poniedziałek, 7 października 2024

Basia Basia Dolce Kita Krem z orzechów włoskich Orzech włoski + nerkowiec + daktyl

Nie jestem wielką fanką marki Basia Basia. Ich kremy nie wychodzą tak, jak lubię, jednak nie mogę powiedzieć, że cierpią na brak kreatywności. Dzisiaj przedstawiany krem zaciekawił mnie szczerze, ale długo się wahałam, czy kupić. Orzechy włoskie i nerkowca to moje najukochańsze, ale byłam sceptyczna do daktyli. Wolałabym czysty krem, bez nich, bo kremy słodzone daktylami mi nie podchodzą. No, ale jednak w końcu wygrała ciekawość. I jednak miłość do tych orzechów. Z kolei jeszcze nakręcająca ciekawość, bo ich połączenia nigdy nie widziałam. A czy pasowały do siebie? Miałam trochę mieszane uczucia. Osobiście nigdy ich nie łączyłam (ale ja ogólnie orzechów nie łączę).

Basia Basia Dolce Kita Krem z orzechów włoskich Orzech włoski + nerkowiec + daktyl to krem orzechowy, zrobiony z orzechów włoskich i nerkowca, słodzony daktylami z dodatkiem soli, który produkuje Alpi Hummus / Alpi Smaki.

Po otwarciu rozbrzmiały intensywne orzechy włoskie o poważnym charakterze, przeplatające się z prażonymi nerkowcami. Te postawiły właśnie na prażony aspekt orzechowości. Włoskie miały imperatywne zapędy i rządziły się, ale duet nieco się wyrównał po uporaniu się z olejem i w trakcie jedzenia (choć to i tak włoskie były trochę intensywniejsze). Niska słodycz wydawała się naturalnie orzechowa, bo daktyle za bardzo nie zdradzały swojej obecności. W tle doszukałam się za to sugestii soli (przed spróbowaniem założyłabym się, że pochodzi z samego prażenia i jest iluzoryczna).

przed i po uporaniu się z olejem
Na wierzchu wydzieliło się sporo oleju. Zlałam około 6 łyżeczek, a wymieszałam 1 łyżeczkę. Masa na dole była podeschnięta, ale nieznacznie i mieszała się łatwo, z ochotą pochłaniając tę mniejszą część oleju. Nie potrzebowała go za wiele, bo była wilgotnie-tłusta i ruchoma, a jej gęstość wydała mi się średnia, ale masywna. Widać w niej mniejsze i większe drobinki orzechów i czarne kropki (nie wiem, czy to skórki, czy sproszkowane daktyle).
W trakcie jedzenia krem dał się poznać jako syty i dość ciężki, gęsty. Wydał mi się zwięzły i ciągnąco-lepki. Zaklejał usta chwilowo na konkretnie i rozpływał się w umiarkowanym tempie. Uraczył mnie znaczącym, miazgowo-drobinkowym efektem. Co więcej, odnotowałam w tym lekką kryształkowość (soli). Po chwili krem odpuszczał, ale kremową sytość utrzymał. Był średnio tłusty i kojarzył się odlegle z ciężkim ciastem. Wykazywał miękkość, chyląc się trochę - dosłownie odrobinkę - w kierunku papkowatej masy (pewnie ze względu na daktyle), jednak kremowość cały czas stała na zacnym poziomie. Gdy z ciekawości raz czy drugi pogryzłam masę, okazała się trzeszcząco-skrzypiąca, z echem kryształkowości.
Drobinki w zasadzie nie wymagały porządnego gryzienia, ale na koniec, gdy wszystko się rozpłynęło, było na czym od niechcenia zawiesić ząb. Ogólnie wprowadziły chrupkość. Część była bardziej chrupko-twarda, część bardziej skrzypiąca lub miękkawa. Wśród drobinek orzechów czasem zaplątały się małe kryształki soli (co bardzo mi się nie podobało).

W smaku pierwsza pojawiła się niejasna, ale znacząca słodycz. Miała nieco poważniejszy charakter, jawiąc się jako... karmelowo-miodowa? Melasowa? Daktyle lekko się zaznaczyły, wprowadziły nawet lekko piekący aspekt, ale nie były bardzo jednoznaczne, bo niemal natychmiast do słodyczy dołączyły orzechy. Też dołożyły się do słodyczy, czyniąc ją w dużej mierze naturalnie orzechową.

Duet włoskich i nerkowców szedł w zasadzie w harmonii. Zarówno włoskie, jak i nerkowce czuć bardzo dobrze. Raz po raz w tle przemknęła sól. Włoskie przedstawiły się z łagodniejszej, wręcz słodkawej strony, przywodząc na myśl młode, świeże orzechy z początku sezonu na nie. Rządziły kompozycją, ale jej nie zdominowały.

Nerkowce wniosły prażony akcent, za sprawą którego w połowie rozpływania się porcji w ustach wyrwały się na przód. Wsparła je, zwłaszcza prażony motyw, odrobinka soli. Przez krótki moment to nerkowce dominowały, racząc mnie swoją słodyczą i maślanością. Przemknęły mi przez myśl nerkowce wyprażono-wysmażone w miodzie. Potem doścignęły je orzechy włoskie i otuliły. 

Przy niektórych zagarnięciach łyżeczką sól bardziej dawała się we znaki, przy niektórych trzymała się tyłów, ale była wyczuwalna. Raz czy drugi sól i prażony motyw przełożyły się na mało istotne skojarzenie z precelkami. Wprowadziło to też obrzydliwawe echo.

Włoskie z czasem znów zaczęły rządzić w orzechowej strefie, a słodycz tymczasem lekko wzrosła i zmieniła charakter. Wciąż czułam też tę naturalnie orzechową, ale lekko piekące daktyle bardziej się wyłoniły. Wydała mi się nieco ciężka, daktylowo-melasowa. Trzymała się jednak drugiego planu, pozwalając orzechom grać główną rolę. Mimo to, nie dało się o niej zapomnieć, podobnie jak o soli - nakręcały się nawzajem, idąc w nieco piekący efekt. Końcowo słodycz trochę ukryła sól. Wtedy włoskie i nerkowce znów się zrównały.

Po zjedzeniu został posmak orzechów włoskich - zaskakująco świeżych i surowych - z maślanym, nerkowcowym tłem i słoną nutą. Prażenie wydało mi się minimalne, jakby ukryte w słoności, a słodycz w dużej mierze wpisała się w orzechy. Daktylowość nieco piekła, ale była poskromiona orzechowością właśnie.

Krem wyszedł interesująco i częściowo smacznie. Nie zafundował słodyczy, której się obawiałam, a subtelną, adekwatną słodycz, podporządkowaną orzechom. Orzechy zaskoczyły mnie, jak zgrane wyszły. Włoskie były bardziej wyczuwalne, ale pozwoliły nerkowcom na wiele. Stworzyły naprawdę ciekawy, głęboki duet, nie zaburzony daktylami, które jako one same w zasadzie starały się nie pokazywać. Byłoby idealnie, gdyby nie... Sól. Sporo soli, za dużo jak dla mnie i na pewno kompletnie nieadekwatnej do tej kompozycji. Jeszcze gdyby napisali na etykietce, że to krem z solą, może i 7 bym dała, ale że etykietka jasno sugeruje smarowidło słodkie, no... no nie. Sól miejscami wydawała się wprowadzać element obrzydliwości. Zjadłam (pod koniec słonością już trochę zmęczona), bo już kupione i w ogóle, ale znając efekt, za nic bym nie kupiła. Uwierzę jednak, że innym może smakować - wszak i mnie Basia Basia Krem z prażonych orzechów nerkowca z kokosem i solą, gdy jeszcze nie byłam aż tak wrażliwa na sól, smakowała, ale też jako ciekawostka.
Gęsta, konkretna konsystencja i miazgowy efekt, ale właśnie wciąż kremowość za to bardzo mi się podobały.


ocena: 6/10
kupiłam: Allegro
cena: 27,37 zł (za 200 g)
kaloryczność: 612 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: orzechy włoskie 52%, orzechy nerkowca 32%, daktyle w proszku, sól

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.