piątek, 1 grudnia 2023

(Ludwig Schokolade) Kaufland Classic Weisse Schokolade biała

Gdy porównywałyśmy z Mamą odczucia odnośnie japońskiej Ishiya X Hokusai Chocolate Tablet Shiroi Koibito White zapytałam ją, jak myśli, czy nie krzywdzę czekolady swoją oceną lub nie zawyżam jej przez myśl "jak ktoś lubi białe...". Bałam się, że wciąż mogę to robić trochę za bardzo przez pryzmat tego, że ja po prostu nie lubię białych i żadna mi nie posmakuje, a jednak wiem, że ludzie lubią. W dodatku miałam problem, bo nie znałam ceny tej Ishiya Shiroi Koibito White. Mama wyraziła pewne wątpliwości i doszła do wniosku, że i jej obecnie brakuje punktów odniesienia. Ona ostatnio jadła jedynie wedlowską Karmellove (recenzja z 2018, a do czasu "ostatnio" zdążyli ją zmienić pewnie, ja nie wiem, bo od czasu recenzji E.Wedel Karmellove! biała karmelowa nie wracałam), która właśnie też taką czystą białą nie jest. Aż ją zaciekawiłam zagadnieniem czystych białych i postanowiła przy najbliższej okazji jakąś "najzwyklejszą" kupić, by mi doradzić w kwestii oceny japońskiej. Ja jednak wpadłam na dziki pomysł, że i ja spróbuję (chociaż kostkę), właśnie by mieć jakiś punkt odniesienia.

Kaufland Classic Weisse Schokolade to biała czekolada wyprodukowana dla Kauflandu przez Ludwig Schokolade (producent Schogetten).

Po otwarciu poczułam tandetny i nieco plastikowy zapach białej czekolady złożonej z mnóstwa mleka w proszku i wysokiej słodyczy. Ta o dziwo nie była czysto cukrowa, a nieco waniliowa. W zasadzie, jak na białą, nie była nawet tak wysoka, jak można by się obawiać. Niestety jednak kompozycja i tak wyszła duszno i ciężko, jako że nie brakowało w niej maślanego, nawet całkiem naturalnego wątku (który chyba jeszcze uwypuklił plastik i proszkowe pochodzenie mleka).

Tabliczka w dotyku przypominała tłustą, acz twardawą polewę. Przy łamaniu zaskoczyła mnie swoją twardością i tym, że się kruszyła.
W ustach jednak rozpływała się dość szybko, w tłusto-mazisty sposób. Była gładka i zwłaszcza początkowo nieco polewowa. Miękła błyskawicznie, ale zachowała maślaną gęstość, wykazując też aksamitną kremowość śmietanki.

W smaku od razu pojawiła się słodycz, po chwili wsparta mlekiem.

Słodycz przedstawiła się jako duszno-cukrowa, lecz mleko zaraz rozwinęło się jako pełna i wyrazista baza, wplatając echo wanilii. Pomyślałam o przesłodzonym mleku waniliowym i... mleku karmelowym? Wemknął się w nie akcent trochę tani, ale w obliczu rosnącej słodyczy, wydał mi się marginalny. 

Za mlekiem pobrzmiewała duszna nuta. Ono zaś wydało mi się tak pełne, że aż nieco śmietankowe. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wkroczyła maślana nuta, która to przejęła duszność, ciężkość. Zrobiła się bardziej naturalna, przystępna.

Słodycz rosła cały czas i choć miała waniliowy akcent, plastikowość się do niej podkradała raz po raz. Po dłuższym czasie już po małym kęsie bardzo drapała w gardle. Wszystko robiło się za słodkie. Pomyślałam o przecukrzonym mleku waniliowym (z kartonika, nie jakimś naturalnym) z echem śmietankowo-maślanym. Maślaność zaś robiła leciutką aluzję do maślanego karmelu.

Po zjedzeniu został posmak cukru, aż poczucie wyprania ust cukrem i drapanie w gardle, a także motyw mleka w proszku i pewna taniość, tandetność. Poczucie, że zjadłam ciężką, białą cukroladę (ale jeszcze nie polewę). 

Czekolada niewątpliwie ma potencjał, ale zepsuty cukrem. Na plus jej pełna mleczność, a nawet śmietankowość i echo waniliowego mleka, lecz cukrowe drapanie w gardle odbiera ochotę, by jeść (mnie zmęczyło po kęsie, ale podkradzioną kostkę zjadłam całą). Jednocześnie, jak zrobiłam research w internecie, jak wygląda skład i "w tym cukru" podobnych jej (Terravita dla Auchan, Wedel, Milka), ta jeszcze wcale nie była tak cukrowa i jako jedyna zawierała śmietankę (np. Milka w ogóle ma tylko mleko odtłuszczone). Muszę więc przyznać, że to nie tak straszliwie, straszliwie jak inne przesłodzona czekolada, która... smakuje właśnie tym, czym jest, a więc mocno mleczną, śmietnakowo-maślaną białą czekoladą. Jej konsystencja też o tym świadczyła i odpowiadał mi o wiele bardziej niż Ishiya Shiroi Koibito White. O ile jednak Ishiya straszy kleistą tłustością, tak nadrabia tym, że nie pali w gardle cukrem. Opisana dzisiaj ma charakter i w porządku jak na białą konsystencję, ale zasładza nieprzyjemnie. Obie mają więc swoje wady i zalety.
Obstawiam też, że jak na białoczekoladowy rynek, to i tak jest mimo wad całkiem niezła.

Mama powiedziała o niej: "na pewno ma niezłą konsystencją, taką gęstą i czekoladową, a nie po prostu tłusto-lepką. W smaku czuć w niej charakter. Najpierw w ogóle pomyślałam o jakimś karmelu, wanilii... po prostu o czymś, a nie samym mleku z masłem. No, tylko ta słodycz bardzo szybko się pojawia i szybko przeszkadza, aż drapie i zacukrza nieprzyjemnie jakby się cukier jadło. A jednak ten skład rzeczywiście wygląda na bardzo dobry w porównaniu do innych tego typu białych. W dodatku, no, biała jednak ma prawo być słodka. Tylko czy aż tak? Mimo że mi smakowała, nie dałam rady zjeść za wiele za jednym razem przez drapanie cukru i musiałam do niej kilka podchodów robić".
Ojciec (który lubi białe czekolady) też jadł tę czekoladę i stwierdził, że dla niego jest "za mało słodka i za mało mleczna".

Po spróbowaniu jeszcze z ciekawości sprawdziłam skład zwykłej białej Schogetten i ze zdziwieniem odkryłam iż nie jest taki sam, jak tej produkowanej przez tego producenta pod Kaufland - spod logo Schogetten jest gorszy (czyżby Kaufland wyznaczał jakieś standardy jakości?). Ciekawe odkrycie.


ocena: 6/10
kupiłam: Kaufland (Mama kupiła)
cena: 3,19 zł (jak wyżej)
kaloryczność: 574 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku 21%, śmietana w proszku 3%, słodka serwatka w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.