czwartek, 15 lutego 2024

Kankel Cacao Craft Chocolate Uganda 80 % ciemna z Ugandy

Kankel to kolejna zupełnie nieznana mi marka (tym razem z Hiszpanii), którą poznać postanowiłam za sprawą większych jesiennych czekoladowych zakupów. Jak sami o sobie piszą, "jest oknem, przez które można zbliżyć się do wszechświata kakao", a "zrodziła się z chęci stworzenia osobistego, delikatnego, wyrafinowanego i prawdziwego doświadczenia poprzez kakao". Założył ją mający 30 letnie doświadczenie zdobywca mnóstwa kulinarnych nagród, Juan Ángel Rodrigálvarez. Ukończył on szkołę bean-to-bar w Madrycie. Ciekawa byłam, co z tego kunsztu poczuję w tabliczce. Wątpliwości budził biały cukier, z którego obecności zdałam sobie sprawę dopiero po zakupie, jednak perspektywa przyjemnej degustacji jeszcze mimo wszystko nie uciekła.


Kankel Cacao Craft Chocolate Uganda 80% to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao (blend równo po połowie trinitario i forastero) z Ugandy, z lasu Semuliki, z okolic miasta Bundibugyo.

Po otwarciu poczułam średnio mocny zapach duszono-suszonych wiśni i truskawek o dość wysokiej słodyczy, ale też lekkiej kwaśności. Wyobraziłam sobie masę sowicie zasypaną cukrem i czekoladki "wiśnie w likierze" z warstwą z cukrowego "szkła". Czułam też bardzo słodkie suszone daktyle, zestawione z kolei z kwaskiem jasnożółtych rodzynek Golden. Wyłapałam, obok kwasku rodzynek, jakby skwaśniałe wino. Sporo w tej kompozycji było jednak też paloności, oddającej piernikowe ciasto z bakaliami. I miodem? Też słodko-kwaskawym? Wyłapałam również niedookreśloną, orzechową nutę, przechodzącą w migdałowy nugat.

Wyglądająca na kremową tabliczka była masywna, a przy łamaniu trzaskała w krucho-chrupki sposób, średnio głośno. Gdy odgryzałam kawałek, wydawała się nieco miękkawo-krucha, lekko się kruszyła. Przekrój wydał mi się nieco kryształkowy - wystraszyłam się, że widoczne białe kropeczki przełożą się na cukrowy efekt kryształków, ale nie.
W ustach rozpływała się bardzo kremowo, acz jedynie gęstawo. Dała się poznać jako aksamitna i nieco pylista podczas umiarkowanie powolnego rozpływania się. Zalepiała usta, zmieniając się w tłustawy, maślano-śmietankowo miękki budyń. Z czasem zawarła w sobie lekką, rzadką soczystość. I właśnie łatwo, rzadko znikała, trochę wysuszając. Pozostawiała lekki, pylisty efekt.

W smaku pierwsza zaszarżowała wysoka słodycz, przywodząca na myśl scukrzone owoce suszone. Porządnie scukrzone, twarde rodzynki smakujące cukrem, acz z owocowym echem.

Przemknęła mi pudrowa słodycz czerwonych owoców z lekkim kwaskiem. Choć w pierwszej chwili wydały mi się wręcz słodziuteńkie, zaraz zaczęły się zmieniać. W wyobraźni zobaczyłam masę duszonych owoców... chyba głównie z wiśni (?)... zasypaną cukrem. Wiśnie i truskawki były w tym słodkie, ale niewątpliwie z nieco soczystym kwaskiem. Truskawki... chyba łączyły nuty duszone z liofilizowanymi.

Przez kwasek weszły jakby kiepsko ususzone, skwaśniałe figi. Mimo kwaśności podniosły także słodycz, która wydała mi się ryzykownie silna. Suszone figi przeciągnęły wiśnie na suszony tor. Potem jednak na dłuższy czas czerwone owoce prawie się zgubiły. Ostało się kwaskawo-soczyste echo.

Wkroczyła za to gorzkość. Oddawała dym, powoli odsłaniający piernik. Był to piernik suchy, trochę czekoladowy, acz niewątpliwie z migdałami i bakaliami, w tym daktylami. Takimi, które właśnie szły trochę w stronę złudnej czekoladowości. Chyba też z jakimiś niedookreślonymi orzechami. Goryczkę umocniła kolendra i kardamon, wnoszące ostro-poważną korzenność.

Palona nuta porządnie wyeksponowała się mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa. Migdały zrobiły się pod jej wpływem także gorzkawo-palone. Piernikowe ciasto w obliczu palonej gorzkości popisało się jednak również słodyczą. Pomyślałam o daktylowym cieście... Czyżby ze zmielonymi daktylami...? Ale na pewno też siekanymi, jako jedne z dodanych bakalii. Wśród tych musiało znaleźć się trochę suszonych wiśni, przypominających o kwasku. A jednak i tak jawiło się jako cukrowo-miodowo słodkie... Niczym jasne, trochę scukrzone figi?

Ciasto zaczęło trochę łagodnieć. Zmieszało się z bardziej maślanym wątkiem migdałowo-maślanego nugatu. Z czasem bazowo kompozycja zrobiła się bardzo maślana.

Wykorzystały to suszone owoce. Poczułam scukrzone, dosłownie pokryte naturalnym owocowym cukrem rodzynki. Wraz z daktylami aż lekko zadrapały. Z maślano-piernikowego ciasta dopływała jeszcze nuta niemal miodowa... Nie miodu jednak, a fig. Suszonych, słodkich, acz miejscami... skwaśniałych? Jakby słodycz była tak wysoka, że aż szła w pewną kwasowość? Czerwone owoce temu kibicowały.

Pomyślałam o jasnożółtych rodzynkach Golden o słodko-kwaśnym charakterze. Wróciły też wyraźnie nuty czerwonych owoców, przechodzących w jakby skwaśniałe, czerwono owocowe wino. Być może jako grzaniec? Tchnęło trochę ostrości, za sprawą której sprawą wróciła myśl o przyprawionym, wręcz pikantnym pierniku.

Rodzynki i słodkie figi, też wręcz scukrzone, na koniec niemożliwie podniosły słodycz, co kontrastowo podkreśliło goryczkę dymi. Było w nim wręcz coś gryzącego i wręcz kwaskawego.

Po zjedzeniu został posmak gorzkiego dymu, gorzkawo-suchego, ostrego piernika z migdałami. Ostrość tonował maślano-nugatowy, migdałowy wątek, ale i tak ją czułam. Kojarzyła się trochę z pikantnie-skwaśniałym winem czerwonym, też nieco dymnym. Do tego czułam przesadzoną, cukrową słodycz jakby scukrzonych owoców suszonych i podobnie scukrzono-miodowych fig, w których krył się skwaśniały akcent.

Całość była ciekawa i w zasadzie smaczna, ale mnie nie porwała. Za dużo było mi tu takich za intensywnie słodkich, scukrzonych nut. Duszone czerwone owoce zasypane cukrem, scukrzone rodzynki i figi, mimo też lekkiego kwasku przesłodziły kompozycję. Bardzo obrazowe, jednoznaczne rodzynki Golden i figi intrygowały. Słodycz wydała mi się też bardzo ciastowo-daktylowa - bez scukrzonych elementów mogłaby zachwycić. Kwasek z kolei w dużej mierze wydawał się skwaśniało figowy i winny. Wysoka gorzkość była prosta - oddawała dym i piernik. Ten zawarł w sobie dużo bakalii i migdałów, też migdałowego nugatu, który potem pomógł maślanej nucie to wszystko złagodzić. Gdyby tabliczka tak końcowo łatwo nie rzedła, o 8 nie musiałaby walczyć - być może nawet bym zastanawiała się nad czymś wyżej.

Duszono-skwaśniałe nuty wina, czerwonych owoców, porządnie przyprawiony piernik z orzechami, wręcz wytrawniejszy motyw chleba z pestkami i kontrastowa kwiatowa, syropowa słodycz  Rózsavolgyi Csokolade Birds of Uganda 80%  była bardzo podobna do tego, co zaoferowała Kankel. Podlinkowana jednak była bardziej gorzka, a jej słodycz przybrała lekki charakter, nie męczyła za bardzo.


ocena: 8/10
cena: 6,50 € (za 75g; około 29 zł)
kaloryczność: 615 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.