poniedziałek, 18 marca 2024

Chocolate Tree Ecuador Esmeraldas 85 % Dark ciemna z Ekwadoru

Cenię markę Chocolate Tree, jednak nie jestem jej wielką fanką, bo wydaje mi się, iż jej twórcy celują głównie w odbiorców nastawionych na czekolady z dodatkami. Z czystych ciemnych mają kilka, czasem wpadają nowości. Jest tego akurat tyle, bym mogła sobie na spokojnie od czasu do czasu do jakąś zamówić, gdy już pojawiają się w Sekretach Czekolady. Oczywiście taką, której jeszcze nie znam.

Chocolate Tree Ecuador Esmeraldas 85% Dark to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao Arriba Nacional z Ekwadoru, z regionu Chocó.

Po otwarciu poczułam lekkie, rześko-kwaskawe cytrusy, głównie cytrynę, stonowane kwiatami. Mnóstwem, aż lekko ciężkawych, kwiatów. Te były słodkie, jeszcze dosłodzone palonym, ale jakby zgaszonym karmelem. Przy nim zakręciła się maślana sugestia. Z cytrusami trochę mieszało się czerwone, wytrawne wino. Za jego sprawą wemknęły się drobne, ciemne owoce. Wytrawność podkreśliła czarna ziemia. Jakby tak przekopywać się od ciepłej na wierzchu do tej na dnie, wilgotniejszej.

Gruba, konkretna tabliczka przy łamaniu trzaskała głośno, jako że była bardzo twarda. Jej krawędzie były wręcz ostre. W dotyku wydała mi się lekko pylista.
W ustach utrzymała poczucie lekkiej pylistości. Była bardzo kremowa i gęsta. Rozpływała się powoli, znacząco mięknąc, mimo że kształt w zasadzie utrzymywała do samego końca. Tłustość okazała się średnia, ale dość ciężka, z oleistymi zapędami. Całość i tak jednak odebrałam jako nieco suchawą.

W smaku najpierw pokazała się gorzkość i jakby zawahała się. Orzechy ruszyły za to pewne siebie, acz najpierw wyszły niedookreślone. W pierwszej chwili w ogóle przemknęła mi myśl o kremie / miazdze 100% z miksu orzechów.

Dopiero po chwili wyraźnie poczułam orzechy ziemne oraz laskowe, z wpisaną w nie naturalną słodyczą. Zaraz dołączyły do nich orzechy włoskie. Arachidy wciąż optowały bardziej za kremem orzechowym niż samymi orzechami, ale nie udało im się go przeforsować. Fistaszkowy krem trzymał się tyłów.

W czasie orzechowej prezentacji, rozchodzić zaczęła się słodycz. Poniekąd pomagała orzechowemu kremowi, acz to nie w nim rozlokowała się na dobre. Pierwsze pojawiły się delikatne kwiaty. Prowadził jaśmin, tuż za nim konwalie i inne. Pomyślałam o białych, raczej delikatniejszych. 

Gorzkość nieco wzrosła, a orzechowość znów zaczęła się nieco zamazywać.

Soczyste przebłyski dodatkowo odciągały uwagę od konkretnych orzechów. Wprowadziły rześkość i obiecały kwasek. Pomyślałam o ciemnych - niemal słodko-winnych? - owocach, acz one nie dawały się uchwycić.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość znacząco wzrosła, pomagając sobie nutą czarnej ziemi. Pomyślałam o przekopywaniu się od ziemi suchej, znajdującej się na wierzchu, do tej niżej, wilgotnej. Zepchnęła orzechy jeszcze bardziej na tyły.

Kwiaty zmotywowane gorzkością z drobnych, białych, zmieniły się w cały bukiet o wręcz ciężkawej słodyczy. Tej cały czas dokładał im jeszcze karmel. Miał palony charakter, wydawał się nieco zgaszony, ale wyrazisty. Raz po raz odnotowałam maślaność, która łagodziła słodycz, specjalnie nie ingerując w jej charakter.

Poprzez soczystość weszła kwaśność. Dominowała w niej cytryna, acz otoczona innymi cytrusami. Nie przełożyły się jednak na kwaśność bardzo wysoką. Do głowy przyszła mi bazowo słodkie, acz jednocześnie kwaskawe gruszki deserowe. To też... nie wysoka kwaśność, a raczej rześkość i... 

Cierpkawy kwasek wytrawnego czerwonego wina? Wprowadziło ciemne, drobne owoce, z których to słodko-kwaskawe jagody przejęły kwaśność cytrusów, nieco ją osłabiając zarazem. Po nich pojawiły się jeszcze czarne porzeczki. Wysunęły się na przód, a jagody zmieniły w wiśnie o winnym charakterze.

Za sprawą łagodniejszych nut, ziemia jednak nie zdecydowała się pójść w kierunku tej wilgotnej - wróciła do delikatniejszej, cieplejszej. To zaś związało się z niemal alkoholowym rozgrzewaniem wina.

Wykorzystały to orzechy, wracając z nową mocą. Włoskie i laskowe przemieszały się z częścią ziemi, resztę spychając na tyły. Orzechy były wyraziste, acz z czasem motyw wina też rósł tak, że jedno z drugim się przemieszało. Wyobraziłam sobie jakiś czekoladowo-winny tort, deser z orzechami - głównie włoskimi - zatopionymi w kremowej warstwie. Nutka wina wydawała się aż rozgrzewać, pomagając sobie słodyczą. Trochę to szczypało w język niczym lukrecja.
 
Po zjedzeniu został posmak orzechów włoskich z ziemistym tłem, a także wysokiej słodyczy kwiatów. Wyszły tak... "tulaśnie", ciepło. Zmieszały się z rozgrzewającym, alkoholowym wątkiem jakby z nasączonego winem tortu czekoladowego, w którym przewinęły się też cierpkie, ciemne owoce - czarne porzeczki, może wiśnie.

Czekolada wyszła ciekawie - orzechy laskowe i włoskie wyraźnie zmieniające się w ziemię (i suchą, i wilgotną), a potem wracające zapewniły całości dynamicznego wydźwięku. Nie próżnowały też owoce, które pokazały się z czasem, z kolei jako cytrusy zmieniające się w jagody i czarne porzeczki. Tym bardzo pomogło czerwone wino. Jedynie słodycz była stateczna, mocno kwiatowo-karmelowa. Wszystko to okazało się obrazowe i ciężkawe w pozytywny sposób. Producentowi udało się wydobyć z regionu, co najlepsze, acz lekka smakowa maślaność i struktura suchawa, a z oleistymi zapędami sprawiły, że maksymalnej oceny nie wystawiam.


ocena: 9/10
cena: 21 zł (za 40g; cena półkowa)
kaloryczność: 496 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.