poniedziałek, 25 marca 2024

Zdrowa Sowa Czekolada 80 % Dominikana ciemna z Dominikany

O Beacie Pawlikowskiej coś tam słyszałam, ale raczej w kontekście podróży niż produktów spożywczych. Zdziwiłam się więc, że marka Zdrowa Sowa jest jej, czytając opis. Cytując ze strony: "powstała z pasji do zdrowia", czyli... w sumie nic nowego. Dla mnie jej czekolada miała być czymś nowym. Wyglądała bardzo porządnie. Nie nastawiałam się co prawda, że się zakocham, ale przeczuwałam zacną degustację. 

Zdrowa Sowa Czekolada 80 % Dominikana to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao Hispaniola z Republiki Dominikany marki Beaty Pawlikowskiej.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach drzew skąpanych w mocnym słońcu oraz migdałów surowych lub podprażonych znikomo. Mieszały się z wędzonymi, słodko-kwaśnymi śliwkami. I może... śliwkami duszonymi? Do głowy przyszło mi też wytrawno-słodkie wino z nutami śliwek i kwiatów. Kręciły się wokół nich ciężkie, słodko-kwaśne suszone morele. Owocom lekkości i rześkości nadało soczyste, kwaskowate kiwi oraz kwiaty. Drzewom gorzkości dodał słodko-gorzki, cierpkawy syrop kawowy. Za nim nieśmiało zaakcentowała się wilgotna, ciemna gleba.

Twarda tabliczka przy łamaniu trzaskała średnio głośno. Wyglądała na zbitą i nieco ziarnistą w przekroju.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, dość maziście, dając się poznać jako maślano-zbita, ale wcale nie mocno tłusta. Była kremowa, z czasem bardziej kremowo-soczysta. Cechowała ją gęstość, choć pojawiło się też wrażenie wodnistości.

W smaku pierwsza rozbrzmiała bardzo soczysta słodycz. Na jej płaszczyźnie mieszały się średnio dojrzałe banany oraz kiwi. Te już na pewno dojrzałe, bo bardzo słodkie. W słodycz kiwi wpisała się jednak też lekka kwaśność.

Słodycz podbiły kwiaty i chyba karmel. Nie karmel? Niby palony, ale z maślanym echem. Umknął bardzo szybko, bo w tle odnotowałam soczyste czerwone owoce. Chyba czerwone? Wniosły kwaśność, na które przystało też kiwi, łącząc kwaśność ze słodyczą. Pomyślałam o smoothie opierającym się na bananach i kiwi, ale właśnie też z innymi owocami.

Polała się gorzkość. Miała palony charakter. Mieszał się z drzewami rozgrzanymi mocnym, wręcz tropikalnym słońcem. Podkreśliła ją odrobinka ziemi.

Kwaśność w tle przeszła w cytrusy, które zmotywowały i tak bogatą owocowość. Najpierw ewidentnie poczułam cytrynę, acz kiwi tak działało w kwestii soczystości, że potem się rozmyła... Do głowy przyszedł mi duet cytryny z limonką, potem znowu została już tylko cytryna. W asyście kiwi. Raz po raz przemknęło też kwaśne, zielone jabłko.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość złagodziły migdały. Za nimi podążała wyraźna maślaność. Podszepnęła wątek nabiału, wiejskiego masła... Acz przed migdały to-to nie wyszło. Słodyczą z kolei zajęły się kwiaty. Już nie było mowy o karmelu, mimo że wzrosła. Miała lekki wydźwięk, łączyła kwiaty i soczystość.

Gorzkość splotła się z nią, obfitując w likier kawowy. Na moment jego słodycz i goryczka zajrzały na pierwszy plan. Tam jednak trafił na burzę owoców, w obliczu których stał się mało istotny. Zmienił się w słodkie cukierki kawowe, polane czekoladą lub polewą kakaową.

W owocach dominowało kiwi, ale czułam też mnóstwo duszonych i wędzonych śliwek. Ich słodycz niby była już cięższa, ale też zmieszana z kwaśnością.

Suszone morele przez moment też wydały mi się ciężkawe, ale i one zaserwowały kwaśność. Słodki, średnio dojrzały, a więc wciąż soczysty banan, przemykał między tym wszystkim. W oddali pobrzmiewały czerwone owoce i cytrusy. Raz po raz przemykały też kwaśne jabłka.

Po maślanym złagodzeniu, na końcówce wróciły migdały i rozgrzane słońcem drzewa. Wręcz wyschnięte? Suche drewno i... pewna paloność, dym. Pomyślałam też o ziemi, jakimś błotnistym miejscu na sawannie czy tego typu scenerii.

Po zjedzeniu został posmak migdałów, otoczonych i łagodzonych sporą ilością masła. Jego wpływ nieco umniejszały drzewa i palone drewno, dym. Śliwki wędzone w udany sposób zmieszały te nuty z kwaśnym kiwi i niejednoznaczną mieszanką czerwonych owoców i cytrusów.

Czekolada była smaczna i ciekawa. Kiwi i banany, niejednoznaczne akcenty czerwonych owoców i cytryny, potem więcej kiwi i wędzono-duszone śliwki, suszone morele przełożyły się na intensywną owocowość. Słodycz, mimo kwaśności, była silna i też owocowa. Chwilami kwiaty sporo w niej zrobiły, pojawił się likier kawowy. Zgrało się to dobrze z gorzkością drzew rozgrzanych słońcem, drewna i migdałami. Tylko bez maślanego epizodu bym się obeszła. Acz soczystość wydawała mi się tu podbita duetem paloności i właśnie maślaności.

Kwiaty, cytryna, niejednoznaczna mieszanka czerwono-ciemnych owoców, dym (ale tytoniowy), kawa przypomniały mi Czarną Czekoladę Dominikana 77 %, ale nie było to wysokie podobieństwo. 
Kompoty, bananowy chlebek, które czułam w Rózsavolgyi Csokolade Birds of Uganda 80% z kolei trochę skojarzyły mi się tu z zestawieniem duszono-wędzonych owoców z bananami.
Nie wiem jednak, czy zgadłabym region.


ocena: 9/10
kupiłam: zdrowasowa.pl
cena: 21,90 zł (za 60g)
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.