sobota, 9 grudnia 2023

Prime Chocolate Secondary Fermentation 70 % Plum Wine ciemna z Hondurasu o smaku wina śliwkowego; z ziaren macerowanych w winie śliwkowym

Wino śliwkowe znam tylko z japońskich śliwek ume (Choya Umeshu SilverChoya Silver RedGuangzhou Conghua Shunchangyuan Ume). To jednak zupełnie inny typ alkoholu niż wino wiśniowe (jedno takie próbowałam: Potęga Tradycji Wino Wiśniowe) i nawet taki alkoholowy laik jak ja to wie. Analogicznie do wiśniowego wina, a nie bardziej likieru azjatyckiego, na logikę, powinno wyraźnie smakować śliwkami. Jak pomyślałam sobie o kakao marynowanym / nasączanym w czymś takim, uznałam, że efekt, skoro wzięła się za to tak dobra marka jak Prime, mógł być tylko dobry. Po Prime Chocolate Barrel-aged 70% Imperial Sout one year czy Prime Chocolate Secondary Fermentation 70 % Cherry Wine wiedziałam, że wiedzą, jak obrobić kakao, by było czuć i jego nuty, i dany alkohol. Podobało mi się to, mimo że i tak na co dzień zostanę przy swoich czystych ciemnych czekoladach.

Prime Chocolate Secondary Fermentation 70 % Plum Wine to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Hondurasu, nasączanego w winie śliwkowym; "o smaku wina śliwkowego".

Po otwarciu poczułam intensywny zapach drzew i migdałów, mieszających się z mnóstwem śliwek. Były to śliwki same w sobie bardzo słodkie, soczyste i dojrzałe, ale ze słodyczą jeszcze podkręconą. Choć śliwki jawiły się w większości jako świeże, surowe i soczyste, podążały za nimi wręcz muląco słodkie suszone. Odpowiadała za to sowita ilość karmelu i jakby karmelowej whisky. Do głowy przyszło mi też ciasto ze śliwkami i migdałami oraz alkoholowo-śliwkowy marcepan. W tle przewinęło się trochę kwaskowato-słodkich jagód, mimo których soczystość tej kompozycji i tak wyszła dość ciężkawo. Powagę i lekką gorzkość wieńczyła kawa, acz całość i tak jawiła się bardzo słodko.

Masywna i twarda tabliczka już w dotyku wydawała się nieco kremowa. Przy łamaniu trzaskała głośno i głucho.
W ustach rozpływała się powoli i bardzo gęsto. Maziście pokrywała podniebienie, dając się poznać jako maślana i gładka. Zawarła w sobie lekką soczystość, acz dość słodko-ciężką, a pod koniec odrobinę cierpko ściągała.

W smaku pierwsze wkroczyły słodko-kwaśne śliwki, łącząc w sobie od razu dwa wątki, które dopiero się rozwijały. Nieco się rozbiegły na dwa.

Szybciej pomknęła prężnie rosnąca słodycz. Śliwki zmieszały się z duetem miodu i kwiatów, co wyszło aż drapiąco. Delikatne, drobne kwiaty zawarły w sobie rześkość, pasującą do śliwek i nadającą także jasnemu miodowi trochę lżejszy charakter.

Tuż obok, w wysokiej soczystości, rozwinął się lekki kwasek. Należał do drobnych, pierwszych śliwek, które podkreśliła cytryna. Wyłapałam chyba też mieszankę jagód o różnym stopniu dojrzałości - i słodszych, i kwaśniejszych.

Z racji wysokiej słodyczy, do głowy przyszły mi muffiny z jagodami i śliwkami; możliwe, że posłodzone miodem. Wprowadziły też akcent maślany - neutralniejszy, łagodzący oraz echo wypieku.

Kwaśność z czasem nieco wzrosła. Zupełnie, jakby po ustach rozlało się kwaskawe, czerwone wino śliwkowe. Połączyło znów te dwa rozchodzące się wątki, co zaobfitowało w bukiet bardzo bogaty, raczej spójny... Może chwilami trochę niejednoznaczny, ale... na pewno bardzo słodki.

W tle, za słodyczą, przewinęła się lekka gorzkość o średnim stopniu palenia. Pomyślałam o migdałach, odrobinie dymu i akcencie kawy. Kawy, która podkreśla goryczkę skórek migdałów...? Migdałów pieczonych i wplatających ciepło? Mieszały się z maślaną nutą, która to tym samym trochę łagodziła gorzkość.

Owoce i słodycz zmieszały się w wizji wręcz cukierkowo słodkiego wina śliwkowego. Pojawiła się wizja białego/różowego, nalewkowatego japońskiego wina umeshu. Landrynkowość wpisała się w nie, acz zupełnie nie pasowała... Do głowy przyszły mi jeszcze landrynki cytrynowe i w wariancie "ciemne owoce".
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa w słodycz wskoczyło poczucie ciepła, a miód i kwiaty zmieniły się w karmel. Palony karmel i whisky nim smakującą? Pojawiła się wyraźna, jednoznaczna alkoholowość (bez realnych procentów). Ciepło nadało kompozycji alkoholowego charakteru. Cukierkowa nuta trochę się rozmyła, ale drapanie, czy teraz bardziej rozgrzewanie gardła i wysoka słodycz zostały.

Wróciło natomiast już bardziej czerwone wino śliwkowe. Wzrosła jego kwaśność i lekka cierpkość, a oczami wyobraźni zobaczyłam alkoholowy marcepan śliwkowy. Taki z suszonymi śliwkami? Mimo ogólnej soczystości i tego, że rządziły raczej owoce świeże i surowe, akcent tych umocnił ciężką słodycz. I ciepło?

W cieple pojawiło się tylko co upieczone ciasto ze śliwkami. Musiano je lekko nasączyć winem. Maślano-owocowe muffiny podporządkowały mu się, same prawie odchodząc w niepamięć. Jego kwaskawo-soczysty motyw podkręciły śliwki... acz jakby na zasadzie kontrastu? Kwasek należał bowiem do wina śliwkowego, a pokazywać się zaczęło coraz więcej słodkich, wielkich śliwek renklod, japonek. Mimo owocowości, było ciężko.

Kumulacja tej słodyczy, trochę karmelu i kwiaty z miodem, które wróciły, wywołały nutę ukwieconych drzew, a po chwili drzew po prostu. Do głowy przyszły mi też śliwy, z których spadają owoce i leżą na trawie, ziemi... Gorzkość nieco przybrała na znaczeniu. Poszła w kierunku drzewnym i pieczono-palono migdałowym. Kawa pobrzmiewała bardzo nieśmiało. Maślano-ciastowy akord nie dawał jej zagrać mocniej.

Słodycz rządziła, dopuszczając do siebie kwaśność. I w nią była jednak jakby wpisana słodycz. Niemal cukierkowo słodkie czerwone wino śliwkowe, wsparte czysto słodkimi śliwkami mieszało się na końcówce z bardziej kwaśnymi owocami: drobnymi śliwkami (niektórymi o jeszcze zielonym miąższu?) z odrobiną cytryny.

Posmak, który pozostał na długo po zjedzeniu, zaprezentował migdały i trochę kawy, może jakiś kawowo-śliwkowy marcepan? Śliwek czułam sporo, słodkich i kwaśniejszych, a w dodatku podkreślonych cytryną. Owoce świeże i surowe wydawały się jednak trochę kryć w kwiatach (drapiących słodyczą prawie jak miód?). Lepiej miało się cierpkawe, nieco taninowe, mimo że słodkie, czerwone wino śliwkowe. I motyw ciężko słodkiej nalewki śliwkowej, może właśnie białawe wino śliwkowe umeshu?

Całość była smaczna, acz mi przeszkadzała jej cukierkowość i myśli o tym cukierkowo słodkim winie śliwkowym. Kiedy jednak wino śliwkowe przedstawiało się z poważniejszej, czerwono winnej strony o lekkim kwasku, było znacznie lepiej. Ogrom śliwek, trochę cytryn i ogólnie owocowe akcenty na plus. Nieźle radziły sobie ze słodyczą miodu i kwiatów, potem bardziej karmelu, choć te i tak drapały za mocno. Wątki ciepła i słodkich alkoholi dołożyły się do tego, przekładając się na ciężkość. Gorzkości czułam niewiele, akcenty kawy i drzew trochę zanikały, ale już migdały - i same w sobie, i jako ciasto, i marcepan - sprawdził się rewelacyjnie. Interesująca czekolada.

Tak jak Prime Secondary Fermentation 70 % Cherry Wine zawarła w sobie sporo z wina wiśniowego, ale nie zatraciła nut Hondurasu, a więc cytryn, kawy i tego ciepła, tak dzisiaj opisywana to ewidentnie wino śliwkowe i śliwki, ale właśnie też niezagłuszone nuty samego kakao. Śliwki jednak chyba nieco słabiej niż wiśnie połączyły się z czymś takim, acz... harmonia była, zatracała się tylko chwilami.


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam od producenta Prime (cocoa.by)
cena: ja dostałam, ale ich cena to 14€, czyli ok. 62 zł za 70g
kaloryczność: 563,3 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: ziarna kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.