Polska marka o jakże polskiej nazwie Chocoyoco, szczyci się tym, iż od ponad 24 lat dostarcza na rynek ponoć jakościowe produkty czekoladowe (bo nie same tabliczki), w Polsce ma swoje linie produkcyjne, a w ogóle istnieje od 1918 - acz wtedy była piekarnią (pewnie o bardziej swojskiej nazwie). Nie wiem jednak, skąd we mnie tyle sceptycyzmu. Przeglądając ich ofertę uznałam, że pozują na wyższą półkę, a zaklasyfikowałam do Moser Roth, Goplany, Terravity itp. Może jednak ich tabliczka miała mnie zaskoczyć? Oczywiście komentarz co do nazwy ma u mnie wydźwięk przyjaznego prztyczka, bo nic nie mam do tego, jak się nazwali. A podoba mi się, że otwarcie chwalą się, iż korzystają z unijnych funduszy wsparcia przedsiębiorców i w ogóle to swoje wyroby do 24 krajów wysyłają. Proeuropejskie podejście już w moim odczuciu jest plusem. Oby tylko i same plusy znalazły się w smaku (a nie bym miała się za tę markę wstydzić).
Chocoyoco Chocolate Luxury Dark Chocolate 75 % Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 75% kakao z Afryki, Ameryki Północnej i Południowej producenta Chocomoco.
Po otwarciu poczułam soczysty zapach galaretek wiśniowych w ciemnoczekoladowo-kakaowej polewie. Było ciężko słodko za sprawą białego cukru, przybierającego nieco kandyzowany wydźwięk. Owocowości też nie brakowało, choć nie ma tu mowy o kwasku. Do tego, obok, na równych prawach pojawił się mocno palony wątek. Nawet nieco za mocno, oddający skórkę raczej białego (pszennego acz razowego?) chleba oraz przypalone ciastka zbożowe. Takie, których przypalenie próbowano ukryć polewą kakaową. Ta zahaczyła o wątek ziemi, a w tle wychwyciłam jeszcze marcepan.
Tabliczka była krucho-skaliście twarda i tak też, skaliście, trzaskała przy łamaniu. Nawet gdy odgryzałam kawałek, łamała się ona bardziej, niż dawała ugryźć.
W ustach rozpływała się powoli. Początkowo trochę opornie, potem już nieco łatwiej niczym zbite, chłodnawe masło. Była tłusta i kremowa, gładka, choć z lekko pylistym efektem ujawniającym się pod koniec. Lekko ściągała, wysuszała.
W smaku pierwsza rozbłyska wysoka słodycz "cukrowej wiśni". Po chwili wyklarowała się soczysta galaretka wiśniowa, początkowo zupełnie pozbawiona kwasku. Może też kandyzowana wiśnia? Tę po chwili zagłuszyły cukrowo słodkie czekoladki z wiśniami w likierze.
Do słodyczy dołączyła gorzkość, także na całkiem wysokim poziomie, acz o spokojnym charakterze. Zaserwowała skórkę od chleba... Wypieczonego nieco za mocno, ale jeszcze nie spalonego. Pomyślałam o chlebie pszennym razowym, nieco charakterniejszym. Zaprosił piernik. Niezbyt wyrazisty czy szczególnie korzenny, ale za to z nutą marcepanu. A do tego suche pierniki typu Katarzynki. I piernik, i pierniki musiała pokrywać gorzka polewa kakaowa, zalatująca taniością.
Cukier w tym czasie rozkręcił się, odbiegając nieco od owocowości. Słodycz wydała mi się denerwująco odstająca. Silna, acz nie powalająco... Po prostu znacząca, ciężka.
Gorzkość bowiem mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa osłabła. Wkroczyła maślaność, mieszając się z delikatnymi, sucho-kartonowymi piernikami. Namiastka korzenności wcale uciekła, acz pewne rozgrzewanie zostało. Wydało mi się jednak bardziej likierowe niż korzenne.
Nasilił się smak galaretek owocowych. Wiśnie zrobiły trochę miejsca śliwkom, a te zawalczyły o sugestię kwasku. Mieszając się z palono-cukrowymi nutami, przełożyły się na myśl o słodyczach "kostkach domino" z galaretką i marcepanem. Wciąż myślałam o słodkościach pokrytych polewą kakaowo-czekoladową.
Soczystość owoców, choć niemal znikoma, wydobyła z oddali nieco ziemisty akcent. Pomyślałam o czarnej, wilgotnej ziemi. Z zapędami do lekkiej ostrości? Pokazała się całkiem wyraźnie, choć chlebowo-piernikowe nuty próbowały ją nieco tonować.
Palona gorzkość pod wpływem owoców zawalczyła o siebie. Mignęła mi kawą... lub jakimś kawowym piernikiem? Wychwyciłam też migdały... może więc kawę migdałową? Czarną aromatyzowaną, podaną do ciastek zbożowych z migdałami albo na mące migdałowej. Na pewno nieco przypalonych i z polewą kakaową. Wraz z owocami na końcówce otarła się o drobną cierpkość.
Po zjedzeniu został posmak maślano-kakaowych suchych pierników z polewą kakaową, przepijanych kawą. Wyłonił się też delikatny, cierpkawy kwasek śliwek... śliwek wchodzących w cukrowo-galaretkowatą strefę oraz ciężko-soczyste echo czekoladek z wiśniami w likierze. Może nie czułam silnego przesłodzenia, ale słodycz końcowo wydała mi się muląco-ciężka, choć nawet nie tak bardzo mocna.
Czekolada wyszła po prostu w porządku, jako zadowalający przeciętniak, acz niewarty polecania. Taki, który można zjeść, jak już jest kupiony. Palono-przypalone nuty zafundowały trochę gorzkości, choć nie była to siekiera. Chleb, piernik i pierniki, kawa, odrobinka ziemi całkiem nieźle poradziły sobie ze słodyczą, acz ta i tak była taka... ciężka, należąca do białego cukru. Motyw taniej polewy kakaowej nie był zbyt nachalny, ale niestety obecny, tak jak i pewne maślane złagodzenie. Słodka, acz nie przesłodzona, całkiem w porządku.
ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: 7,99 zł (+przesyłka; za 175 g)
kaloryczność: 551 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, aromat naturalny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.