Na Malinowską Skałę po prostu musiałam wziąć pasującą czekoladę, inaczej nie byłabym sobą. Kiedy już minęłam Skrzyczne i Małe Skrzyczne, idąc zielonym szlakiem, zaraz i wyszłam na interesujące formy skalne. Najbardziej urzekły mnie te kilkadziesiąt metrów od samego szczytu z tabliczką, więc to właśnie na nich wzięłam się za sesję czekolady. A ta nie była "po prostu czekoladą z malinami", a z malinami czarnymi, czyli - przez moją miłość do czerni - bardziej moimi. Ich jednak nigdy nie jadłam. Mało tego! Aż do otrzymania tej tabliczki nie wiedziałam o ich istnieniu.
BTB Chocolate Czekolada Ciemna Colombia 80% z Czarnymi Malinami to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao z Kolumbii z czarnymi malinami liofilizowanymi.
Po otwarciu poczułam zapach kwaskawych malin oraz niejasną mieszaninę palonej kawy i migdałów z echem drzew. Za malinami doszukałam się jeszcze innej soczystości - ananasa? Wszystko przeplotła subtelna, kwiatowa słodycz.
Na spodzie tabliczki wtopiono sporo małej i średniej wielkości kawałków czarnych malin o twardej strukturze.
Łamana tabliczka trzaskała głośno i trochę chrupko. Maliny trzymały się porządnie, choć co mniejsze, twarde i płaskie kawałki odpadały. Kawałki zostawały w jednej lub drugiej części (były za drobne i za twarde, by się łamać).
W ustach czekolada rozpływała się średnio szybko w tłusto maślany sposób. Cechowała ją zbitość i lepkość.
Maliny trzymały się jej przez pewien czas, nasiąkając, acz z czasem odpadały, rozbijając minimalnie zbitość i dodając całości trochę soczystości.
Maliny gryzłam przeważnie na koniec, gdy wszystko już zniknęło. Tylko nieliczne podgryzałam wcześniej, obok czekolady.
Liofilizowane maliny chrupały z racji pestek. Dość długo zachowywały twardość. Wydawało mi się, że wydawało mi się, że jakoś dziwnie ich dużo w stosunku do reszty owocu. Sporo było też jakby cienki, spłaszczonych blaszek, mających problem z nasiąknięciem. Acz miąższ jawił jako farfoclowo-miękki. Pestki nie męczyły jakoś bardzo.
W smaku pierwsze odezwało się karmelowo słodkie ciasto, któremu od początku wtórował słodko-kwaskawy motyw malin. Za nimi czaiła się niska gorzkość i jeszcze więcej kwasku owoców.
Kiedy spróbowałam kawałek czekolady pozbawiony malin, ich kwaskawe echo też czułam - czyli przesiąkła.
Soczysta kwaśność szybko się nasiliła. Czułam liofilizowane maliny, ale te łączyły kwaśność ze słodyczą. Kwaśność płynęła też z samej czekolady - dodatek ją wydobył. Pomyślałam o ananasie, ale nie pchał się na pierwszy plan. Wtapiał się raczej w złożoną, niedookreśloną owocowość. Przemknęły mi na pewno owoce leśne.
Za nimi rozchodziło się ciasto. Jakiś malinowy biszkopt? Słodycz rosła delikatnie, choć wydała mi się wycofana.
Maliny, niezależnie czy było ich w danym kęsie mniej czy więcej, odważnie rozbrzmiewały obok czekolady. To, jak intensywne były, zależało od ilości, jednak nigdy nie zagłuszały bazy.
Nieco odważniej zarysowała się gorzkość, przywodząc na myśl nieco kwaskawe espresso. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa wzmocnił je dym, choć i coś łagodzącego w oddali pobrzmiewało. Maślaność i migdały?
Nawet we fragmentach pozbawionych malin, czekolada wydawała się bardziej soczyście kwaśna (niż w przypadku czystej BTB 80% Columbia), coraz wyraźniej oddając maliny i ciemne owoce leśne.
Smak dodatku rozchodził się i nasilał cały czas jakby trochę obok, a tylko trochę wtapiając się w bazę. Czarne maliny okazały się smakować nie diametralnie, ale jednak inaczej niż zwykle. Słodziutko-kwaskawe maliny przechodziły tu w coś borówkowo-jeżynowego, ale w wersji słodszej.
Końcowo czekolada wydała mi się nieco bardziej mdława i podporządkowana jakby jeżynowatym malinom. Wciąż gorzka, trochę jak kawowe ciasto z nutą kwaskawych owoców, ale też... z maślanym zakalcem? Tu wykazał się też zbyt maślany, mało palony karmel. Dodatek bardzo odciągał uwagę.
Maliny gryzione na koniec trafiały się i słodsze, i bardziej kwaskawe. W większości jednak raczej słodkie. Przypominały mieszankę malin liofilizowanych z bardziej słodkimi jeżyno-borówkami.
Po zjedzeniu został posmak głównie kwaskawych, lekko słodkich malin liofilizowanych. Czekolada stała w oddali, kojarząc się z cierpkawo-kwaskawym espresso i słodko-maślanym, malinowo kwaskawym ciastem.
Czekolada wyszła dobrze. Czuć, że sama baza była dobra, a dodatek podkreślił jej kwaskawość i wydobył aspekty, które w BTB Chocolate Czekolada Ciemna Colombia 80 % wyszły... Inaczej. Same maliny, w tej ilości, i tym rodzaju, wydawały się odpowiednim dodatkiem. Miały wiele do powiedzenia, ale nie zagłuszyły czekolady. Zdecydowanie się na czarne maliny zamiast zwykłych to chyba dobre posunięcie. Ponoć są od nich słodsze i smakują trochę inaczej, a że owocowe liofilizowane zawsze wychodzą bardziej kwaśno, kwaśność tej kompozycji była trafiona (obstawiam, że kwaśność zwykłych mogła by być za mocna?). Ogół jednak nie porwał tak, bym jakoś szczególnie zapamiętała tę czekoladę, a po prostu zjadłam ze smakiem (i na trasie, i już resztę w warunkach domowych), bo już była.
ocena: 7/10
kupiłam: dostałam od BTB Chocolate
cena: jak wyżej, ale cena to 10 zł (za 50g)
kaloryczność: 562 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy nierafinowany, czarne maliny liofilizowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.