Cukierki zawsze były najmniej lubianą przeze mnie formą słodyczy. Nie znam się więc na nich zupełnie, ale o niektórych mam jakieś wyobrażenie. Na przykład wiem, że trufle papierkowe (jak to je sobie nazywam), czyli czekoladowe cukierki z alkoholem nie mają nic wspólnego z belgijską truflą. Nie krytykuję ich za to, że w sumie są czymś innym - o nie! Mało tego... lata temu jadłam takie przepyszne, wilgotne i wyraziście rumowe, że do dziś raz na jakiś czas nachodzi mnie na nie ochota. Problem w tym, że nie mam pojęcia, jakiej firmy były. Na dziś mam więc takie podrzucone mi przez Mamę i wychwalane przez nią pod niebiosa.
Śnieżka Trufle Premium to czekoladowe cukierki z alkoholem w ciemnej czekoladzie dostępne chyba tylko "na wagę".
Nie wiem, czy różnią się czymś od zwykłych trufli Śnieżki - na pewno opakowaniem, bo te są w sreberkach, które według mnie wyglądają tak sobie.
Nie wiem, czy różnią się czymś od zwykłych trufli Śnieżki - na pewno opakowaniem, bo te są w sreberkach, które według mnie wyglądają tak sobie.
Po rozwinięciu sreberka poczułam mocno alkoholowy zapach w towarzystwie bardzo słodkiej, ale z wyraźnie zaznaczonym kakao, czekolady. Nie wskazywało to co prawda na składniki pierwszej klasy, ale złe nie było.
Cukierki nie były za twarde, mimo że zwarte i solidne.
Czekolada na wierzchu wydała mi się jednak się za tłusta i miękka, jak na ciemną (mimo że do ulepka jeszcze jej sporo brakuje). Nie jest na tyle gruba by miało to jakoś specjalnie przeszkadzać, no ale...
Czekolada na wierzchu wydała mi się jednak się za tłusta i miękka, jak na ciemną (mimo że do ulepka jeszcze jej sporo brakuje). Nie jest na tyle gruba by miało to jakoś specjalnie przeszkadzać, no ale...
Za to wnętrze było "na plus", chociaż w sumie to też nie ideał. Tłustawość przełamywała pewna chrzęszcząca proszkowość, upodabniająca je do niezbyt dobrze wymieszanej kakaowej masy. Momentami jednak to chrzęszczenie za bardzo zbliżało się pod chrzęszczenie cukru... Na szczęście nie w formie kryształków, a scukrzonego alkoholu, ale nawet mi nie przeszkadzało, bo całość wydawała się bardzo nasączona alkoholem, wilgotna. Masa miękła i rozpłaszczała się powoli, dzięki czemu mogłam dokładnie "przyjrzeć się" smakowi.
W tej kwestii nie ma co się rozpisywać, bo cukierki okazały się mocno alkoholowe, wręcz uderzające do głowy i wyraziście kakaowo-czekoladowe. Mocny alkohol nie walił spirytusem, chociaż i do wykwintnych nie należy, rum to nie jest, lecz mimo to w cukierkach znalazł się pewien taki "rumowy smaczek" (chwała aromatom?).
Nie czuć nieprzyjemnego smaczku odtłuszczonego kakao, mimo że i w nim tu nie ma głębi.
Jeden i drugi smak wybiły się ponad słodycz, która dokuczać zaczynała dopiero po jakimś czasie, tak więc można być spokojnym - za szybko się nie zacukrzymy. Niestety z czasem miałam po nich posmak, jakbym się cukru najadła, ale wyleczyłam to herbatą i tyle.
Nie czuć nieprzyjemnego smaczku odtłuszczonego kakao, mimo że i w nim tu nie ma głębi.
Jeden i drugi smak wybiły się ponad słodycz, która dokuczać zaczynała dopiero po jakimś czasie, tak więc można być spokojnym - za szybko się nie zacukrzymy. Niestety z czasem miałam po nich posmak, jakbym się cukru najadła, ale wyleczyłam to herbatą i tyle.
Ogółem jednak... mocno alkoholowo i mocno kakaowo, a przy tym niemal zasładzająco, ale... można rzec, że jest w tym zasłodzeniu coś uzależniającego.
Może to nie cukierki najwyższych lotów, ale wyrazisty smak i w sumie niezła konsystencja przy stosunkowo niskiej cenie.
Parę razy w przeszłości trafiałam na o wiele gorsze cukierki tego typu, ale te niestety nie są tymi ze wspomnień.
ocena: 7/10
kupiłam: moja Mama kupiła w Biedronce; ja widziałam w Lewiatanie
cena: cena w Lewiatanie to 18,99 zł / kg
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie wiem, czy sama kupię, ale mogę się poczęstować
Skład: cukier, czekolada 19 % - masa kakaowa 47 % (cukier, miazga kakaowa tłuszcz kakaowy, emulgatory: lecytyna sojowa, E476, aromat), tłuszcze roślinne częściowo utwardzone (palmowy, sojowy, rzepakowy), kakao o częściowo obniżonej zawartości tłuszczu, syrop glukozowy, woda, mleko pełne w proszku, spirytus, aromat, lecytyna sojowa, substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza
Wstęp tak bardzo mój <3 Tylko należy tam jeszcze dodać lizaki, żelki, podobne im śmieci. Trufle za to są tak alkoholowe i kakaowe że nigdy nie będę miała ich dość. Tyle że jeśli będę miała do wyboru wszystkie, zostanę przy Odrze.
OdpowiedzUsuńTak, tak! Ja jednak nawet zapominam o istnieniu takich rzeczy.
UsuńA gdybym to od Odry zaczęła, prawdopodobnie na żadne inne bym nawet nie spojrzała.
Ja lubię cukierki i trufle dlatego, że są pojedyncza dawką emocji i jak mi coś nie zasmakuje to resztę mogę wydać, a jak otworzę np. paczkę ciastek? Muszę na gwałt kogoś szukać by go poczęstować :D Sama kocham trufle właśnie chyba za tą sztuczność i pierwiastek dziwności... Trudno mi określić :) Nie umiałabym wskazać ulubionych, zależy od humoru, dnia itp ^^ Dogadałabym się z Twoją mamą :D Doceniam też Twoje poświęcenie, i szczerze przyznam, że rozwalają mnie Twoje zwroty ukazujące czystą obojętność xD ,,Niestety z czasem miałam po nich posmak, jakbym się cukru najadła, ale wyleczyłam to herbatą i tyle". Mogę się od Ciebie uczyć obiektywności ;)
OdpowiedzUsuńTaka obiektywność przychodzi do mnie dopiero po wieelu dniach po jedzeniu, bo na świeżo, potrafię tylko kląć i wyolbrzymiać, dlatego z recenzjami niektórych rzeczy bardzo zwlekam. :P
Usuńhahaha nie chciałabym Ci się w takim razie napatoczyć świeżo po degustacji jakiegoś produktu :D
UsuńSpokojnie, po degustacjach czegoś takiego nie mam, bo degustuję tylko czekolady. Zwykłym słodyczom robię zdjęcia i jem na filmie, więc emocje też się trochę na film rozchodzą. Może nawet bym Cię wtedy nie zauważyła, więc i nic bym Ci nie zrobiła. xD
Usuńhahaha faktycznie, taka optymistyczna wersja bardziej do mnie przemawia xD :D
UsuńOkazyjnie można zjeść, zwłaszcza jak ktoś częstuje, ale kiedyś trafiłem na naprawdę paskudne (nie pamiętam firmy, ale jakieś robione w Polsce). Z drugiej strony jem własnie Zottera Chili Bird's Eye, przy nim żadna taka "trufla" nie ma sznas :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się! To jeden z moich ulubionych Zotterów.
UsuńW Biedronce mijałyśmy te cukierki parę razy i zawsze w ich stronę spoglądamy ale jakoś jeszcze paru sztuk na spróbowanie nie wzięłyśmy :P Trufle generalnie lubimy, jednak tylko te, które nie są mocno alkoholowe, więc dylemat nadal pozostaje :P
OdpowiedzUsuńNiealkoholowe trufle to nie trufle! xD Te są mocno alkoholowe, ale nie aż tak jak Odry.
UsuńCuksy ,"trufle" rzadko kiedy się sprawdzają.Zresztą też nigdy nie byłam ich fanką.
OdpowiedzUsuńAle nie powiem..ostatnie 2 zdj.wyglądają apetycznie xd
Ale chyba wszystkiemu można zrobić apetyczne zdjęcie. :P
UsuńNie lubie trufli, ale mój tata jest ich koneserem. Tych może nie wychwala, ale od biedy zje i jak są na promocji to kupuje :P
OdpowiedzUsuńNo bo to takie właśnie trufle, że w promocji można kupić i tyle. ;>
UsuńDokładnie :P Mój tata bardzo chwali sobie rumową RS i takie pralinki rumowe z Niemiec. Sam stwierdził, że u nas w PL mało dobrych słodyczy z rumem, a jak już są to zza granicy.
UsuńRumowe pralinki od RS? Według mnie nie nadają się do jedzenia. :> Dlatego też rumowej Ritterki się boję i raczej nie spróbuję.
UsuńNie, tata lubi czekoladę rumowa RS, pralinek nie jadł, ja jadłam, ale były mega przeciętne i takie dziwnie spirytusowe. On takie inne jadł, w kształcie takich kulek czy coś :P
UsuńSpirytusowe? Uh, ja tam jeszcze cukier i margarynę czułam. Normalnie mieszanka wybuchowa. :P
UsuńWłaśnie syn kupił mi te trufle w netto, bo z Wawelu nie było. Może się przez te kilka lat popsuły, bo nie da się tego jeść 😞
OdpowiedzUsuńPewnie tak, jak wszystko niestety. Ja markę Wawel omijam szerokim łukiem, o co by nie chodziło.
Usuń