niedziela, 24 grudnia 2023

Beskid Chocolate Peru Piura Blanco dark roast 70 % Kakao ciemna słabo prażona

Po ciekawym porównaniu, jakie zafundował mi Beskid, tabliczek z Nikaragui: Amaya i Mila, czekało mnie kolejne porównanie. To było o tyle ciekawsze, że nie chodziło o regiony czy podtypy kakao, a o moc palenia kakao. Takiego porównania jeszcze nie robiłam, acz przypomniało mi się inne, odnoszące się do czasu suszenia ziaren: Karuna Belize Dark Chocolate 70 % oraz Karuna Belize Dark Chocolate 70 % Slow dried cocoa.
Zdecydowałam, że zacznę od potencjalnie nieco mniej pysznej, czyli delikatniejszej, a przynajmniej delikatniej palonej. Najpierw jednak też poczytałam ogólnie o tym, jakie kakao wybrali do tego duetu. To Piura Blanco, które jest uprawiane w dolinie Alto Piura w północnym Peru przez około 5000 rolników zrzeszonych w spółdzielni Norandino. Realizuje ona od 2008 roku program rekultywacji odmiany Piura. Dzięki temu wizja wyginięcia tego szczepu nie jest aż tak realna i bliska. Kakao Piura wchodzi do grupy genetycznej kakao Nacional, a więc jednej z najstarszych na świecie (popularnej głównie w Ekwadorze i Peru).


Beskid Chocolate Peru Piura Blanco light roast 70 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 70 % delikatnie prażonego kakao Piura Blanco z Peru; czas konszowania min. 72 godzin.

Po otwarciu poczułam zapach świeżo-wilgotnej ziemi i soczyście-kwaskawy akcent soku z bananów, brzoskwiń i malin. Mieszał się z nim malinowy serek i ananasowy jogurt, a więc słodki i soczysty, owocowy nabiał. Całość znacząco osłodziły białe kwiaty, w tym jaśmin. Może też kwiaty pomarańczy i... sama soczysta pomarańcza? Tło zaś należało do spokojnych, nieprażonych i też słodkawych w pełni naturalny sposób orzechów nerkowca.

Twarda tabliczka wydawała się kremowo-tłustawa już w dotyku. Podczas łamania zdradziła też gęstość, trzaskając głośno jak suche gałęzie. Sprawiała wrażenie kruchej, acz nie kruszyła się jakoś szczególnie.
W ustach rozpływała się powoli. Była kremowo-gęsta, trochę mięknąca i dość tłusta. Doszła z czasem do tego soczystość i drobna, jakby aksamitna pylistość, jaką odnotowałam w smugach, zostawianych przez czekoladę na podniebieniu.

W smaku najpierw swoją obecność zaznaczyło nieśmiałe mleko, do którego po chwili dołączyły delikatne orzechy nerkowca i kwiaty. Orzechy mimo delikatności okazały się bardzo wyraziste i przejęły prowadzenie, dając się poznać jako naturalnie słodki krem 100% z orzechów.

Do głowy przyszły mi białe, wilgotne kwiaty. Jaśmin. Pojawiła się w nim soczystość, anonsująca nadejście owocowego kwasku i pobudzająca kolejne kwiaty. Obok jaśminu rozeszły się słodkie, ciężkawe białe róże. Pomyślałam też o kwiatach pomarańczy, z akcentem samych pomarańczy.

Tło należało do subtelnej gorzkości, w której zaznaczył się dym... Dosłownie odrobinka - palona nuta była ledwo uchwytna, w zasadzie znikoma. Wygładziły ją surowe orzechy. Te umacniały swoją pozycję cały czas.

Słodycz też rosła, ale z kwiatowej przechodziła w owocową. Przemknął cytrusowy kwasek i rozgościł się słodki, malinowy serek homogenizowany. Odnalazła się wątła nutka mleka, nabiału... Kontynuował ją kokosowo-ananasowy jogurt, wyłaniający się po chwili i podkreślający ogólną, soczystą kwaśność.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa cytrusy zrobiły się bardzo wyraźne. Czułam słodko-kwaskawą pomarańczę, chwalącą się swą goryczkowatą skórką.

Skórka pomarańczy nieco wzmocniła gorzkość, z której wyłoniła się wilgotna, czarna ziemia. Skupiła na sobie przez chwilę uwagę, po czym przemieszała się z orzechami, w tym momencie już różnymi. I akcentem kokosa? On dbał o świeżość i rześkość.

Splot ten podkreślił wtłoczył wytrawność w słodką strefę i pomyślałam o sokach marchwiowo-owocowych, w tym o wariancie z bananami, brzoskwiniami i malinami. Banany rozkręciły słodycz jeszcze mocniej, a reszta przeplotła je wysoką soczystością. Za bananami odnotowałam akcent niemal muląco słodkich, soczystych śliwek żółtych. Takich, których skórka jednak chwilami przypomina sobie o kwasku? Słodycz owoców wsparły kwiaty, co otarło się o lekkie drapanie w gardle. O kwasek zawalczył, mimo że też był dość słodki, soczyście ananasowy jogurt z echem kokosa.

Orzechowość z czasem już zupełnie przeszła tylko i wyłącznie w orzechowy krem naturalny 100%. Nerkowce znów zostały same, szczycąc się swoją własną słodyczą, acz tu... wsparła je słodycz kokosa, też jako kremu (miąższu z kokosa 100%). Palona / prażona nutka choć była znikoma, spróbowała się tu nieco wkręcić, ale nie szło jej to najlepiej. Pojawiło się za to odrobina drewna...

Drewna zawilgoconego od mokrej ziemi, na której leżało. Wraz z opadłymi białymi płatkami jaśminu i róż.

Po zjedzeniu został posmak ziemi i słodkich, wręcz "słodziuteńkich" bananów z kwiatami. W tle czułam soczyste brzoskwinie i drobny kwasek pomarańczy, z trzymającą się go goryczką skórki. Kwasek i rześkość ze słodyczą zharmonizował kokos, jakby prosto z jogurtu ananasowego (wraz z kokosem oczywiście).

Całość wyszła bardzo smacznie. Nerkowce i mleczno-kokosowe akcenty cudnie zgrały się z nienachalną, a wyrazistą ziemią i białymi kwiatami. Owoce nie sprawiły, że ta kompozycja była jakoś wyjątkowo mocno owocowa, ale taka... owocowa znacząco, choć spokojnie. Świetnie to pasowało do reszty. Malinowo-brzoskwiniowo-ananasowy splot kojarzył się z sokiem z marchwią, a bananowa końcówka mocno dosłodziła, lecz ani przez moment mimo delikatnej gorzkości i lekkiej kwaśności, nie zrobiło się za słodko.

Przypomniała mi się bardzo kwiatowa, z bogatym bukietem owoców i mlecznym akcentem Beskid The Best of Peru Cuzco Vraem & Chuncho 70%. W niej też czułam ziemię, ale więcej dymu i do tego kawę. Czuć Peru i to, że zrobiono je z delikatnych ziaren, ale podobne były tylko częściowo. Na pewno były podobnie pyszne.


ocena: 9/10
kupiłam: Beskid Chocolate (dostałam)
cena: 23,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 439 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić

Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.