piątek, 29 marca 2024

Lindt Pflaume mit fruchtigem Pflaumenwasser mleczna ze śliwowicą

Mleczne czekolady dawno już mi przeszły. Alkoholowe w większości też, jak i zwykłe słodycze czy alkohol sam w sobie. Prawie we wszystkim można jednak znaleźć wyjątki potwierdzające reguły. W tym przypadku chodzi o pewną specyficzną cukierniczą rzecz - cukrowe szkiełko, występujące czasem w alkoholowych słodyczach, m.in. w serii mlecznych czekolad z alkoholami Lindta. Rok czy dwa lata temu Mama bardzo się z nią polubiła, choć ku jej zaskoczeniu owocowe nie zrobiły na niej największego wrażenia. Zgadzamy się, że najlepiej wyszły Whisky (moja faworytka) i Cognac (jej faworytka). Jako że czasem lubię robić serie recenzenckie lub np. poznawać właśnie jakieś całe serie, gdy tylko zobaczyłam tę tabliczkę podczas zakupów z ojcem (czyli pierwszy raz w życiu stacjonarnie), wzięłam.

Lindt Pflaume mit fruchtigem Pflaumenwasser to mleczna czekolada nadziewana (33%) sokiem śliwkowym ze śliwowicą (33%) oraz z warstwą "szkiełka" z cukru.

Po rozerwaniu sreberka uderzył intensywnie słodki zapach czekolady bazującej na pełnym mleku. Zahaczała o cukrowość, lecz i wanilii w jej słodyczy było sporo. Przechodziła w nieco wanilinowy ton, ale nie przeszkadzająco. W oddali zaznaczyło się ciepło, jakby prażony akcent oraz soczyście-kwaśne śliwki i alkohol o cukrowo-likierowym charakterze. Mógł to być likier śliwkowy, ale niekoniecznie. Gdy wąchałam kostkę rozwaloną (tę do zdjęć), zahaczał o spirytusowość, kojarząc się ze śliwkową nalewką. Wzrosła ordynarność (lecz zapach nie był nieprzyjemny), która częściowo pochłonęła śliwki.

Tabliczka wydała mi się delikatna. Przy łamaniu lekko trzaskała, pykała, dając się poznać jako nieco krucha. Na szczęście trzymała się linii podziału, że nic z niej nie wypływało.
Wewnątrz każdej kostki było sporo likieru śliwkowego, który od grubej warstwy czekolady oddzielało pokaźne, cukrowe szkło. 
Ja najpierw obgryzałam płaskie brzegi każdej kostki, by na koniec włożyć do ust "kapsułkę". 
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym. Miękła ochoczo, po czym gęsto zalepiała usta. Była kremowo-tłusta i pełna. Częściowo z czasem zaczynała odsłaniać cukrową warstwę w środku. W pewnej chwili, mniej więcej w połowie rozpływania się, "kapsułka" pękała, a po ustach rozlewał się płyn. 
Warstwa cukrowego "szkła" wtedy dała się poznać jako szliście chrupka i delikatna. Rozpuszczała się wraz z resztą, ale - niepodgryzana - zostawała najdłużej. Gryziona rzęziła i chrupała lekko. Jej grubość była trafiona - na tyle sowita, by się nią nacieszyć, ale nie zbyt gruba, by zmęczyć.
Płyn był jakby nieco zagęszczoną od cukru, lepkawą wodą. Po kostce spływało to-to powoli.

W smaku pierwsza przywitała mnie bardzo, aż nieco drapiąco słodka czekolada. Dała się poznać jako leciutko waniliowo-wanilinowa i do granic możliwości mleczna.
Poziom mleczności był bardzo wysoki, mleko zahaczało wręcz o śmietankę. W tle pojawiła się delikatna, ciepła nuta, kojarząca się z prażonymi orzechami. Wtórowała im słodycz, zahaczająca o cukrowość. Miała wręcz uroczo-dziecięcy charakter.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kawałka z "kapsułką", czekolada odsłaniała miejscowo "szkiełko". Cukrowa warstwa smakowała specyficznie alkoholowym cukrem. Niewiele wnosiła, ale nie była bez znaczenia.

Jeszcze kiedy kostka była w ustach cała, smak słodko-kwaskawego soku śliwkowego i alkohol zdradzały swoją obecność.

Gdy "kapsułka" pękła, po ustach rozlał się bardzo, bardzo słodki alkohol. Zawartość procentów wydała mi się znacznie wyższa niż mają likiery, ale nie była ordynarna. Dosadna owszem. Na jego fali rozeszły się soczyste kwaśno-słodkie śliwki. Pomyślałam o węgierkach świeżych, ale też podsuszonych, a wciąż soczystych, i utopionych w lekko spirytusowym alkoholu. Wystąpiły też trochę obok alkoholu, choć w dużej mierze łączyły się z nim w jedno. Do głowy przyszła mi śliwkowa nalewka. Ta zaszczypała w język i rozgrzała gardło. Słodycz wzrosła drastycznie całościowo, co nakierowało alkohol na wino śliwkowe i może likier śliwkowy (nigdy takiego samego w sobie nie piłam). Śliwkowość, a już na pewno kwasek, trochę się rozmyła w procentach, ale pobrzmiewała do końca, aż płyn zniknął.

Czekolada po debiucie alkoholu wydała mi się jeszcze słodsza, bardziej cukrowa. Na szczęście wciąż była też głęboko mleczna - jej mleczny, ciepły charakter osłabł tylko minimalnie. Echo alkoholu utrzmywało się długo.
Kęsy bez "kapsułek", a więc samej czekolady, którymi przedzielałam sobie kapsułki, pozwalały poczuć mleczną pełnię słodkiej czekolady - nie traciła w zestawieniu z alkoholem.

Szkiełko gryzione po czekoladzie serwowało jakby zgaszony smak cukru, przesiąkniętego alkoholem. Nie był ordynarny. 
Całość końcowo jednak nieco zacukrzała, choć jeszcze nie odpychająco.

Po zjedzeniu został posmak przecukrzonego alkoholu z nutą kwaskawych śliwek, a także cukrowo-waniliowej czekolady. Mleczność była wciąż wyczuwalna bardzo dobrze. Jakby śliwki ją zmotywowały? Procenty lekko gryzły język.

Czekoladę uważam za bardzo udaną. Taka słodka, mocno mleczna czekolada pasowała do słodkiego, śliwkowego alkoholu. Był dość mocny, i choć przesłodzony, smakował śliwkami. Powiedziałabym, że to śliwkowa nalewka z nutą likieru. Same śliwki przyjemnie czuć też nieco jakby obok alkoholowości. Czuć ich lekki kwasek. Nie był jednak pierwszoplanowy, podobnie jak i smak śliwek. Grzecznie podporządkował się mlecznej czekoladzie. Nie wyszło to tanio, acz dosadnie. Struktura udana - uwielbiam tę serię za zacne "alkoholowe szkiełko".
To najlepsza z owocowych tabliczek, równie dobra co Cognac. W moim odczuciu jednak Whisky i tak wyszła najlepiej - acz to pewnie dlatego, że zwyczajnie owocowe alkohole nie są w moim stylu. Myślę jednak, że wielbicieli takich zachwyci o wiele bardziej.
4 kostki powędrowały do Mamy, jako że ona uwielbia tę serię. Jej również smakowała. Stwierdziła: "Bardzo smaczna i z cudownym szkiełkiem. Niby wiedziałam, że ona ze śliwowicą, ale śliwek za wiele nie czułam, a po prostu wyrazisty alkohol, dobrze łączący się z pyszną czekoladą. U mnie w rankingu też jest na drugim* miejscu."
U Mamy na pierwszym jest Cognac, na drugim Whisky i dzisiaj prezentowana, a na trzecim z likierami owocowymi (wiśnia, gruszka, morela).


ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 13,98 zł
kaloryczność: 480 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym się nią kiedyś poczęstować

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, śliwowica 4,4%, laktoza, syrop z cukru inwertowanego, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat soku śliwkowego 1,2%, lecytyna sojowa, substancja zagęszczająca: guma arabska, ekstrakt słodu jęczmiennego, aromat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.