niedziela, 10 grudnia 2023

Baron Kocie Języczki Dark 70 % Cocoa ciemna dekorowana białą

Mam słabość do kotów i nic nie poradzę na to, że kuszą mnie opakowania z kotami. Marki Baron nie cierpię, jednak kocie języczki w wersji ciemnej przemówiły do mnie na tyle, że nie mogąc znaleźć ich stacjonarnie, zaczęłam nawet sprawdzać internet. Na szczęście jednak w końcu znalazłam (bo głupotą byłoby je zamówić). Z dzieciństwa kojarzę mleczno-białe czekoladki "kocie języczki", ale już wtedy wolałam tabliczki (uwaga: ciemne Wedle). "Kocie języczki" kupowało się u nas w domu, ale głównie dlatego, że chciałam opakowanie z kotami, zaś zawartość zjadała Mama. Obu nam układ odpowiadał. Nigdy nie rozumiałam jednak skąd pomysł na akurat języki i to kocie. Machnęłam na to ręką. Nie zrozumiem, jak i wielu np. dziwnych przysłów nie rozumiem.

Baron Kocie Języczki Dark 70 % Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao, dekorowana czekolada białą (5%), w formie czekoladek "kocie języczki", produkowana przez Millano.

Po otwarciu poczułam średnio intensywny zapach dość mocno palonego kakao, związanego z soczystą cierpkością skórki pomarańczowej oraz margarynowym poniuchem. Wąchając dokładnie wierzch, czułam też akcent mleka w proszku. Oba kolory miały tani wydźwięk kiepskiej czekolady. Całość wyszła cukrowo słodko na przeciętnym poziomie.

W dotyku czekoladki były trochę plastikowe, gładkie w przypadku ciemnej. Tam, gdzie było białe zdobienie, czuć proszkowość i suchą ulepkowatość. Łamały się ze średnio głośnym trzaskiem, dając się poznać jako twarde. Białe plamki okazały się jakby "naklejone". Dało się je na upartego zgryźć ("spiłować zębami").
W ustach czekolada rozpływała się w tempie średnim, lepko i maziście. Była oporna i tłusta w maślano-margarynowy sposób. Zachowywała ogólną twardość, acz jakby powierzchownie miękła ulepkowato. 
Biała rozpuszczała się wodniście-proszkowo i maślano tłusto. Była proszkowym, wręcz szorstkawym ulepkiem do kwadratu.
Czekolady wydały mi się kiepsko zgrane.

W smaku ciemna czekolada przywitała się paloną gorzkością i cukrem. Nie było go jakoś szczególnie dużo, ale od razu się odzywał jako ciężki i wprowadził taniość, tandetę.

Kontrastowo palona goryczka poszła w lekką spaleniznę. Cierpkość wzrosła, a gorzkość przytoczyła spalone drewno i węgiel. Pomyślałam też o za mocno prażonych ziarnach kawy, aż wyprażonych ze smaku. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa gorzkość przez chwilę wyraźnie wyprzedziła słodycz, lecz potem szybko osłabła. Obok ziaren kawy pojawiły się... kakaowe płatki-kulki (typu Nesquik) do mleka?

Słodyczy zaś ochoty do działania nie brakowało. Zrobiła się już nie tylko cukrowo ciężka, ale też duszna. Odnotowałam wanilię i akcent kandyzowanej skórki pomarańczy.

Gdy robiłam kęsa samej ciemnej po kęsie z białą, pod koniec ta soczysta cierpkość ciemnej wydawała się istotniejsza, ale nie uporała się z właśnie ciężką słodyczą. Ta mimo iż nie strasznie wysoka, męczyła (wydźwiękiem). Pojawił się też akcent kiepskiej kawy z dużą ilością mleka.

Kiedy spróbowałam samej białej (zgryzając ją), w głowie rozbłysła mi myśl: "margarynowy cukier". Mleko w proszku zdradziło swoją obecność, z białym cukrem po chwili układając się w lukier. Lukier trochę waniliowy? Niestety jakoś sztucznie i z pobrzmiewającym kwaskiem daleko w tle.

Po zjedzeniu został posmak cierpko-palony i nieco soczysty, kwaskawy jak duet pomarańczy i kakao w proszku.

W połączeniu wyszło to trochę kontrastowo. Ciemna była cukrowo słodka, ale nadal nie za mocno. W połowie rozpływania się kęsa umocniła się jej cierpkość, a pomarańczowy akcent wydał mi się kwaśniejszy za sprawą bardzo słodkiej białej. Ta z kolei wplotła nutkę mleczną i jakby lekko orzechową, acz zawarła w sobie też wątek po prostu taniej, margarynowej białej czekolady. Nie jakoś harmonijnie, a po po prostu obok ciemnej. Ta straciła jednak trochę na gorzkości. Do głowy przyszło mi chrupanie kakaowych płatków do mleka i popijanie je mlekiem ze szklanki/kubka.
W posmaku biała się nie przebiła. Przełożyła się tylko na wyższą odczuwalną słodycz.

Całość była po prostu zła. Czekoladki biły po kubkach smakowych i nosie nijakością i tandetą. Gorzka jakby głównie od spalenia ciemna o lichych nutach kawy i pomarańczy i margarynowo-cukrowa biała przełożyły się na kompozycję po prostu nieprzyjemną. Gorzko było, ale delikatnie i niegłęboko, słodko nie straszliwie, ale jednak - i za ciężko, nieprzyjemnie. Biała niczego ciekawego nie wniosła, a trochę zasłodziła, zaś orzechowy wątek był po prostu dziwny (najpierw nie bardzo wiedziałam, o co chodzi, ale skład wyjaśnił - dodali pastę orzechową), a kontrast wydobył raczej te negatywne wątki. To, co miało harmonizować (orzechowy element?) nie sprawdziło się.
Mało więc, że to kiepska czekolada ciemna i zła czekolada biała. Połączenie ich wcale żadnej nie pomogło. Obie już lepiej chyba zaprezentowałyby się kompletnie oddzielnie, np. nie jako złe, a kiepskie. Tak to już po 3,5 (od ostatniej odłamałam połowę samej ciemnej) czekoladkach odechciało mi się to jeść. Nie wywołały traumy, ale były tak nudne, płaskie, że już nie lepiej nic nie jeść, niż męczyć je.
Jak pomyślę, że to produkt za 7,69 za 100g, chce się płakać. To nie majątek, ale zwykła tabliczkowa czekolada w tej cenie potrafi smakować po prostu smacznie, jak np. Kaufland Bio Schweizer Edelbitterschokolade 70 % czy Lindt Excellence Dark 70 % Cocoa.
Jeśli patrzeć na to jako na czekoladki, a więc coś teoretycznie bardziej eleganckiego, to... też nie wyszło. Po otwarciu trafia się na spody, a względnie ładne kocie zdobienia na plastiku ukryto. Trzeba dopiero cały ten plastik z tekturki wyjąć, by je odkryć - a wyjęcie go jest bardzo trudne i praktycznie niemożliwe, by nie wypadły przy tym czekoladki.

Czekoladki oddałam ojcu, acz najpierw jeszcze Mama parę spróbowała. Opisała je, acz ciągnięta za język (huehue): "Okropne czekoladki. Trudno i nieprzyjemnie się rozpuszczały, a w smaku nijakie, zupełnie bez charakteru. Aż nie da się o nich nic powiedzieć. Tandetne, ale nawet ta tandeta tak nie powalała. Były takie żadne, że nie widziałam sensu, by je jeść. Nie powiedziałabym, że to 70 % kakao, bo nawet specjalnie gorzkie nie były. Ta ich gorzkość była płaska, a biała tylko zasłodziła i nic to nie wniosło. Takie zrobione byle jak, aby wszystkich - czyli nikogo - zadowolić".


ocena: 2/10
kupiłam: Auchan
cena: 7,69 zł
kaloryczność: 545 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku, lecytyna słonecznikowa, tłuszcz mleczny, pasta orzechowa (orzechy laskowe, orzechy arachidowe), ekstrakt z wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.