czwartek, 1 lutego 2024

krem Vilgain Sweet Nuts Chocolate Hazelnuts

Po Vilgain Edible Cookie Dough Caramel Nuts & Chocolate Chips zaczęłam się bać, że Vilgain do swoich kremów dodaje kiepską czekoladę. Liczyłam jednak, że może inne linie, te o mniejszej gramaturze, są nieco bardziej dopracowane. Sweet Nuts to linia kremów orzechowych w słodkich wariantach - ostrożnie wybrałam takie, które raczej nie groziły przecukrzeniem, acz słodkie niewątpliwie były. Zwłaszcza ten - aż ryzykownie słodki, choć te kilkanaście gramów "w tym cukry" jeszcze powinno jakoś przejść. Na ten padło, bo po prostu czułam ostatnio niedosyt kremów z orzechów laskowych.

Vilgain Sweet Nuts Chocolate Hazelnuts to krem orzechowo-czekoladowy z prażonych na sucho orzechów laskowych i ciemnej czekolady.

Po otwarciu poczułam mocno prażony, słodki zapach kojarzący się z mocno, aż chyba nieco za mocno, wypieczonymi, twardymi ciastkami karmelowymi. Poprzez prażoność mieszały się z nimi orzechy laskowe. Mimo że wyraziste, trzymały się miejsca za karmelowymi ciastkami, a swoją maślaną nutą wprowadziły nieśmiałą czekoladę. Wydała mi się niedookreślona, czy jest "ciemnawa" (bo nie ciemna), czy mleczna. W orzechach, mimo ciepło-prażonego klimatu, próbowały się przedrzeć jakby pojedyncze świeższe, bardziej surowe sztuki.

przed i po uporaniu się z olejem
Na wierzchu wydzieliła się średnia ilość oleju - zlałam trochę więcej niż 2 łyżeczki. Było to dość trudne, jako że krem na wierzchu okazał się dość lejący. Przez to trochę oleju i tak musiałam wymieszać. To już było łatwe, acz krem nie potrzebował w zasadzie ani kropli. Był bowiem rzadkawo-lejący, niemal półpłynny. Wyglądał wręcz trochę kisielowato i już na oko idealnie gładki. Jedynie na samym dnie i ściankach przedstawił się z nieco mniej płynnej strony. 
W ustach rozpływał się w średnio-szybkawym tempie. Dał się poznać jako maziście-kleisty i oleiście tłusty. Był gładki i jakby aksamitnie miękki. Rzedł, wykazując drobną kremowość czekolady, ale nie wydał mi się pełny czy syty. Taki jakby... rozrzedzony, nawet nieco wodnisty. Trochę dziwny, jak orzechowy kisiel? Zmieniał się w lepko-oleistą zawiesinę, która nieprzyjemnie tłusto i lepko przytykała.

W smaku jako pierwsze pojawiły się bardzo mocno wypieczone ciastka. Poczułam się, jakbym miała w ustach twarde, masywne ciastka karmelowe. Może karmelowo-korzenne? Były bardzo słodkie w palony sposób.

Poprzez palono-prażony wątek wkroczyły orzechy laskowe. Ewidentnie prażone, acz w obliczu palono karmelowej, ciastkowej słodyczy wydały mi się prażone średnio, przeciętnie. Przebiły się przez karmelowe ciastka trochę z trudem, ale w końcu udało im się wkroczyć na pierwszy plan.

Orzechy przemieszały się ze słodyczą, nieco hamując jej zapędy, Pojawiła się drobna świeżość sugerująca, że w mieszaninie orzechów podprażonych mogły trafić się i jakieś świeżo-surowe (acz obstawiam, że to cukier kokosowy wywołał to wrażenie). Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach odnotowałam subtelną gorzkość. Przypisałabym ją orzechom laskowym...

...głównie, ale nie tylko. Laskowce zaserwowały sporo maślaności, poprzez którą dołączyła czekolada. Niezbyt wyrazista, ale całkiem nieźle wyczuwalna. Była delikatna, bardzo maślana i z kakao jedynie zaznaczonym, bez większej gorzkości. Czekoladowość jedynie ją sugerowała, przeplatając ją w dodatku tanią nutą.

Wyobraziłam sobie karmelowe, wręcz melasowo słodkie ciastka oblane polewą czekoladowo-kakaową charakterze. Słodycz otarła się o lekkie drapanie, przekraczając poziom przyzwoitości. Na końcówce orzechy laskowe jakby nieco opadły z sił. Wydawało się, że prażono-maślane, naturalnie słodkie trochę wystraszyły się dosadności słodyczy.

Przynajmniej w posmaku ostały się głównie orzechy laskowe, dominując. Pomyślałam o słodkich, średnio podprażonych orzechach, raczej bez skórek. Takich, gdzie skórki jedynie się trafiają. Trzymała się ich karmelowa, wręcz melasowa i drapiąca słodycz oraz echo niedookreślonej, kiepskiej czekolady.

Krem bardzo mnie rozczarował. Przede wszystkim konsystencją i wydźwiękiem słodyczy. Brakowało mi w tym kremie... właśnie masywnej, pełnej orzechowej kremowości. Rzadkawa masa bez miazgowego efektu nie satysfakcjonowała jako krem do łyżeczkowania. Słodycz z kolei nie była straszliwie wysoka, ale miała imperatywny charakter - obstawiam cukier kokosowy, który poszedł tu w melasę i karmelowe ciastka. Zepchnęły na bok czekoladę, która zalatywała taniością i była jakaś niedookreślona. Na mój gust krem trochę przesłodzili. Orzechy laskowe czuć dobrze, ale też nie zaprezentowały się tak, jak mogłyby.

Wiedząc, że Mama ma już dość wykańczania po mnie co gorszych kremów, naprawdę chciałam go zjeść, ale zmęczył mnie i ok. 1/4 już nie dałam rady - ta końcówka trafiła do Mamy.
Spróbowała i samego, i na kruchych maślanych ciastkach z Kauflandu: "Sam ten krem jest ciekawy, słodki, laskowość to w nim tak się przewinęła sporadycznie. Z ciastkami wyszedł przepysznie! To połączenie kojarzyło mi się jak taka idealna wersja Hitów, a więc ciastek z kremem czekoladowym. Nie był ciemnoczekoladowy, ale taki nieokreślony. W pierwszej chwili przywodził na myśl lepszą Nutellę, ale potem rozchodziła się jego słodycz. Jaki ona miała niecodzienny, ciekawy charakter! Z taką goryczką jakby wpisaną; jakby taki mocno palony, aż gorzkawy karmel. Konsystencja do ciastek niby w porządku, ale bardziej gęsta, kremowa byłaby idealna.".


ocena: 6/10
kupiłam: Vilgain.pl
cena: 34,90 zł (za 200 g)
kaloryczność: 647 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzechy laskowe 76 %, cukier kokosowy, miazga kakaowa 6 %, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.