czwartek, 22 lutego 2024

Beskid Chocolate Kuba Baracoa Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao ciemna z Kuby 2023

Beskid Cuba Baracoa 70 % jadłam dość dawno, bo w marcu 2022, ale naprawdę bardzo dobrze pamiętam tę tabliczkę - i jest to cudne wspomnienie. O pyszności tej czekolady przypomniała mi potem jeszcze miniaturka, którą dostałam do jednej z przesyłek. Wszystko to było przed zmianami, jakie marka przeszła. Zmienili opakowania, gramatury i wygląd tabliczek. Niektóre czekolady zaczęli robić z  inaczej obrabianego kakao, ale akurat nie Kubę. Mimo to, chciałam spróbować jej w nowym wydaniu i porównać, czy aby na pewno. Pomyślałam, że i odświeżona recenzja się przyda, stąd właśnie ten wpis.


Beskid Chocolate Kuba Baracoa Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Kuby, z regionu Baracoa; czas konszowania min. 72 godzin; wersja z 2023 r.

Po otwarciu rozszedł się zapach dymu, słodkich, naturalnych kadzideł (na bazie roślin?) i palonego kokosa. Przemknęły mi też kwaskawo-słodkie truskawki i sporo wręcz muląco słodkich bananów. Nie brakowało jednak soczystości i kwasku, napędzanego przez cytrusy... acz jakby egzotyczne, zmieszane z owocami egzotycznymi (marakują?) i niezbyt jednoznaczne. Słodycz owoców wzmocniły kwiaty - pomyślałam o wilgotnych, wielkich i kolorowych, także prosto z tropików. Z kwiatami, jakby ich goryczką, pyłkiem, związał się dym, przekładając się na harmonijny obraz.


Twarda tabliczka trzaskała głośno podczas łamania, kojarząc się z suchymi gałązkami.
Rozpływała się powoli, długo utrzymując kształt. Bazowo pozostawała zbita, a opływała kremowo-gęstymi falami. Przypominała nieco miękkie, śmietankowe lody. Zostawiała po sobie rześkość i lekką cierpkość.

W smaku pierwsze zaakcentowało swoją obecność mleko... śmietanka? Mleczko kokosowe! Kokos odezwał się wyraźniej, acz wciąż nie bardzo wyraziście, a trochę mdławo właśnie bardziej w kontekście mleczka, do którego dołączył kwasek i rześkość.

Oto odezwały się owoce, właśnie bardzo rześkie. Pomyślałam o bardzo słodkich bananach zestawionych z bardziej rześkimi melonami, których słodycz przełamał kwasek cytrusów - pomarańczy? Te zapewniły kwaskawe przebłyski, zaznaczające się prawie cały czas.

Wzrosła gorzkość, zupełnie jakby powyższe nuty nieco osnuł dym. Coraz gęstszy... wiązał się z palonym motywem, ale i słodycz pochłonął, że pomyślałam o dymie kadzidlanym.

Cytrusy, a dokładniej mieszanka głównie pomarańczy z cytryną, zmieszały się z kokosem, co przełożyło się na umocnienie soczystości i choć wciąż myślałam o mleczku kokosowym, pojawił się też smak wiórków. Do głowy przyszedł mi likier kokosowy, do którego dołączyły kwiaty, czyniąc słodycz ciężką, esencjonalną (czyli w sumie w pozytywnym sensie).

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa soczystość i słodycz uwypukliły banany, wychodzące niemal na przód. Z ochotą zmieszały się z kwiatami, a w tle pojawił się rześko-kwiatowy miód. Miód, ale nie do końca miód... Może wręcz miodowo słodkie kadzidło?

Gorzkość oprócz dymu zaserwowała po prostu paloność i cierpkawy pyłek kwiatowy. Pomyślałam o tytoniu... Jeszcze jakby z nutą liści, suszu? Dym osnuł kokosa... Czyżby to kokos był palony? Kokos o palonym charakterze przeszedł w nieco orzechowe realia. Po orzechach pojawiła się jeszcze kawa. Może aromatyzowana kokosowa? Na pewno czarna.

Mimo wyrazistej gorzkości, odnotowałam też sporo maślaności. Maślaności... też jakby nieco orzechowej - przemknęły mi laskowce.

Z czasem kwasek przedstawił się mocniej jako czerwone owoce. Wyobraziłam sobie truskawki i wiśnie, ale w egzotycznej wersji. Wiśnie, ale chyba też truskawki (i echo marakui?), sugerowały cierpkawe, czerwone wino. Zrobiło się wręcz taninowo. Czyżbym wyłapała jeszcze muląco słodko-winne granatowe winogrona (np. mołdawskie)?

Kwasek splątany z kokosem oprócz pomarańczy i cytryny, ogólnie cytrusów, raz czy drugi mignął mi chyba akcentem ananasa, acz prawie nieuchwytnym. Na drodze stały mu słodkie banany i coraz więcej kwiatów. Były to już nie tylko masywne, wielkie i kolorowe z tropików, ale też białe, subtelniejsze, np. jasne róże i jaśmin.

Pod wpływem cierpkości, wina, alkoholu do palono-dymnego wątku dołączyła jeszcze czarna, nieco bagnista ziemia. Wraz z lekką goryczką? Zeszła się w jedno z kadzidłem.

Po zjedzeniu został posmak kwiatowo-melonowy, bardzo słodki za sprawą wspomnianych i bananów, ale też rześki i mocno dymny. Przypomniało o sobie też mleczko kokosowe oraz kwaskawe truskawki aspirujące do owocowego wina. Gorzkość dymu kryła odrobinę ziemi i tytoniu.

Czekolada niezbyt różniła się od Beskidu Cuba Baracoa 70 %, acz wydała mi się nieco mniej słodko-kwiatowa, a bardziej gorzka za sprawą dymu, który to wplótł do kompozycji więcej kadzideł i tabakę. Kwiaty ze słodko-białych, przeszły na egzotyczną, wonną i soczystą stronę, ale nadal i białe czułam. Rześkość dzisiaj opisywanej też roztoczyła chyba więcej owocowego kwasku, acz słodycz wydawała się na tym samym poziomie.


ocena: 10/10
kupiłam: Beskid Chocolate (dostałam)
cena: 23,90 zł (za 70 g; ja dostałam)
kaloryczność: 439 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.