czwartek, 21 marca 2024

krem Vilgain Cheat Spread Chocolate & Cinnamon

Zamawiając ten krem skupiłam się na kuszącym połączeniu smakowym czekolady i cynamonu, ale także smakowicie zapowiadającym się orzechowym trio: laskowców, pekanów i nerkowców. Choć widziałam, że w składzie jest też "jakiś koncentrat białka serwatkowego", nieszczególnie mnie to obeszło. Gdy jednak już trochę markę poznałam, dosłownie wszystko zaczynało budzić małe wątpliwości. Opis na stronie: "w 100% naturalne masło orzechowe z grass-fed białkiem" akurat mnie pozytywnie nie nastawiał. Miałam nadzieję, że skupiając się na "grass-fedowym białku", nie umknęło im, że krem ma smakować. A bałam się już trochę, jak on smakować będzie, bo Vilgain Sweet Nuts Chocolate Hazelnuts był bardzo słodki. Co prawda dziś przedstawiany zawierał "w tym cukry" znacznie mniej i bliżej mu tym samym było do Sweet Nuts Coconut Chocolate, ale i tak się trochę obawiałam. Liczyłam, że przez swoją proteinowość, nie będzie rzadki jak wspomniany już Sweet Nuts Chocolate Hazelnuts.

Vilgain Cheat Spread Chocolate & Cinnamon to czekoladowy krem z orzechów laskowych i nerkowca z kawałkami orzechów pekan, cynamonem i białkiem serwatkowym.

przed i po uporaniu się z olejem
Po otwarciu poczułam zapach maślano-cynamonowych ciastek o wysokiej, karmelowej słodyczy bez wątpienia oblanych czekoladą. Obok ciastek rozchodziła się naturalnie słodka, lekko prażona nuta orzechów laskowych. Stanowiły bazę kompozycji. Czekolada przejawiała słodycz niemal cukrową, też trochę karmelową, a także głęboką mleczność. Wiązała się z maślanością nerkowcowego pochodzenia. Zaznaczyły się one w tle. Wszystko to przeplotło prażenie, zapewniając harmonię. W oddali w pierwszych chwilach odnotowałam jeszcze sugestię soli, lecz po uporaniu się z olejem i w trakcie jedzenia ten akcent ukrył się zupełnie. Wtedy za to umocnił się cynamon.

Na wierzchu wydzieliło się trochę oleju - zlałam, ile się dało, czyli jakieś 2 łyżeczki. A nie było to takie łatwe, bo masa zwłaszcza na wierzchu była wręcz płynna, bardzo ruchoma i rzadkawa.
Resztę przemieszałam średnio dokładnie. Krem okazał się miękko-ciągnący i lejący, acz wydawał się jakby.... Nieco zagęszczono-zglutowiały. Wyglądał na bazowo gładki i nieco kisielowaty. Bazowo, bo rzadka masa zlepiała sporo pokaźnych kawałków orzechów pekan.
W trakcie jedzenia masa dała się poznać jako miękka i jedynie półpłynna. Nie wydawała się już tak bardzo rzadka, jako że w ustach jakby nieco gęstniała. Do gęstości jej jednak i tak daleko. Zaklejała usta zupełnie. Rozpływała się w tempie umiarkowanym, wykazując tłustość, która połączyła w sobie dużo oleistości i trochę maślaności. Nie było to zbyt syte, a jakby nieco rozrzedzone, lecz mimo to wyszło przytykająco. Do głowy przyszła mi myśl o orzechowym kisielu. Bazowo krem był niemal idealnie gładki, acz pełen kawałków orzechów. Te podgryzałam w trakcie rozpływania się kremu, ale w większości zostawiałam na koniec, gdy wszystko już zniknęło.
Kawałki orzechów to tylko orzechy pekan, w większości ze skórkami. Wszystkie były lekko pochrupujące i świeżo soczyście-miękkawe (nie zaś rozmiękłe). Tylko kilka trafiło się bardziej krucho-twardszych. To były kawałki średniej wielkości, niewiele malutkich i dosłownie parę większych - ćwiartek.

W smaku pierwsza dała o sobie znać czekolada o wysokiej, karmelowej słodyczy. Zbudowała ciepły klimat, w którym subtelnie zaznaczył się też cynamon.

Szybko dołączyła do niej maślaność nerkowców. Czuć je, acz przywiodły na myśl raczej maślane ciastka karmelowe, może już w tym momencie lekko korzenne i na pewno oblane czekoladą mleczną. Maślaność i łagodność nerkowców właśnie mleczny wątek wprowadziły. Po chwili umocnił się, za sprawą przesłodzonej, może lekko cukrowej, ale też wręcz uroczej czekolady mlecznej.

Orzechy laskowe pojawiły się chwilę później. Może i już szybciej zdradzały swoją obecność, ale po paru chwilach wystąpiły jako baza kompozycji i zajęły pierwszy plan. Wpisały się w ciepło z racji tego, że okazały się lekko prażone. Także od nich rozchodziła się słodycz - w pełni naturalna.

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach cynamon odważnie, z pełną siłą dołączył do orzechów laskowych. Razem rozgościły się na pierwszym planie, na który wkradała się też mleczna czekolada. Przez moment myśl o maślano-korzennych, już mocno cynamonowych ciastkach z czekoladą trwała jeszcze, ale zaczęła się zmieniać w wizję mlecznej tabliczki czekolady z całymi, pełnymi smaku orzechami laskowymi.

Cynamon ją doprawił, do ciepła dodając lekką pikanterię, przypiekając nieco w język. Rozgrzewała wraz z wysoką, karmelowo-cukrową słodyczą, drapiąc trochę w gardle. Wychwyciłam przy karmelowej nucie echo soli, ale tak delikatne, że jakby tylko iluzoryczne.

Z czasem, po tym, jak cynamon mignął wręcz ostrawo-goryczkowato, sam krem wydawał się jeszcze bardziej mleczno-maślany i delikatny, a także bardziej zasładzający. Od coraz lepiej wyłaniających się kawałków pekanów odchodziła nieśmiała orzechowość, ale gdy ich nie gryzłam, niewiele wnosiły. Wpisały się w mleczną czekoladę i cynamon.

Gdy jednak gryzłam pekany podczas gdy masa się rozpływała, dołożyły maślaności, a ich skórki z kolei podkreśliły cynamon i lichą ilość kakao. Masa zagarnięta po pekanach, bez nich jawiła się jako jeszcze bardziej czekoladowa. Czekoladowo-czekoladowa!

Tak czy inaczej, pod koniec robiło się już bardzo, bardzo słodko. Za słodko. Wróciły karmelowo-maślane ciasteczka z cynamonem i mleczną czekoladą o przesadzonej, drapiącej słodyczy.

Orzechy gryzione na koniec trochę tę słodycz tonowały. Orzechy pekan smakowały sobą bardzo wyraźnie. Wydały mi się prażone minimalnie albo wręcz zupełnie surowe - może przez kontrast do "ciepłej", czekoladowej masy. Były tradycyjnie bardzo tłuste, słodkawe i z gorzkawą skórką, niczym o wiele łagodniejsza i tłustsza wersja włoskich, udających laskowe.

W posmaku został ostrawy cynamon, nieco przypiekający w język i rozgrzewający gardło wraz z karmelowo-cukrową słodyczą. Utrzymało się skojarzenie z karmelowo-cynamonowymi ciastkami. Orzechowość nieco się rozmyła, ale laskowce czuć. Pekany całkiem nieźle także. Nerkowce się zgubiły, acz pozostawiły "orzechową maślaność". Ogólnie było bardzo... ciepło.

Krem miał wady i zalety. Zjadłam z paroma zastrzeżeniami, acz w zasadzie ze smakiem. Na pewno nie odpowiadała mi taka lejąca, oleiście-półpłynna konsystencja. Lekkie gęstnienie i kawałki orzechów ratowały sytuację, ale wolałabym gęstszy krem. Kawałki przypadły mi do gustu tym, że nie było ich za wiele do przesady i były przystępne. W smaku... cóż. Na pewno było mi za słodko. To, jak karmelowy ten krem się wydawał, było aż dziwne. Smak mlecznej czekolady i cynamonu przyjemnie zgrał się właśnie z takim zestawieniem orzechów. Jak na orzechowo-czekoladowy krem, to i mleko jak dla mnie miało nieco za duży udział - bo pozwoliło szaleć słodyczy, że z czasem aż trochę muliła. Wyraziste laskowe idealnie pasowały do tej kompozycji, a nerkowce cudnie wplotły mleczność i maślaność, podkręcając czekoladowy wydźwięk, ale... wydaje mi się, że w samej masie orzechy miały jakoś tak... za mały udział? Że za dużo miejsca zostawiły cukrowi i białku mleka. W końcu w "orzechy" wymienili też pekany, które ewidentnie wystąpiły tylko (albo głównie) w postaci kawałków. Te były zacne, ale wolałabym, by jeszcze więcej zmielonych orzechów dali w kremie. Czuję też jednak, że jakieś charakterniejsze, np. włoskie spisałyby się lepiej.
Krem skojarzył mi się z bardziej mleczną, a tym samym mniej słodką ("w tym cukry" miał o połowę mniej), wersją Vilgain Sweet Nuts Chocolate Hazelnuts z dorzuconymi kawałkami pekanów i cynamonem. Szkoda, że nie był gęsty jak Vilgain Sweet Nuts Coconut Chocolate.


ocena: 7/10
kupiłam: Vilgain.pl
cena: 37,90 zł (za 200g)
kaloryczność: 620 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzechy (laskowe, pekan, nerkowce prażone) 70 %, koncentrat białka serwatkowego z mleka, miazga kakaowa 7,5 %, cukier trzcinowy, cynamon mielony 1,2 %, sól himalajska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.