W mojej szufladzie ze słodyczami dalej zalega parę rzeczy z USA. Niektóre kupiłam sama, niektóre dostałam jako "słodka wizytówka Ameryki". Cieszę się z jednych i drugich (mimo że te drugie są kiepskiej jakości - chcę jednak mieć dokładny przekrój "słodyczy Ameryki"). O tyle, o ile np. wciśnięte mi dwa pozostałe Clif Bar'y oddałam mamie po tym paskudztwie, draże i batony Reese's po jednym gryzie / drażu wywaliłam do kosza, tak wszystkie przywiezione czekolady na blogu się pojawią.
Dzisiaj o czekoladkach, które jadłam ostatnio około 5 lat temu (podczas poprzedniego pobytu w USA) i w których wtedy się zakochałam. Co ciekawe, mleczne i ciemne "czyste" wydawały mi się wtedy okropieństwem nad okropieństwami. Tę pakę kupiłam na prośbę Mamy "tylko pamiętaj o tych pysznych czekoladkach!", licząc się z tym, że większość powędruje właśnie do niej, ale... byłam za bardzo ciekawa jak je teraz odbiorę, a mniejszych niestety nie było.
Skład przeczytałam dopiero w domu, więc nie dość, że zniechęciło mnie samo słowo "smażone" (tam jest "roasted in", czyli tyle co "prażony w", a moje doświadczenie mi mówi, że "prażone w..." to to samo co "smażone"; dodatkowo wstęp piszę po spróbowaniu, a i dalszy mnie w tym utwierdza... - "i / lub", ah ta precyzja).
Kiedy rozwinęłam złoty papierek, poczułam zapach mleczny z pewną dziwną nutą. Nie były to czyste rzygi, jakie czułam w przypadku czystej mlecznej Hershey's (jestem już "po" chociaż recenzja jeszcze przed Wami), ale taka nuta... mało czekoladowa i podjeżdżająca pod plastelinowe wymiociny.
Pierwszy gryz.
Jest jej dużo, więc trochę mija, nim odsłania dodatki. Jak smakuje? Słodko. Nie tam zaraz cukrowo, ale jest bardzo słodko. Oprócz tego jest znacząco mleczna i maślana. Nie jest to wyrazista czy głęboka mleczność, a taka właśnie najzwyklejsza, przeciętna i bardzo proszkowa.
"Chrupaczy" na szczęście jest dużo, bo takie zwykłe kiepskiej jakości czekolady od dawna już mnie za bardzo męczą. Są to kawałki migdałów (duże, średnie i malutkie) oraz kawałki dość twardego toffi. Jednymi i drugimi czekolada trochę przesiąkła, dzięki czemu nieco przełamywały jej słodycz.
Tak samo z resztą toffi, które nie było ani tak twarde jak w Daim'ie, ani tak włażące w zęby jak w Toblerone. Konsystencję miało zbliżoną do migdałów, a smak... też był taki lekko tłusto-"smażony", może minimalnie jakby słonawy, ale w gruncie rzeczy te kawałki były po prostu karmelowe. Niestety, tak, jakby do karmelu tego dodano stary tłuszcz w ilości znikomej, ale jednak.
Przez te tłusto-smażone nuty i kiepską czekoladę, czar wspomnień prysnął. Nie były obrzydliwe w stylu "zabierzcie je ode mnie!"; jako coś słodkiego do pochrupania bez rozmyślania nad tym pewnie by zdały egzamin, ale ja takich bezsensownych chrupaczy nie szukam. Na pewno jest to jednak jeden z lepszych wariantów Hershey's.
I tak, po chyba trzech sztukach resztę oddałam mamie - była zachwycona. ;)
I tak, po chyba trzech sztukach resztę oddałam mamie - była zachwycona. ;)
ocena: 6/10
kupiłam: Welgreens
cena: 3.50 $
kaloryczność: 526 kcal / 100 g; 4 szt (38 g) - 200 kcal
Z Herhseysa jadlam tylko czekolady,ktore musze przyznac bardzo mi smakowaly .Po tej recenzji wiem,ze nie bede poszukiwala takich czekoladek,bo tez nielubie ,,roasted,, orzechow XD
OdpowiedzUsuńMeeh, mi ich chyba tylko jedna czekolada smakowała, ze względu na kakaowe ciasteczka. Reszta próbowanych... no porażka. :P
UsuńMeh..A myślałam,ze zaszalejesz z jakąś dobrą czeko,tak jak wczoraj,a tu cukierasy :P.W sumie bliżej im niż dalej do czekolady ale nie w moim stylu :P
OdpowiedzUsuńJa je traktuję jako czekolada w innej formie... ale kiepska czekolada. :P
UsuńWredna część mnie czeka z niecierpliwością na recenzję mlecznej Hersheys >:3 To musi być prawdziwy koszmarek xD Z tymi czekoladkami o tyle lepiej, że mają jakiekolwiek umilacze w postaci migdałów, szkoda tylko, że daje od nich smażeniem. Herhsyes, you're doing it wrong xd
OdpowiedzUsuńMiałam mleczną z niesmażonymi migdałami i wiesz co? Ja już wolę chyba, żeby oni całą czekoladę usmażyli. Te nieprażone / niesmażone migdały tylko wydobyły z tej czekolady to, co najgorsze. Ty lepiej czekaj na ciemną Hershey's... To jest dopiero kpina.
UsuńMój mózg się zawiesił po informacji, że wyrzuciłaś Reese's... znaczy co???? ;-;
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ta czekolada by mi smakowała. Może nie szałowo, ale tak na szybko to czemu nie :D
Spróbowałam draża Reese's i reszta wylądowała w koszu - cukier i tłuszcz, masło orzechowe chyba się wystraszyło i uciekło, tylko jego kolor został. Jeden z batonów Reese's smakował jak... mieszanka cukru i plasteliny, mimo że tylko zahaczyłam o to zębem nieufnie - nie dałam rady więcej, a czekolada Reese's... oj, ta była tak obrzydliwa, że jeszcze nie skończyłam edytować posta z nią - mam trochę traumę.
UsuńNo takie 6/10 - można zjeść, tragedii nie ma. :D
Ja oczywiście wolałabym gdyby było nadzienie, bo jak mantrę powtarzam, że twarde chrupacze w czekoladach to absolutny grzech. NIEMNIEJ oczywiście to wygląda tak bosko, że miałabym gdzieś moją zasadę. :D Liczyłam na lepszą notę, bo to osławiony Hersheys do którego Amerykanie niemalże się modlą, jednak z drugiej strony zauważyłam, że ta czekolada u nas z kolei nie wzbudza takich zachwytów.
OdpowiedzUsuńO nie, bałabym się jakiegoś kremowego nadzienia w wykonaniu Hershey's.
UsuńTaki paradoks: niby Amerykanie modlą się do Hershey's, ale jakoś tego nie zauważyłam. Może jakieś dzieciaki tak, dlatego internet jest tego pełen... tam raczej Godiva i Ghirardelli cieszą się powodzeniem. :P Przynajmniej tak z moich obserwacji wynika.
A fuj, prawie jak horror :) Dobrze, że miałem pod ręką Arabian Dates with Mint, żeby odpędzić smakowe koszmary :)
OdpowiedzUsuńAj tam, nie było aż tak źle, aczkolwiek Arabian Dates with Mint to wyjątkowo dobry pomysł! Zapadła mi w pamięć. :D
UsuńO, to widzimy, że będzie grubo! :D Czekamy na te "perełki" :)
OdpowiedzUsuńA dzisiejsza słodkość kusi nas jedynie do spróbowania ;) Chociaż możliwe, że i my oddałybyśmy resztę komuś z rodziny :D
Zwłaszcza, że głównie po to, żeby oddać się kupiło. :P
UsuńJa lubię tą czekoladę w wersji białej, kiedyś gdzieś znalazłam bez cukru i bardziej mi smakowała niż zwykła.
OdpowiedzUsuńKojarzę, że jakieś 5-6 lat temu jadłam tę bez cukru, ale... z tamtego czasu zupełnie nie pamiętam jej smaku.
UsuńAż jestem ciekawa co tam nawypisywałaś na resztę. Nie lubię formy czekoladek, ale jestem pewna, że mi i tak posmakowałyby bardziej.
OdpowiedzUsuńNie mogę tylko pojąć jednego, wyrzuciłaś Reese's?! :D
W przyszłym miesiącu pewnie komplet koszmarków Hershey's pojawi się na blogu. :>
UsuńTak, Reese's to największa pomyłka na świecie. Rok temu te babeczki miały u mnie 10/10, ale ich draże i baton... no nie, po prostu nie na moje nerwy i kubki smakowe. :P A do tych babeczek wolę po tym już nigdy nie wracać.
Jadłam białą z ciasteczkami i bardzo, bardzo mi smakowała. Słyszałam, że te mleczne, czy tam oryginalne wersje mają dość specyficzny smak i nie każdemu przypadnie do gustu. Tę bardzo chętnie bym spróbowała, zawsze to coś innego i zachwycam się tymi małymi czekoladkami, ich kwestią wizualną :D
OdpowiedzUsuńWedług mnie i mleczne i ciemne Hershey's mają w sobie coś specyficznego.
UsuńBiała... kiedyś bardzo mi smakowała, ostatnio znowu spróbowałam i... no po prostu nie. :P
Wyjątkowo nie lubię tej czekolady, bo tak mi wali plastikiem, że szkoda gadać :P Jedynie w Reese's jestem w stanie ją znieść choć i tak wolałabym w moich ukochanych babeczkach jakąś dobrą niemiecką czekoladę zamiast tego badziewia...
OdpowiedzUsuńNaprawdę? W Reese's ona wydaje mi się jeszcze gorsza, co więcej, miałam czekoladę Reese's i... miałam wrażenie, że tam to skumulowało się wszystko, co najgorsze można wsadzić do czekolady.
UsuńSerio, serio, bo dużą tabliczkę od Reese's wspominam z łezką w oku tak mi tęskno...co robi nadzienie z człowiekiem :D
UsuńNo tak, co innego czekolada z nadzieniem, które człowiekowi smakuje, a co innego czekolada sama w sobie.
UsuńBrzmi to gorzej niż obleśnie, aż się dziwię podsumowującej szóstce. Ostatnie zdanie... czy nasze mamy są tą samą osobą? :D
OdpowiedzUsuńCzekolada jest przeciętna, jak na tę cenę przystało (340 g za 3,5$), migdały ok, chrupiące słone toffi lubię, tylko element smażony spowodował obniżenie oceny, więc ja się tej mojej szóstce nie dziwię. :P Smaczne nie, ale obleśne też nie.
UsuńNa szczęście są dwie, bo jedna nie przejadłaby wszystkich naszych niechcianych słodyczy!