Ostatnio do mojej szuflady trafiło kilka czekolad Pacari. Wszystkie miały bardzo długie daty, więc normalnie przeleżałyby jakiś dłuższy okres czasu, mimo że jest to marka, na której punkcie mam bzika, jednak... trafiły do mnie jakoś na przełomie lutego i marca, a to czas, w którym strasznie ciągnie mnie do miętowych smaków i... po prostu nie mogłam się oprzeć.
Pacari Andean Mint to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z miętą andyjską.
Niestety, nie udało mi się zdobyć pełnowymiarowej tabliczki, ale dwie mini-czekolady po 10 gramów każda, to też całkiem dobra zdobycz.
Natychmiast po otwarciu poczułam silną i naturalną, orzeźwiająco-chłodzącą miętę w towarzystwie zdecydowanego kakao.
Czekolada miała piękny, soczysty kolor. Przy łamaniu była twarda, jednak w ustach rozpływała się błogo, wydała mi się trochę soczysta i zarazem nieco kremowo-pylista, choć prawie zupełnie nietłusta. Taka konsystencja idealnie pasowała do smaku.
Tu jednocześnie wystrzeliła moc i kakao, i mięty. Zakochałam się od pierwszego kęsa.
W ustach, tak jak zaczęły, smaki rozchodziły się równocześnie.
Stateczna i głęboka gorzkawość kakao nie była zbyt mocno prażona, nazwałabym ją odrobinę orzechową i... ziołową. Prawdopodobnie to zasługa mięty, choć wydawało się, że ziołowość płynie także z samego kakao.
Obok tego nieporażająca, ale wyrazista mięta, kojarząca się z mocnym naparem z mięty właśnie, wydała mi się bardziej suszono-ziołowa, herbaciana. I tu już założę się, że na to na pewno miała wpływ gorzkawość kakao.
Wtedy jednak rozwinęła się i słodycz, początkowo bardzo znikoma, potem już nie aż tak. Cały czas była jednak stonowana i rześka. Wydawało mi się, że pochodzi głównie z mięty.
Kiedy więc słodycz zaczęła wchodzić w ziołowy duet kakao i mięty, smak stawał się coraz bardziej świeży. Pod koniec doszukałam się tu wręcz roślinnej nuty świeżutkiej, orzeźwiającej mięty. To z kolei jakby wyciągnęło z kakao orzechową nutę i właśnie ten orzechowy, choć wciąż także ziołowy, smaczek kakao pozostał także w posmaku wraz z chłodzącym efektem słodkiej, świeżej i wyrazistej mięty.
Całość była przepyszna i bardzo wyrazista. Nienachalna, ale wyrazista. Mimo pewnej stateczności czekolady, można tu mówić też o dynamice. Wraz z jedzeniem duet mięty i kakao się zmieniał. Proporcje wydawały mi się trafione w punkt, bo nie uciekła ani głębia kakao, ani ten chłodzący charakter naturalnej mięty.
Mimo mocnego smaku, całość jest orzeźwiająca, wydaje się lekka, na co ogromny wpływ ma także konsystencja.
To niewątpliwie jedna z lepszych czekolad, jakie ostatnio jadłam. Mało tego. Za jakiś czas spróbuję ją w wersji pełnowymiarowej i wtedy zaktualizuję recenzję, o czym powiadomię Was w recenzji innej miętowej czekolady (bo pewnie i tak będę chciała je porównać).
ocena: 10/10
kupiłam: za czyimś pośrednictwem w Warszawie (dziękuję!)
cena: 4 zł (sztuka 10 g)
kaloryczność: 600 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak (i to pełnowymiarową!)
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, esencja z mięty andyjskiej (0,1%), tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa
Oooo, a mogę spytać gdzie dokładniej można ją kupić? :)
OdpowiedzUsuńW Pralinerii Neuhaus na Żurawiej 26 w Warszawie.
UsuńDziękuję :)
UsuńMam wrażenie, że pełna tabliczka smakuje lepiej, dlatego, że kostki są grubsze i dłużej się rozpuszczają. To zmienia sposób, w jaki czekolada uwalnia smak. Właśnie kończę kolejną, pełnowymiarową, miętową Pacari :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, że masz je tak pod ręką i nie jesteś tak zawalony różnymi czekoladami, jak ja. :P
UsuńZazdroszczę Ci, że jesteś zawalona różnymi czekoladami :D
UsuńW sumie nie zamieniłabym takiego stanu rzeczy na inny, ale czasem chciałabym, by nie wisiało nade mną aż tyle, na które średnio mam ochotę. :P
UsuńRób tak jak ja: bierz tylko te najbardziej obiecujące, precz z Milkami, Lindtami i innym badziewiem, szkoda się katować :D
UsuńNie chcę tak robić, bo testowanie całych serii itp. sprawia mi przyjemność. Milek nie kupuję, Lindty mnie już nie ciekawią, ale jak zdarzy się ciekawy, to go autentycznie chcę. Często jednak nie mam ochoty na coś, co np. dostanę, ale i tak mam wewnętrzny przymus (chęć?) spróbowania z ciekawości. :P
UsuńPS Mam około setki OBIECUJĄCYCH czekolad, jednak nie zawsze na każdą mam ochotę. :>
UsuńZazdroszczę Ci jej:) mięta z czekoladą to moje jedno z ulubionych połączeń :)
OdpowiedzUsuńWiem. :P
UsuńWzięłam na wstrzymanie z kolejnymi zakupami, ale nie mam wątpliwości, że muszę wypróbować wszystkie Pacari. Może kiedyś uda się zrobić to nawet u samego źródła <3
OdpowiedzUsuńTeż masz już tak, że boisz się, że nie przejesz czekolad, które masz?
UsuńWięcej mięty! Więccceeejjjjj!!!
OdpowiedzUsuńUdam, że nie wychwyciłam ironii.
UsuńHmmm nas chyba nigdy nie będzie do mięty ciągnęło :D
OdpowiedzUsuńA idźcie! :P
UsuńIDEALNA!
OdpowiedzUsuńZasługuje na ponowną degustację,tudzież już w pełnym wymiarze!
Słyszałam, że w pełnym wymiarze jest jeszcze lepsza, więc... :D
Usuń