czwartek, 20 grudnia 2018

lody Mucci Cookie Double Trouble

Po propozycję Aldiego na połączenie czekoladowych lodów, brownie i zakalca sięgnęłam jakoś parę dni po publikacji recenzji takiego samego smaku znanej marki - Ben & Jerry's Half Baked. Własną recenzją narobiłam sobie smaka na coś takiego. Co więcej, miałam dziwne przeczucie, że niepozorna marka (własna?) wypadnie lepiej. (A już gdy spojrzałam na półkę z książkami i nazwa skojarzyła mi się z piosenką z trzeciej części Pottera, to w ogóle...)

Mucci Cookie Double Trouble to "lody czekoladowe z kawałkami ciasta czekoladowego typu brownie (10%) i lody waniliowe z kawałkami cookie dough, czyli surowych ciastek z ciemną czekoladą (3%)"; ja bym powiedziała, że lody kakaowe i mleczne / śmietankowe, produkowane przez R&R Ice Cream dla Aldi. 
W opakowaniu znajduje się 500 ml.

Lody pachniały głównie kakaowo, ale też słodko mlecznie-śmietankowo.

Masa lodowa okazała się twarda i gęsta, a także kremowa w charakterystyczny dla lodów na bazie śmietanki sposób. Nie była jednak bardzo tłusta, a bardziej mleczna.
Lody rozpływały się powoli, bardzo przyjemnie, przy czym biała część zauważalnie szybciej od brązowej. Były równe i rozmieszczone mniej więcej po połowie pudła z granicą idącą pionowo (po jednej stronie większość była jasna, po drugiej ciemna), jednak nie wiem, czy to tylko u mnie tak się złożyło, czy w każdym pudle. Dodatki się wpasowały: większość ciasteczek siedziało w białej części, brownie w ciemnej. Jedząc (jem lody bardzo topiące się, bo lubię takie i uwielbiam je "długo męczyć") a trochę mieszałam, a to "dzieliłam".
Pełno było w nich dużych i mniej malutkich kawałków brownie o miękko-wilgotnej strukturze.
Procentowo w składzie oryginału (bo u mnie w tłumaczeniu na polski było odwrotnie) brownie jest dużo więcej niż ciastek, ale przy jedzeniu miałam wrażenie, że różnica w ilości jest niewielka.
Zakalcowe ciastka z czekoladą wystąpiły w postaci bardziej podrobionej, ale ilościowo - bardzo dużej. Rzęziły cukrem, rozpływały się na gęstą papkę z mikroskopijnymi kawałkami czekolady. Uważam  że dodanie tak drobnych kawałków cookie dough nie wyszło na dobre - o wiele bardziej odpowiadają mi wielkie jak w lidlowych.

W smaku całość okazała się bardzo słodka i mleczna.
Baza wydawała mi się właśnie bardziej mleczna, niż śmietankowa, co mnie ucieszyło (i wcale nie świadczy o braku wyrazistości).

Część (teoretycznie) waniliowa smakowała przede wszystkim mlekiem, o wanilię w niej trudno. Słodycz mimo wszystko w niej pozwoliła sobie poszaleć, bowiem wraz z jedzeniem napędzała jej ogólne poczucie.

Mniej, acz wciąż znacząco, słodka była czekoladowa część. Odebrałam ją jako kakaową, niezbyt głęboką smakowo, ale smaczną. Czuć kakao, ale nie gorzkość, a mleczna baza nakręciła skojarzenie z kakao zrobionym na mleku (to chyba jedyny aspekt, w którym te lody wyszły nieco gorzej od gorzko-czekoladowych B&J's).

Gorzkawe okazały się kawałki ciasta. Była to smakowita gorzkawość kakao, nie przypalenie. Mimo to, wyszły przede wszystkim delikatnie i słodko. Muliście-wilgotne, zasładzająco słodkie, obłędne ciasto - bardzo! - czekoladowe równocześnie przełamywało słodycz i podrzucało jej jeszcze więcej.

Ciastka okazały się straszliwie cukrowe, ale i zakalcowe, a przy tym zaskakująco maślano-herbatnikowe. Czekolada w nich obecna dodawała tylko leciutki posmak, jednak bezsprzecznie była ciemna.

Przyjemnie było móc zagarnąć zakalcowe ciasteczka z kakaowymi lodami, podkreślić smaczek brownie mlecznymi lub zafundować sobie kakaową bombę, zagarniając brownie i lody kakaowe. Ewentualnie zrobić miks ze wszystkiego albo "wydziabywać" łyżeczką wszystko osobno - od razu było ciekawiej, dynamicznie i można było wpływać na to, jak słodką część się je. 

Po wszystkim czułam lekkie przeslodzone, ale i przyjemny posmak kakaowych lodów i ciasta oraz zakalcowe zacukrzenie.

Całość wyszła zasładzająco, ale... to było pożądane zasłodzenie. Brownie, zakalec - przecież te rzeczy z natury są słodkie do potęgi, ale tym dobrym nie brak wyrazistości i charakteru. W tych lodach wystąpiły właśnie dobre, powiedziałabym bardzo dobre dodatki. Żałuję tylko, że kawałki cookie dough były za małe, a przez co mniej dosadne w smaku (musiała zebrać się większa ilość kawałków, by dobrze się wczuć). Masa lodowa, zarówno biała, jak i brązowa, wyszła smacznie. Mimo że na lodowym rynku nie wyróżnia się z szeregu lodów Lidla i Aldiego (mam na myśli smaki podobne do Haagenów i z amerykańskiej linii), była smaczna i porządna (choć nieco za słodka). Wanilii nie czułam, ale myślę, że mocno waniliowe lody mogłyby przełożyć się już na "za dużo tego wszystkiego". Kakaowa część też bez zarzutów innych, niż nieco za silna słodycz. Pod takie dodatki baza ma być prosta - i taka była.
Bardzo dobra alternatywa dla drogich Ben & Jerry's Half Baked (zwłaszcza cookie dough było o wiele lepsze, wyrazistsze), ale niestety też nie doskonała. Muszę jednak podkreślić, że to rewelacyjna jakość przy śmiesznej cenie.


ocena: 9/10
kupiłam: Aldi
cena: 9,99 zł
kaloryczność: 209 kcal / 100 ml
czy kupię znów: możliwe

Skład: śmietanka 30%, mleko odtłuszczone, cukier, syrop glukozowy, zagęszczone mleko odtłuszczone, mąka pszenna, żółtka jaj, kakao odtłuszczone 2%, masło, jaja, jaja w proszku, miazga kakaowa, lecytyna sojowa, stabilizatory (mączka chleba świętojańskiego, guma guar), sól, substancja spulchniająca (węglany sodu), mąka kukurydziana, tłuszcz kakaowy, naturalny aromat waniliowy, masło klarowane, ekstrakt z wanilii, barwnik: koncentrat z marchwi

5 komentarzy:

  1. Aż nabrałyśmy ochoty na jakieś dobrej jakości lody :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty chyba wszystko lubisz jeść długo, co? Czekoladę też rozpuszczasz, choć przy ciemnych wysokoprocentowych zajmuje to sto lat. Ja robię wręcz odwrotnie. Rozpuszczam tylko fragment, i to na potrzeby recenzji. Resztę zjadam, tyle. Mam w pracy koleżankę, która je obiad przez godzinę, chyba bym zwariowała. Ile męczysz 6-kawałkową porcję sushi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam. Wstaję o 4:45, by jeść śniadanie prawie godzinę, oglądając serial. Owsiankę jem... o kurde, z pół godziny na pewno (przykrywając gazetą, by nie stygła za szybko). Nad czekoladami potrafię i dwie godziny siedzieć. Po paru kostkach jednak nie jest to tylko jedzenie (wielokrotnie już o tym pisałam, bo a to internety przeglądam, a to coś tam). A czekolady, które uwielbiam i wracam, a nie żeby zrecenzować, to do różnych takich czynności statycznych, przy których wciąż mogę uwagę głównie na czekoladzie skupiać.
      O, właśnie. Na potrzeby recenzji też tylko jakąś tam część zjadam w takim pełnym-pełnym skupieniu.

      Z sushi to inna historia. Czasem rolkę (6 kawałków) zjem w jakieś 10 minut, by zabrać się za kolejną, a gdy np. jest droga (haha) i na jednej się kończy, to rozwlekam to w czasie (mogę i do pół godziny). Też zależy, czy siedzę przy barze i domawiam jedna po drugiej, czy od razu zamawiam ileś tam rolek.

      Usuń
    2. *Owsianka koniecznie na "Faktach po Faktach", czasami jak jakiś polityk coś pierdolnie, to aż zapominam memłać płatki i siedzę, jakby mnie ktoś w twarz strzelił. Albo kogoś tak nie lubię, że z dziką przyjemnością skupiam się tylko i wyłącznie na płatkach i na tym, by mi się kożuch-paskudnik nie zrobił. Jak walczę z niedopuszczeniem do kożucha, to nawet sobie Cymański może gadać, nie ruszy mnie.

      Usuń
    3. Dobra rozpiska :D Moje rytuały są zupełnie inne, ale mam ich sporo.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.