środa, 23 października 2024

U Dziwisza Czekolada Sao Tome Dark 80 % ciemna

Planując tę czekoladę byłam pewna, że jest to czekolada ciemna, ale w pewnym momencie zgłupiałam. Gdy dzień przed degustacją zaczęłam przygotowywać posta (a więc wstęp, przepisywać skład), odkryłam, że w składzie na stronie widnieje mleko. Okeej? Okazało się jednak, iż wkradł się błąd. To dobrze, bo chciałam poznać nową wizję czystych ciemnych U Dziwisza. Trzymałam mnie nadzieja, że marce udało się osiągnąć lepszy efekt od zjedzonych kiedyś czystych, jako że zamiast słodzika, zaczęli używać cukru trzcinowego. Oprócz tego, cieszyła mnie myśl, że będę miała okazję porównać tę czekoladę z jej mleczną wersją. Co prawda, gdy uzgadniałam z marką, jakie tabliczki mają do mnie trafić, zaznaczyłam, że interesują mnie tylko ciemne, ale otrzymałam odpowiedź, że te mleczne mogą mnie pozytywnie zaskoczyć. Hm, najpierw jednak czekała mnie ta z mojego ulubionego przedziału kakao (75%-80%).

U Dziwisza Czekolada Sao Tome Dark 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao z Sao Tome.
 
Po otwarciu zagrzmiała słodycz miodu i fig suszonych, fig wręcz miodowych, ale zestawionych z rześkimi, słodkimi owocami świeżymi z pełni lata: morelami i arbuzami. Arbuz raz po raz wychylał się ponad wszystko inne. W tle przewinął się chyba melon. W owocach zaplątał się lekki kwasek, też chyba owocowy, ale trudno powiedzieć z całą pewnością, jako że hamowały go kwiaty. Też słodkie, podobnie jak miód wręcz trochę drapiąco. Przeszło mi przez myśl dziwne, słodkie wino bananowe i.. wino arbuzowe? (wyobrażenia abstrakcyjne). Za słodyczą znalazła się wilgotna ziemia i rozgrzany, wilgotny asfalt, odpowiadające za lekką goryczkę.

Tabliczka przy łamaniu trzaskała głośno i krucho, obiecując zbitość. Nie kruszyła się jednak, mimo poczucia kruchości. Była twarda.
W ustach rozpływała się łatwo i gładko w tempie średnim. Była średnio tłusta i zbita tylko początkowo. Leciała w rzadko-gibkim kierunku. Czuć w niej proszkowość i marginalną mazistość. Tę rozbijała rosnąca soczystość. Gęstawość znalazła się dopiero na którymś planie, a całość znikała soczyście-rzadko.

W smaku pierwsza zjawiła się wysoka słodycz kwiatów i jasnego miodu, kierujące się w nieco drapiącą stronę. Przemknęły mi też suszone figi. Również bardzo słodkie, ale... też zbrązowiało-szarawe, źle ususzone i nieco... duszno-kwaskawe?

Odnotowałam lekki kwasek i rześkość niezbyt dojrzałego, jasnego arbuza. Dołączyły do niego świeże, słodkie do tego stopnia, że aż mdławe, ale też rześkie figi oraz melon... Galia o pomarańczowym, mniej słodkim miąższu? I drobne, niedojrzałe morele. Kwasek przedstawił mi jakieś egzotyczne, czerwone owoce, których nie umiałam nazwać. Arbuz z kolei pochylił się trochę w stronę... gumy balonowej?

Mimo pojawienia się wielu świeżych owoców, słodycz miała mocną pozycję za sprawą miodu i kwiatów. Trwała pewna siebie, acz nie starała się rządzić. Acz zdarzyło jej się jako swoiste ciepło zaznaczyć nawet w gardle.

Niedosuszone figi zniknęły, ale pobudziły... duszną goryczkę? Ta po chwili stała się pełną gorzkością. Nadciągnął szary, gęsty dym. Zbierało się go coraz więcej, a jednocześnie paloność stała na średnio mocnym stopniu.

Pomyślałam o parującym, gorącym asfalcie, który dobrze pamięta deszcz. Ten musiał się tylko co skończyć i zostawić wilgoć w powietrzu. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa dołączyła do niego ziemia. Przez moment pomyślałam o czarnej, lekko wilgotnej, ale niekoniecznie... Gorzkości stanął na drodze kwasek - dał radę, mimo że sam nie był bardzo wysoki.

Rześkość wymknęła się w innym kierunku. Umocnił się arbuz jako owoc. Już nieco słodszy, ale z kolei jakby dopisanym wyższym kwaskiem. Kwaskiem... Cytrusa? Przemknął, ale uciekł. Egzotyczne czerwone owoce za to jakby zawisły w niepewności - ale wyczuwalne były. Odnotowałam za to na pewno nabiał: ni kefir, ni maślankę. Chyba raczej maślankę, nieco łagodniejszą...? I wręcz maślaność?

Rześkość owoców cały czas powoli rosła, ale z czasem zrobiła się niepewna, nieśmiała. Do arbuza dołączyły banany, ale z dziwną ciężkością. Wino bananowe? Zaraz jednak rozmyło się, a jego miejsce zalała nalewka z... czerwonych porzeczek? Zmieszała się z arbuzem, przypominając o jego gumo-cukierkowości.

Alkoholowe akcenty zasugerowały motyw ziemistego jalapeno, ale z kolei z dziwnie stłamszoną, niemal wyciętą ostrością. Po chwili zniknęło w ziemi. Tym razem była to na pewno ciemna, rozgrzana ziemia. Otulił ją dym wraz z lekką cierpkością. Przypomniało to też o wręcz drapiąco-grzejącej słodyczy kwiatów i miodu.

Po zjedzeniu został posmak przede wszystkim niedojrzałego arbuza. Mieszał się z kwaskiem nabiału i czerwonych owoców. Czułam też wysoką słodycz miodu i chyba świeże morele, próbujące połączyć miód z arbuzem, co wyszło dziwnie... cukierkowo? Do tego czułam gorycz dymu i rozgrzanego, wilgotnego asfaltu z echem ziemi, nieco złagodzone masłem.

Czekolada była interesująca i smaczna, ale mam parę ale. Słodycz miodu i kwiatów, suszone figi przechodzące w figi świeższe, niedojrzały arbuz i rześkość owoców z dosadnie zaznaczoną kwaśnością, rześkość wilgotnego asfaltu uciekające z czasem przed dymem i ziemią, ziemią rozgrzaną wyszły niecodziennie. Kwaskawe, niejasne przebłyski nabiału, wino bananowe i nieostre jalapeno były dziwne. Wszystko to mogłoby być przekornie pyszne, gdyby nie było chwilami tak niedopasowane. I tak jednak było smacznie i gdyby nie struktura, której proszkowość i rzadkość oraz tempo rozpływania się mi nie leżały, spokojnie dałabym 8. Ogółem jest to najlepsza czekolada U Dziwisza, jaką jadłam. 

Gdy pomyślałam o Zotterze Labooko Sao Tome 75 %, trochę wspólnych motywów było. W Zotterze też czułam figi, melony, morele, soczystość i lekkość, suszone owoce i kwiaty, a także gorzki dym i alkoholowe wtrącenia. Zotter był jednak łagodniejszy - a mimo to, mimo wyższej maślaności, jakoś bardziej mnie chwycił.
Chapon Cacao Rare Sao Tome 75 % z kolei bez trudu przebiła obie, mimo że była przesłodzona. Czułam w niej banany, róże, jaśmin, ciemny miód i kadzidlane rodzynki, zmieszane z korzennością, piernikiem i dymem. Po tym wszystkim stwierdzam, że do Sao Tome najwidoczniej słodycz po prostu pasuje. Bo nie każde nuty wychodzą dobrze przy niższej słodyczy (np. U Dziwisza wolałabym słodkiego arbuza niż niedojrzałego).


ocena: 7/10
kupiłam: Sklep U Dziwisza (dostałam)
cena: 22 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: 515 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.