O firmie Choco-Lina... nic Wam nie powiem, bo sama nic nie wiem. Znalazłam w internecie, że robią czekolady głównie z mlekiem owczym, ale nie tylko ich produkcją się zajmują. Oferują jakieś eko, bio przyprawy i mieszanki (np. do pieczenia ciastek), a ja kupiłam ich dwie tabliczki tylko ze względu na mleko (owcze i kozie), bo bardzo lubię "inne" mleczne czekolady, a takich wciąż jest na polskim rynku za mało. Zaczynam od koziej, bo... "bo data".
Choco-Lisa Classic Goat Milk Chocolate to czekolada z mlekiem kozim (18 %) o zawartości 37 % składników kakaowych (miazga + tłuszcz).
Producentem jest wspomniana Choco-Lina - rozumiem, że owca ukradła "n", a koza wstawiła "s" w zastępstwo? Nie widzę w tym sensu, trochę to dezorientujące.
Po rozchyleniu srebrnego papierka poczułam spokojny, raczej łagodny, ale wciąż wyrazisty zapach smakowitej mlecznej czekolady o trochę karmelowym wyrazie i z kozią nutką, która nie wydała mi się inwazyjna.
Czekolada okazała się dość twarda, ale nie trzaskała. Rozpływać się zaczynała dopiero w ustach, nie była nazbyt tłusta, a tłustawo-kremowa ze znacząco proszkowym motywem.
Już od pierwszej chwili poczułam słodki karmel przenoszący się z zapachu. W smaku jednak był intensywniejszy, co przełożyło się na silną słodycz. Z czasem nieco wzrastała, ale i stawała się coraz głębsza, bo do smakowitego karmelo-toffi dołączała wanilia.
Delikatny akcent kakao nie miał problemu z zaznaczeniem się, ale odniosłam wrażenie, że nawet nie próbował wyjść bardziej na wierzch, mimo że kozia słonawość jakby starała się go do tego zachęcić.
A no właśnie! Bardzo silnym smakiem okazało się tu mleko - wyraźnie kozie, ale subtelne. Wszelkie skojarzenia ze zwierzakiem, sianem itp. są tu nie na miejscu. Smak ten przejawiał się raczej w naturalnej słonawości i specyficznym smaczku, ale w połączeniu z karmelową słodyczą wcale nie wydawał się "chamski", mimo dosadności, którą się odznaczał.
Chwilami karmel dominował, robiło się wtedy naprawdę słodko, by następnie to nuta koziego mleka wychynęła na wierzch, co było jakby przerwą od silnej słodyczy. Całość wydała mi się pełna uroku i interesująca. Karmel z kozim posmakiem? Wyszło naprawdę smakowicie i bardzo, bardzo słodko w przyjemny sposób. Czekolada nie była przesłodzona, akcencik kakao się w niej znalazł, co obaliło moją teorię wysnutą przy koziej Domori. Wtedy stwierdziłam, że im więcej kakao, tym kozia nuta silniejsza, ale nie w tym przypadku. Choco-Lina zaserwowała mi kozią słodycz, co bardzo mi smakowało. Bardzo, owszem, ale jak wszystkie głównie mleczno-słodkie czekolady... nie aż na tyle, by zdobyć maksa.
Kolejna kozia czekolada i... kolejna zupełnie inna. Choco-Lina, jak widać, jest dla słodyczomaniaków wolących słodkie czekolady i chcących zasmakować mocno koziej czekolady, wspomniana Domori jest bardzo wyważona zarówno jeśli chodzi o słodycz, koziość jak i kakao (nazwałabym ją uniwersalną), Askinosie cieszyła mnogością nut, więc określiłabym ją jako "dla osób nietolerujących krowiego mleka", a nie jako kozią, oraz Zotter Labooko z mocnym, kozim smakiem i dużą ilością kakao (zdecydowanie jedna z moich ulubionych czekolad tak ogółem).
ocena: 8/10
kupiłam: biogo.pl
cena: 20,30 zł za 90 g
kaloryczność: 585 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko kozie w proszku 18 %, masa kakaowa, wanilia bourbon
Haha, ciekawa historia z nazwą firmy :P. Z chęcią wypróbowałabym kolejnej koziej czekolady, ale tą pewnie zabrałabym w góry.
OdpowiedzUsuńJak tak o górach wspomniałaś, to wiesz, jaką czekoladę bym zjadła? Kozią z orzechami, a co! :D
UsuńWłaśnie widziałyśmy ją w jednym eko sklepie i zastanawiałyśmy się nad kupnem :D Teraz po nią wrócimy :D
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że Was do niej przekonałam, mimo że drugi raz bym jej nie chciała. ;)
UsuńKozie mleko w czekoladzie dobrze się sprawdza, szkoda, że pożałowali kakao, a zamiast tego dali cukier. Wiadomo coś o tym kakao, czy to takie "zwykłe"? Bo jeśli tak, to cena za tabliczke za wysoka, nawet przy 90 g.
OdpowiedzUsuńOprócz tego, że bio, eko itd. na opakowaniu nic nie było. Strony nie chciało mi się przeszukiwać, ale raczej niczym się nie wyróżnia. Noo, wiadomo, że za "koziość" sobie liczą.
UsuńWow, cena paraliżuje :P
OdpowiedzUsuńNa szczęście to całkiem spora tabliczka (ależ mnie te niektóre czekolady z takimi cenami oswoiły!). :P
UsuńSpora? No niby 90 g to nie mało, ale za tą cenę - masakra! I to jeszcze bez żadnych dodatków ;)
UsuńWiesz, od razu pomyślałam o innych jedzonych przeze mnie kozich czekoladach, np. Domori 25 g, Zotter (szaleństwo!) 70-65, więc... :P
UsuńTrochę zazdroszczę,aczkolwiek wolałabym chociaż ją w wersji deserowej :>. Ostatnio wszelakie mleczne mi za słodkie :I
OdpowiedzUsuńKozia nie może nie być mleczna. xD Może być ewentualnie ciemna mleczna i wieem, że strasznie czepialska jestem.
UsuńKocham sery kozie więc jest szansa że i ta czekolada by mi posmakowała;] Ciekawe jak wypadnie owcza:] Mam taką wiadomość dla Ciebie, bo wyczytałam że ostatnio podczas zakupów nie udało Ci się kupić tych Muller Deluxe a od dzisiaj są one w Biedronce:] Więc może uda się zakupić:] Cena też przystępna bo 2.25zł :]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gwiazdeczka*
To rzeczywiście mogłaby Ci posmakować.
UsuńPS Co do Mullerów - wybrałam się po nie dzisiaj i wróciłam z calutkim kartonem czekoladowych i pistacjowych. <3 Dzięki za cynk!
Kupiłabym jakby była tańsza. Na swoją pierwszą kozią przygodę wolę wybrać coś może i mniejszego, ale bardziej przyjaznego kieszeni :)
OdpowiedzUsuńBierz Zottera! To jedna z moich ulubionych czekolad, tak ogółem.
UsuńKozie sery uwielbiam to i czekoladę chętnie bym zjadła:)
OdpowiedzUsuńWstęp - mistrz :D Boję się koziego mleka (i wyrobów), bo po kozim serze nadal chce mi się rz. na myśl o jakimkolwiek żółtym serze, ale czekoladzie mooogłabym dać szansę. Jednej kostce.
OdpowiedzUsuńKarmelki kuszą, co? xD
Usuń