To miała być moja pierwsza tabliczka tej marki o tak wysokiej zawartości, a zarazem ostatnia posiadana. Orfeve może i wyglądało obiecująco, ale rozczarowało mnie. Liczyłam, że przynajmniej ta tabliczka zostawi dobre wspomnienie po marce. Jak zwykle, producent podał wiele szczegółów odnośnie kakao, z którego tabliczkę wykonano. Prażono je przez 53 minuty w 109°C, a całość konszowała 20 godzin. Niedaleko Papui Nowej Gwinei jest wyspiarski kraj, Wyspy Solomona - na jednej z tych wysp niewielką, rodzinną plantację ma David Junior Kebu. Mieści się ona na północy wyspy Guadalcanal. Przywiązują ogromną wagę do jakości kakao, fermentacji i suszenia, którymi też się zajmują. Jego kakao zdobyło nawet złoto w 2015 w International Cocoa Awards in 2015. Co ciekawe, kiedyś w miejscu jego farmy, była plantacja palm olejowych.
Orfeve Matepono 90% Noir de Noir / Extra Fine Recolte 2021 Variete Amelonado & Trinitario Matepono River, Guadalcanal Solomon Islands to ciemna czekolada o zawartości 90 % kakao Amelonado i trinitario (blend) z wyspy Guadalcanal z Wysp Solomona, z okolic rzeki Matepono, miasta Honiara; należąca do linii tradycyjnej (czyli gładkich tabliczek).
Po otwarciu poczułam stateczny, wyrazisty zapach drzew, lekko podkreślonych gorzkim dymem oraz wiśni i czarnych porzeczek, wkomponowanych w słodko-ciężki marcepan. Wokół zatańczyły słodko-kwaśne jagody leśne, dodając soczystości. I tak jednak owoce miały w sobie coś ciężkawego. Ciężkość podszepnął wątek rozgrzanej słońcem czarnej skóry (odzieży / obicia). W tle przewinęły się przyprawy, głównie kardamon i chłodno-ostra lukrecja. Tam też osadziła się słodycz kwiatów i jakby kwiatowego nektaru. Była wycofana, acz wyraźna.
Tabliczka wyglądała na sucho-kremową i masywną. Była straszliwie twarda, a przy łamaniu głośno trzaskała. Liniami podziału się nie przejmowała.
W ustach rozpływała się wolno, początkowo nawet wręcz nieco niechętnie. Kształt zachowywała niemal do końca, acz miękła z ochotą. Była dość tłusta w śmietankowo-kremowy sposób, choć i oleista sugestia się pojawiła. Pod koniec poczułam w niej chropowatość.
W smaku pierwsza dała o sobie znać delikatna kwaśność wiśni. Wiśnie zaczęły powoli się osładzać i przechodzić w zdecydowanie słodsze jagody. Także one jednak nie porzuciły kwaśności zupełnie. Ta przypieczętowała soczystość.
Zaraz zaczęła rozchodzić się też gorzkość. Najpierw wyobraziłam sobie dym osnuwający jagody, lecz potem rozrzedził się i odkryłam w nim drzewa. Drzewa wyszły na pierwszy plan. Była to nuta stateczna i dominująca. Pojawił się palony motyw, zmieniając je częściowo w drewno palone. Mimo tego zasnucia dymem, soczystość drobnych, ciemnych owoców mknęła niewzruszona.
Przy palonym drewnie odnotowałam nutę cygar i dymu z nich. A także jakby... z kwiatów palonych jako kadzidło? "Kwiatowych cygar" (wyobrażenie abstrakcyjne)?
Jagody w tym czasie na zasadzie kontrastu zrobiły się wręcz cukierkowe. Bardzo słodkie, a jednak też z lekkim kwaskiem. Miał niecodziennie uroczy charakter. Dołączyła do nich śmietanka i truskawki. Przemknęła myśl o truskawkowo-śmietankowych lizakach, po czym owocowa kwaśność przegnała cukierkowość.
Wyobraziłam sobie kwaśne, niezbyt dojrzałe truskawki i jagody podane ze śmietaną, częściowo rozciśnięte, częściowo po prostu pokrojone. Ich kwaśność epizodycznie wyłaniała się bardzo dosadnie.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zaczęły przechodzić w wiśniowy marcepan. Ciężkawo-słodki, ewidentnie migdałowy, a jednak też bardzo soczysty od kwaśnych wiśni.
W pewnym momencie słodycz nagle się cofnęła, przez parę sekund była wręcz skąpa. Zaraz jednak uderzyła z nową mocą. Przeszyła wszystko, wkraczając niemal na pierwszy plan. Pomyślałam o słodyczy kwiatów i kwiatowego nektaru. Może kwiatowego syropu, co zasugerował marcepan? Kwiatów tu i ówdzie sporo się w kompozycji pokazało.
Kwiaty z czasem zrobiły się cierpkie. Pomyślałam o opadłych płatkach kwiatów. Cierpkość kwiatowa mieszała się z ciemnymi owocami. Jagody i czarne porzeczki właśnie sporo cierpkości mi zaserwowały. A ich kwaśność wydała mi się wtedy nieco podkręcona cytryną.
Dym znów zrobił się gęstszy - on też był cierpki. Ażeby jednak nie zrobiło się za cierpko, czuwały spokojne drzewa i palone drewno. Do niego podkradło się trochę przypraw - głównie goryczkowato-rześkiego kardamonu i lukrecji, nieco szczypiącej w język.
Po zjedzeniu został posmak śmietankowo-truskawkowy, bardzo wyważony w kwestii słodyczy i kwaśności - oba smaki były bardzo intensywne. Truskawki jawiły się jako niedojrzałe. Czułam też jagody i czarne porzeczki z soczystą cytryną w tle. Zarysowały się na drewniano-dymnej bazie, przywodzącej na myśl cygara w drewnianej skrzyneczce i palone.
Całość smakowała mi, choć parę elementów bym zmieniła. Nie podobało mi się, jak leśne owoce na pewien czas robią się cukierkowe. A jednak ogólnie wiśnie, wiśniowy marcepan, jagody i porzeczki, truskawki ze śmietaną wyszły przyjemnie. Słodko-kwaśno, z kwaśnością podkręconą cytryną. A jednak drewno palone i drzewa, dym i cygara do nich pasowały średnio... wydawały się raczej "obok", ale były zacne. Bardzo nie pasowały do cukierkowości, ale jej na szczęście za wiele ogólnie nie było. Tak jak i słodyczy ogólnie za dużo nie czułam, więc to na pewno plus. Gorzkość wyszła tu statecznie, podczas gdy kwaśność dynamicznie.
Gorzkość, dym, kwiaty (ale i tak jakoś mało) typowe dla Papui Nowej Gwinei, ale owoce nie - to ciekawe.
ocena: 8/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 66 zł (za 70g; cena półkowa; ja dostałam zniżkę)
kaloryczność: 626 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarna kakao, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełny surowy cukier trzcinowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.