czwartek, 14 marca 2024

Beskid Chocolate Ghana Kuapa Kokoo Fairtrade Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao ciemna z Ghany

Czekolady z Ghany niemal zawsze zapewniają mi zacną degustację, więc perspektywa spróbowania tego regionu w wykonaniu jednej z ulubionych marek czekolad, polskiego Beskidu, bardzo mnie ucieszyła. Ta tabliczka została wykonana z mieszanki kakao Amelonado z różnych regionów, kupionego od spółdzielni Kuapa Kokoo. Ta została założona w 1993 r., a jej nazwa pochodzi z języka Twi i oznacza "dobrą uprawę kakao". Z certyfikatem Fairtrade pomaga w poprawie warunków życia i pracy rolników oraz ich rodzin. Kakao, z którego stworzono tę tabliczkę to odmiana Amelanado, ale pochodzące z różnych regionów: centralno-wschodniej części Ghany oraz obszarów: Ashanti, Brong-Ahafo, Volta. Główny okres zbiorów tam przypada na okres od wrześnie do marca, a półplonów od maja do sierpnia.


Beskid Chocolate Ghana Kuapa Kokoo Fairtrade Czekolada Rzemieślnicza Gorzka 70 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao Amelonado z Ghany, z regionów Ashanti, Brong-Ahafo, Volta oraz centralno-wschodniej części kraju; czas konszowania min. 72 godzin.

Po otwarciu poczułam ciepły zapach piernika czekoladowego, kryjącego soczystą i bardzo słodką warstwę z dżemu morelowego. Miała lekko powidlane zapędy. Te zaś podsunęły myśl o czerwonych pestkowcach, acz bardzo słodkich - czereśniach? Nie były jednak zbyt jednoznaczne. Piernik mieszał się z dymem i tytoniem. Pomyślałam o papierosowym dymie, łagodzonym przez mleczne echo. Do mleka wkradła się subtelna słodycz miodu.

Twarda i masywna czekolada podczas łamania, do którego musiałam włożyć sporo siły, trzaskała bardzo głośno, jak suche, grube gałęzie.
W ustach rozpływała się powoli, wykazując wysoką gęstość i mazistą kremowość. Była maślano tłusta, jakby wewnętrznie zbita, a powierzchownie mięknąca. Robiła się nieco lepkawa. Pokrywała podniebienie czekoladowymi smugami, acz bazowo kształt zachowywała niemal do końca.

W smaku najpierw przemknął nieśmiały, jakby zgaszony miód. Zrobiło się słodko, ale nie za mocno. Miód powoli zaczął zmieniać się w miodowe cukierki, a te w mleczne karmelki.

W oddali, niemal niezauważalnie zaznaczyła się soczystość... jakby niemożliwie słodkiej czereśni? Która to zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

Wkroczyła subtelna gorzkość dym. Oddawała nie tylko dym po prostu, ale zahaczała też konkretnie o dym papierosowy i tytoń.

Mleko za sprawą karmelków umocniło się. Mleczna nuta zapewniła kompozycji złagodzenie, jednak nie odebrała jej charakteru. Słodycz rosła delikatnie wraz z nią, nieśmiało podpowiadając mleko z odrobiną miodu. Miodu i cynamonu? Miód zaczął się rozmywać, jednak jako że słodycz nie słabła... mleko dosłodziło się czymś innym. Wanilią! I cynamonem.

Soczystość z tła znów spróbowała tchnąć... słodką cierpkość?

Dymne nuty wypuściły z siebie piernik. Był to piernik mocno czekoladowy, delikatnie pikantny. Cechowała go gorzkość oraz ciepło. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa w słodyczy pojawił się dżem morelowy, który zaraz wystąpił jako warstwa tego piernika. Piernika pełnego korzennych przypraw w nieprzesadzonej ilości: pieprzu, kardamonu i imbiru.

Dżem morelowy cały czas jawił się jako element słodyczy. Mimo soczystości, nie zapewnił za wiele kwasku. A jednak gdy dym trafił na niego, poczułam nieśmiałą cierpkość i jakby kwasku obietnicę. Przemknął jakiś cytrus, ale nie rozgościł się. Z czasem za to wyłapałam pomykające echo ciemnych owoców - bzu? Aronii? Prawie jednak nieuchwytnych.

Cierpkawość jako taka w zasadzie nie nadeszła. Na obietnicach i echu się skończyło. Owocowość jednak pobrzmiewała, acz jako słodszy splot czereśni i bananów. To w banany zmienił się niejasny już w tym momencie miodowo-waniliowy wątek.

Soczystość ukryła się w do granic możliwości czekoladowym pierniku, który chyba wieńczyła ciemnoczekoladowa, wręcz cierpko-soczysta polewa. Przyprawy trochę się zagubiły, a ja poczułam się, jakbym jedząc taki piernik właśnie zaczęła trafiać na pojedyncze orzechy.

Piernik przestał być piernikiem jednoznacznym. To już bardziej czekoladowe czy czekoladowo-kawowe ciasto z nutą piernika... Albo nawet niekoniecznie? Niby z odrobinką przypraw, ale nie piernikowe? Kawa na chwilę zrobiła się bardziej pewna siebie, ale zaraz umknęła i ona. A z ciasta wyłoniła się wanilia. Tę podkreśliło mgliste wspomnienie bananów.

W piernikowej czekoladowości pojawił się akcent ziemi, a już bardziej ciastowo-orzechowa nuta pożegnała się jako palone, odymione drewno. Ciepły, płonący zimą kominek? Przy którym to, po skończonej słodkiej uczcie, człowiek raczy się ciepłym mlekiem (z miodem i wanilią?).

W posmaku zostały cierpkie powidło-dżemy. Raczej z ciemnych owoców, ale i słodkie morelowe się zaznaczyły. Z ich słodyczą mieszała łagodna mleczność, a także słodycz wydobywająca się z mleka właśnie. Do tego soczyste echo bananów. Na zasadzie kontrastu zaznaczyła się ziemistość i gorzki dym, który przypomniał sobie o tytoniu i papierosach. Te zawarły w sobie ciepło. Wręcz korzennie ostrawe?

Czekolada była bardzo smaczna i ciekawa. Połączenie smaków wydało mi się dość nietypowe - od miodu i miodowo-karmelkowych nut mieszających się z gorzkością dymu, tytoniu i piernikiem po lekką, słodką soczystość i mleko, niejasne akcenty moreli, czereśni, bananów i ciemnych owoców. Niespodzianek nie brakowało. Gorzkość nie była mocna, ale znacząca i głęboka, a słodycz cały czas wydawała się nieśmiała. Dobrze to wyszło i obyło się bez kwasku. Może jakbyś by się przydał, ale i bez niego było zacnie.

Mocno czekoladowe ciasto, dym i ziemia, a także kwasek wręcz tylko iluzoryczny przypomniały mi trochę Pralus Ghana Forastero 75 %, ale bardzo podobnymi tych czekolad i tak bym nie nazwała.


ocena: 9/10
kupiłam: Beskid Chocolate (dostałam)
cena: 23,90 zł (za 70 g; ja dostałam)
kaloryczność: 439 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.