przyprawami. Wciąż jednak raczej gorzkawa, niż gorzka.

Po zjedzeniu utrzymywał się posmak kaki i dymu. Wrócił akcent jasnego piwa, a także skórzanych obić i ubrań. Przełożyły się na lekką cierpkość. Ta mieszała się z soczystością kwaskawo-słodkiego splotu miechunki i może cytrusów z malinami. Nad wszystkim czuwały słodkie karmelizowane orzechy laskowe, z echem orzechowo-owocowych pralinek dobrej jakości oraz drewna sandałowego.

Całość była bardzo interesująca. Niecodzienne zestawienie kaki i bananowo-kwiatowo-malinowych nut z jasnym, cierpkawo-kwaskawym piwem oraz słodkimi orzechami laskowymi jako orzechy karmelizowane i pralinki było smaczne i niespotykane. Nie za mocne prażenie, trochę przypraw, drewna sandałowego, dymu i skór dodały charakteru w zasadzie łagodnej, jedynie gorzkawej kompozycji. Słodycz była nieco za wysoka, ogrom słodkich owoców, kwiatów przechodzących w perfumy, odrobinka wanilii pozwoliły sobie na wiele, podczas gdy kwasek był bardzo zachowawczy (odrobinka znalazła się w malinach, cytrusach i piwie).
Z chęcią spróbowałabym kolejnych eksperymentów Piotra (bo trzymam kciuki, by takie były!).

Trochę przypominała Morina Perou Yvan noir 70 % też o nutach kaki i bananów oraz karmelu; soczystego, ale nie kwaśnego i z pewnym ciepłem. Różniły się, bo Morin zaserwował ziemię, więcej przypraw, ale i podobieństw miały sporo.


ocena: 9/10
kupiłam: dostałam od Piotra z Sekretów Czekolady
cena: dostałam, ale cena wynosiła 28 zł (za 70g)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.