Po naprawdę miłym zaskoczeniu, jakim okazał się Wedel Cookie o smaku Cheesecake, a także pamiętając, że Karmellove z solonymi orzeszkami mi smakowała, gdy zobaczyłam, że Mama kupiła sobie czystą Karmellove, zagarnęłam sobie rządek. W mojej głowie już powstawał plan, ponieważ dotarło do mnie, że białego Wedla nigdy nie jadłam, a miałam w planach upolować białą Crunchy Cookie. Chciałam więc sobie stworzyć możliwość porównania czystej białej karmelowej z czystą białą (bo przecież musiał być w niej choć skrawek czekolady bez ciasteczek), a i miałam dwie malutkie karmelowe limitki z dodatkami. Zaczęłam się bowiem zastanawiać, czy nie jest tak, że nowości (Karmellove wciąż jest względną nowością w porównaniu do np. mlecznej truskawkowej) Wedlowi wychodzą całkiem-całkiem, a kompletnie spie... zepsuł klasyki?
E. Wedel Karmellove! to czekolada biała karmelowa.
Po otwarciu poczułam zapach mleka w proszku w oceanie krówkowo-karmelowej słodyczy, co chwilami kojarzyło się wręcz trochę miodowo. Miałam problem, czy wydźwięk był pozytywny, czy negatywny.
Po czekoladzie pozostał posmak maślanej krówki, delikatniusiego, słodkiego karmelu i mleka w proszku. Poczucie słodyczy było silne (jak dla mnie zbyt silne), ale mowy o zacukrzeniu totalnym nie ma.
Nie podobała mi się struktura, a smak... odebrałam jako połączenie uroczej krówki i mało charakternego karmelu z mlekiem w proszku, w którym kryła się nuta obrzydliwości. To mi nie pasowało, jednak pozytywnie odebrałam poziom słodyczy - silny, ale karmelowa czekolada ma na to przyzwolenie. Dobrze, że nie smakowała czystym cukrem. Przy moim poziomie tolerancji na słodycz nie czułam potrzeby zjedzenia więcej, niż dwóch kostek (a jestem typem osoby, która zjada jedną... tabliczkę, nie kostkę; kostka nie satysfakcjonuje). Czekolada niezła, acz z wadami, więc nudna i bez szału. Widzę ją jako niezłą bazę pod dodatki.
ocena: 6/10
kupiłam: Mama kupiła
cena: -
kaloryczność: 551 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, proszek karmelowy 10% (mleko odtłuszczone, serwatka, cukier, masło, aromat), serwatka w proszku, emulgatory: lecytyna sojowa, E474; aromat, sól
------------
Aktualizacja z dnia: 17.01.2025
Po otwarciu poczułam zapach niby trochę znajomy, bo krówkowo-karmelowy, ale mieszający się nie tylko z mlekiem w proszku, a też kajmakiem, mlekiem skondensowanym. Miód tym razem jakoś mi umknął.
Twarda tabliczka w ustach zachowywała się inaczej. Była niemal zupełnie gładka. Proszkowe echo trzymało się tyłów. Prawie do końca w ustach zachowywała pewną twardość.
Smak w zasadzie bez większych zmian, acz między maślaną krówką, a lekkim karmelem, tu wkradło się mleko skondensowane, kajmak. Poniekąd wpisywał się w krówkowość.
Czekoladę tym razem odebrałam odrobinę lepiej, bo nie była proszkowa. Wciąż dla mnie za nudna jako czysta czekolada, ale w zasadzie to niezła baza pod coś czy czekolada do czegoś. Choć to nie moja bajka, wydaje mi się, że na 7 zasługuje.
Deser a'la lody Magnum Double Caramel Gold Billionaire, o którym pisałam na Instagramie, który przeważnie robię z Zotter Labooko Caramel / Karamell, z tą wedlowską czekoladą w miarę wyszedł. Nie miała tak zacnego charakteru, a była po prostu słodko-krówkowa, jednak jako tako się sprawdziła. Z tym że posiekana jakoś kiepsko rozpływała się w ustach.
Ostatnio, gdy zostało mi sporo śmietany po ganaszu do mojego ciasta, które zwę sobie Kawową Chałwą (bo ani ja, ani Mama nie lubimy i na co dzień nie używamy śmietany), wpadłam na pomysł, że mogę jakiś ganache i dla niej wymyślić, skoro lubi ciasta z kremami itp. a pewniej czuje się w robieniu prostszych, bez nich. Po tym, jak ją zachwycił, a i ja byłam pozytywnie zaskoczona, jak spróbowałam, postanowiłam, że zrobię i sobie.
Do słodkiego, smakującego kajmakiem, ale jednak biało czekoladowego, głębokiego ganache ta czekolada świetnie się sprawdza.
Wersja dla Mamy, czyli słodsza, łagodniejsza (powiedzmy Latte): zagotowałam 38ml śmietany 30%, dodałam 80g czekolady Karmelowa i 1,5 łyżki kawy rozpuszczalnej Jacobs Creme. Taki ganache idealnie sprawdza się do przełożenia jasnego biszkoptu, z którym tworzy przyjemną harmonię. Taki ganache w pierwszej chwili wita się gorzkością, na którą spływa krówkowo-kajmakowa, wysoka słodycz. A jednak czuć biało czekoladowość, czuć, że to coś ambitniejszego niż kajmak. Czuć śmietankową bazę, kawa rządzi, ale robi się nie gorzka, a śmietankowo-słodka. Mnie z czasem, przy zagarnięciu większej ilości, robiło się trochę za słodko.
Pomyślałam, że raz swoje ciasto zrobię dla odmiany właśnie z takim kremem. Acz nie w 100% takim samym, powiedzmy bardziej cappuccinowym.
Wersja konkretniejsza, mniej słodka (powiedzmy, że Cappuccino): 32ml śmietany, 80g czekolady i 2 i 1/3 łyżek kawy rozpuszczalnej Nescafe Crema (akurat była - Mama wyjątkowo ją kupiła).
Ten ganache radzi sobie z konkretniejszym, gorzkim ciastem, a jednocześnie osładza je w pozytywny, nie zasładzający sposób, ale... No właśnie.
Krem niezmiennie był dobry, co przyznałam i ja, i Mama, jednak zupełnie mi nie leżał w większej ilości i po prostu nie do tego ciasta ogółem. Znaczy do samego kawowego brownie owszem, ale nie do całej kompozycji z chałwowym wierzchem. Jakoś mnie przesładzał, mimo że ogół nie był za słodki, bo licząc się ze słodyczą kremu, do pozostałych części dałam mniej cukru Do chałwowego wierzchu i ciemno czekoladowo-kawowego ciasta krem espresso z ciemną czekoladą (o którym pisałam na Instagramie) pasuje idealnie, ten zaś... gryzł się z chałwą. Mimo intensywnej kawy, czuć łagodne, kajmakowo-krówkowe echo oraz śmietankowość. Aż mój krem chałwowy jawił się jako mało słodki (no, w sumie jest mało słodki). Takie dwa kompletnie różne słodziaki zwyczajnie nie idą w parze. Mnie było za słodko, a gęsto-ciągnący krem wydawał się w tym zbyt tłusty. Mimo że nie był ciężki. Ten espresso wychodzi cięższy. Tylko że jego ciężkość jakoś pasuje. Nie byłam w stanie zjeść wszystkiego, co zrobiłam, więc dałam Mamie. Według niej krem wcale nie przypominał cappuccino, a właśnie espresso. Nie była to jednak krytyka, bo wzdychała z zachwytu i kręciła głową z podziwem. Stwierdziła, że krem był boski, ale rozumie, że nie do końca moje klimaty przez tę ilość białej karmelowej czekolady.
ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 5,98 zł (za 80g)
kaloryczność: 551 kcal / 100 g
czy kupię znów: z desperacji, jak nie będę miała Zottera, pewnie tak
Nie jestem nią zniesmaczona.
OdpowiedzUsuńTo już coś.
UsuńKlasyczna bez dodatków na mnie szału nie robi, ale mój tata je ją dosłownie na tabliczki! Potrafi zjeść jedną na raz :P
OdpowiedzUsuńJa większość czekolad powyżej 7/10 zjadam całe na raz, więc mnie to nie dziwi, skoro mu tak smakuje.
UsuńLubię Karmellove, acz koniecznie bez orzechów (całe my :P). Najlepsza jest z wafelkami. Ta z kolei nudna - czyste tabliczki nie są moją bajką. Smakuje okej, jednak przeszkadza mi wysoka proszkowatość. Na pewno więcej nie kupię. Bardzo interesuje mnie za to czysta biała. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam. W dzieciństwie? Nigdy...? Może kiedyś dostaniesz pasek od mamy, bo jednak wygryzanie fragmentów ze smakowej to co innego i nie daje pełnego oglądu.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja nie wiem, co myśleć o tej z wafelkami. Boję się, że za bardzo do chrupania jak dla mnie i jednak, że to takie słodkie (jak duńskie - z Twojej recenzji).
UsuńMama czystych białych nie kupuje, więc nie ma szans na to. Ja na długo przed blogiem jadłam tylko tę w łaty i tak się z koleżanką wtedy zastanawiałyśmy, czy biała nie smakowała nam bardziej niż mleczna. Bo bardziej śmietankowa nam się wydała, ale teraz pamiętam rozmowę, nie smak. A jednak łączona to wciąż nie czysta.
Łaciata była Milka. Nie bluźnij, człowieku.
UsuńWiem, że Milka, ale chodziło mi o to, że w ogóle z Wedli i Milek to czystych białych nie jadłam. Głupio jakoś skrótowo napisałam.
Usuń