Valrhona noir Abinao 85 % to oczywiście ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao z Afryki.
Po otwarciu złotko-sreberka poczułam mocno prażony, intensywny zapach. Plątał się między drzewami iglastymi (oczami wyobraźni zobaczyłam sosny piniowe), a ziemią i orzechami, podkręcany jakby przez lekko kwaskowatą cierpkość wina lub kefiru. W trakcie jedzenia wydawało mi się, że wywąchałam także, daleko w tle, wanilię.
W tej kwestii w pierwszej chwili poczułam wyraziste orzechy. Najpierw pomyślałam o piniowych, ale już po chwili byłam pewna - orzeszki ziemne, jak nic! W dodatku bardzo szybko, wraz z nieco zalepiającą konsystencją, skojarzyły mi się z masłem orzechowym.
Rozwijając się, wypuściły całkiem sporo taninowo-kefirowych smaczków, które ogólna przyjemna gorzkość nieco hamowała. Sama przybrała wyraz przydymiony i jakby... skrywała skąpą, waniliową słodycz.
W posmaku gorzkiego, palonego kakao znów czułam orzechy, ziemię i... nie wiem dlaczego, ale nie mogłam odpędzić od siebie skojarzenia ze smaczkiem skórki brzoskwini.
Muszę przyznać, że bardzo smakowała mi ta czekolada. Znikoma słodycz i mocny smak to coś, czego zawsze szukam w ciemnych czekoladach, a ta... miała bardzo specyficzne fisztaszkowo-taninowe nuty, chociaż ogółem była bardzo prosta. Mimo że nie miała w sobie dzikości, nie można jej odmówić charakteru.
Jestem ciekawa, z jakich regionów pochodzi kakao. W ogólnym klimacie było coś, co kojarzyło mi się z czekoladami z Tanzanii, może trochę z Madagaskaru, ale gdybym miała zgadywać, obstawiałabym też Ekwador, a przecież to niemożliwe, skoro ziarna pochodzą z Afryki... Może to mocne prażenie tak wszystko "zamazało"?
ocena: 9/10
kupiłam: naszakawa.pl
cena: 14,82 zł (za 70 g)
kaloryczność: 593 kcal / 100 g
czy znów kupię: może i mogłabym
Skład: kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny ekstrakt wanilii
Jadłem dość dawno temu, jak na Valrhonę to całkiem ciekawa, ale nie na tyle, żeby jakoś szczególnie wbiła mi się w pamięć, więc trudno mi porównac warażenia :(
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jedna z lepszych Valrhony. Mam wrażenie, że dobrze sobie radzą z dużą zawartością kakao, to z mlecznymi albo tymi około 60 % i z dodatkami gorzej.
UsuńJak byśmy miały pewność, że też uda nam się w niej wyczuć fistaszkowe smaki to już byśmy ją kupowały xD
OdpowiedzUsuńMoże coś tam byście poczuły. :D Fistaszki były bardzo wyraźne.
UsuńMuszę ją zdobyć! Zatęskniłam za Valrhoną.
OdpowiedzUsuńJa za Valrhoną nie tęsknię specjalnie, ale za tą tabliczką jak najbardziej.
UsuńDla mnie Andoa jest szczególnie niezapomniana :)
UsuńOpis obiecujący, ale to Valrhona, czyli podchodzę do niej z pewną rezerwą.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że ja też jestem sceptyczna co do tej marki.
UsuńNie wątpię,że i mi by posmakowała ;> Fistaszkowe nuty brzmią obiecująco.
OdpowiedzUsuńSzukamy w czekoladach innych rzeczy. Ale to dobrze, w blogosferze nigdy nie zapanuje nudna jednorodność.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie co by było, gdyby wszystkie blogerki lubiły jeden typ czekolady (czy czegokolwiek innego) i codziennie recenzje były prawie takie same... Nie trzeba byłoby już z czasem nic zmieniać, no tylko nazwy (ale nie wiem czego, bo i te by się pewnie powtarzały).
Usuń